tag:blogger.com,1999:blog-4870032553414485912024-02-23T08:43:31.621+01:00Stoliczku, nakryj się!"Jeśli pogoda była ładna, wcale nie zajeżdżał do karczmy, lecz rozstawiał swój stolik na łące czy w lesie i mówił: Stoliczku, nakryj się! - a wnet zjawiało się wszystko, czego zapragnął." (Wilhelm i Jakub Grimm)Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.comBlogger248125tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-3344855096032861062016-03-21T20:01:00.000+01:002016-03-21T20:01:10.748+01:00Mazurek na waflach - z różą i porzeczkami<div style="text-align: justify;">
Wielkanoc kojarzy mi się z jajkami, z chrzanem, z pieczonym mięsem na zimno, sałatką warzywną i przede wszystkim z żurkiem. Z jajkiem i białą kiełbasą oczywiście. Ze słodkości zwykle był jakiś sernik, czasem nawet makowiec, baba - mazurki zaczęłam piec dopiero ja. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ale krąży w rodzinie opowieść o pewnym mazurku, a właściwie jest ów mazurek przedmiotem licznych dociekań (ekhem, głównie moich..). Mazurek mianowicie był z cukierni i Babcia wspomina go jako coś wspaniałego. Na pewno był waflowy. Babcia opowiada, że były to wafle przekładane rozmaitymi masami, galaretkami, oblane czekoladą, dodatkowo w mazurku tym znajdować się miały również rurki waflowe. Opis tego cudownego nadmiaru natychmiast przywodzi mi na myśl ciasta typu Shrek, ale drążę dalej :) Mama również pamięta mazurek na waflach, z cukierni rzecz jasna, z tym że wedle Jej opisu był to po prostu wafel a la <i>pischinger</i> z masą margarynowo-kakaową w miejsce czekolady. Co ciekawe Mama wspomina również ciasto z wafli, rozmaitych mas i waflowych rurek, ale to ciasto miałoby mieć kształt trójkąta. Ja z kolei doskonale pamiętam ciasto w kształcie trójkąta, ale jestem pewna, że żadnych wafli w nim nie było, był to po prostu sernik na zimno z herbatników, zwany przez wielu<i> chatką</i>, a u mnie w domu występujący pod nazwą <i>sernik trójkątny</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
I tak :D Nie jestem przekonana, czy uda mi się kiedykolwiek ustalić, jak dokładnie wyglądał ów doskonały mazurek na waflach, postanowiłam jednak zainspirować się wspomnieniami i przygotować mazurek waflowy z masami wg własnego pomysłu, choć osobiście nazwałabym go po prostu fantazyjnym <i>pischingerem</i>. Nieczęsto robię takie wafle i do niedawna jadłam je głównie w wersji czekoladowej, ewentualnie czekoladowej z powidłem. Mieszkając w Krakowie co prawda zdarzało mi się próbować <i>pischingerów</i> w różnych smakach, ale i tak najlepszy był w Dymie, klasyczny, czekoladowy, Dopiero nie tak dawno spróbowałam wafla w wersji cytrynowej (autorstwa Basi i Emilka :*) i przepadłam :) A dziś <i>pischinger</i> (mazurek ;)) kwiatowy!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-pTTyXIV1cFg/VvARsKHEkBI/AAAAAAAAEEY/H5AgNaFQDsInCqp70yg40_1q4Zf9nfTiA/s1600/mazurek2016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="345" src="https://1.bp.blogspot.com/-pTTyXIV1cFg/VvARsKHEkBI/AAAAAAAAEEY/H5AgNaFQDsInCqp70yg40_1q4Zf9nfTiA/s1600/mazurek2016.jpg" width="520" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Uwielbiam połączenie czarnej porzeczki z różnymi kwiatowymi aromatami, dlatego nie miałam wątpliwości jakim smakiem skontrastować słodycz róży w tym mazurku. Poza tym porzeczka kojarzy mi się bardzo wielkanocnie, odkąd bowiem pamiętam Dziadziu przynosił przed Wielkanocą porzeczkowe gałązki, które w domu rozwijały pączki i wspaniale pachniały (gdy nie tak dawno odkryłam herbatę*, która moim zdaniem pachnie głównie pędami porzeczki, oszalałam z radości :)) Oczywiście róża nie jest jedyną możliwością, z porzeczkami świetnie smakują również fiołki, ale że fiołków mam jeden słoiczek, a róży jakieś 4 to zrobiłam z różą :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mazurek z różą i porzeczkami:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
1 opakowanie wafli (suchych)</div>
<div style="text-align: justify;">
150 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
1 łyżka kwaśnej śmietany</div>
<div style="text-align: justify;">
2 łyżki soku z cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
5 łyżek <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2010/06/roza.html" target="_blank">róży</a></div>
<div style="text-align: justify;">
5 łyżek galaretki z czarnej porzeczki**</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Masło utrzeć z cukrem na białą, puszystą masę, pod koniec ucierania dodać śmietanę i sok z cytryny oraz różę. Wafle przekładać masą różaną i porzeczkami w takiej kolejności: wafel - róża - wafel - porzeczki - wafel - róża. Przycisnąć deseczką, obciążyć, odstawić na kilka godzin do lodówki, udekorować***. Aromatyczny, wiosenny, pyszny :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
* Herbata owa nazywa się <i>Silver Sprout</i> i jest herbatą zieloną :)</div>
<div style="text-align: justify;">
** Można oczywiście użyć czegokolwiek porzeczkowego, ja mam spory zapas galaretki (którą zresztą uwielbiam za taki czysto-porzeczkowy smak) i pasuje tu ona doskonale :-)<br />
*** Jeżeli macie ochotę na taką dekorację jak na zdjęciu, to proponuję dodać przed zdobieniem dodatkową łyżkę (albo i dwie) śmietany do masy maślanej, moja była zbyt gęsta i wygląda po zastygnięciu średnio.. ;)<br />
<br />
PS. Mazurki piekłyśmy razem z <a href="http://kuchniaalicji.blogspot.com/" target="_blank">Alcią</a>, <a href="http://atinabc.blox.pl/html" target="_blank">Anitką</a>, <a href="http://makagigi.blogspot.com/" target="_blank">Basią</a> i <a href="http://majanaboxing.blox.pl/html" target="_blank">Madzią</a>, dzięki Dziewczyny kochane i jestem niezmiernie ciekawa, co tym razem wymyśliłyście :))) Dobrych Świąt i pięknej wiosny :-)</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-59187188942699025462016-02-04T20:01:00.000+01:002016-02-04T20:25:58.281+01:00Pączki<div style="text-align: justify;">
Pączki czy faworki? A może oponki? :)</div>
<div style="text-align: justify;">
Jedno jest pewne, w Tłusty Czwartek musi być tłusto, tzn. musi się smażyć w głębokim tłuszczu. O ile mazurki czy świąteczne ciasteczka lubię piec i piekę przez okrągły rok, o tyle z tym głębokim tłuszczem mam problem, uwielbiam karnawałowe łakocie, ale za tym smażeniem nie przepadam.. Karnawałowe smakołyki smażę więc tylko w karnawale, smażenie zresztą jest zwykle na dużą skalę, oponki z babcią, pączki z babci siostrą a obie panie brudzenia rąk na mniej niż kilo mąki raczej nie uznają :D Jedynie na chrust skuszę się czasem by zrobić go w domu i okazuje się wtedy, że porcją z 300 g mąki naje się spokojnie i 5 osób i jeszcze można poczęstować gości ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Więc dziś do trójki: pączki-<a href="http://przy-stole.blogspot.com/2012/02/faworki-czyli-chrust.html" target="_blank">chrust</a>-<a href="http://przy-stole.blogspot.com/2013/02/oponki.html" target="_blank">oponki</a> dołączają pączki, tych tu jeszcze nie było! Od lat kocham przepis Disslowej, jakieś 2-3 lata temu skusiłam się jednak też na pączki na słodkiej śmietance ze znanej chyba wszystkim <i>W staropolskiej kuchni</i> Lemnis-Vitry i teraz mam dylemat, które lubię bardziej.. Lubię takie dylematy, to wiem na pewno :D</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj3oJ5CMMx2QLEDwmLCJSPe7z2l110-Insj-fEYQ171Ox3H2LM-BKlx0IFQRLUERROzgOz1bM2wzyD_pZOzY_U6onSRH49KcAjGIqQXZz5up2Ga9bLUfNsyTOdkTabUGp8eeXLuSkDEOiD/s1600/paczki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgj3oJ5CMMx2QLEDwmLCJSPe7z2l110-Insj-fEYQ171Ox3H2LM-BKlx0IFQRLUERROzgOz1bM2wzyD_pZOzY_U6onSRH49KcAjGIqQXZz5up2Ga9bLUfNsyTOdkTabUGp8eeXLuSkDEOiD/s1600/paczki.jpg" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Obecnie minimalnie prowadzi chyba jednak Disslowa wiec dziś przepis na <i>pączki bardzo dobre</i>, tak sobie teraz myślę, że może by spróbować dodać do nich tej słodkiej śmietanki? Byłyby może <i>jeszcze lepsze</i>? :) I najważniejsze: ogromnie dziękuję za wspólne smażenie <a href="http://kuchniaalicji.blogspot.com/" target="_blank">Alci,</a> <a href="http://atinabc.blox.pl/html" target="_blank">Anitce</a>, <a href="http://makagigi.blogspot.com/" target="_blank">Basi</a> i <a href="http://majanaboxing.blox.pl/html" target="_blank">Madzi</a> :)))</div>
<i><br />
</i> <i>Pączk</i>i - przepis Marii Disslowej:<br />
<br />
1/2 kg mąki<br />
25-30 g drożdży<br />
6 żółtek<br />
100 g cukru<br />
100 g masła<br />
250 ml mleka<br />
1 łyżka rumu<br />
szczypta soli<br />
skórka otarta z 1 cytryny<br />
+ <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2010/06/roza.html" target="_blank">róża</a> do nadziewania<br />
+ cukier puder do posypania albo ulubiony lukier<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Z drożdży, łyżki mąki, łyżki cukru i kilku łyżek letniego mleka zrobić rozczyn, odstawić żeby ruszył. Masło rozpuścić w reszcie mleka. Wszystkie składniki wraz z rozczynem wrzucić do miski, wyrobić gładkie, elastyczne ciasto, przykryć, odstawić do wyrośnięcia. Formować pączki, rozpłaszczając placuszki ciasta na dłoni, do środka wkładając małą łyżeczkę nadzienia* i sklejając dokładnie jak zwykłą bułkę. Odkładać złożeniem na spód. Pozwolić pączkom wyrosnąć. W tym czasie rozgrzać tłuszcz. Pączki smażyć na złoto (najpierw pod przykryciem, tak jak leżały na stole, drugą stronę bez przykrycia**). Polukrować albo pocukrować i zajadać :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*Ja wolę duuużo ciasta i ciut nadzienia (to ciasto jest wspaniałe, a róża bardzo aromatyczna), ale jak ktoś woli odwrotnie to nie widzę przeszkód :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
**Podobno wtedy pączki smażą się z ładną obrączką, potwierdzam, że się smażą, choć nie wiem, czy bez tego czary-mary też by się tak nie usmażyły ;)<br />
<br />
PS. Róża na zdjęciu jest lekko podgrzana. Któregoś roku scukrzyła mi się przeokrutnie i bałam się, że po króciutkim smażeniu w pączkach będzie chrupać w zębach ;) Normalnie jednak róży do pączków nie podgrzewam i wygląda ona tak jak w zalinkowanej notce.</div>
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="background-color: white; color: #333333; font-family: Trebuchet, 'Trebuchet MS', Arial, sans-serif; font-size: 11.96px; line-height: 16.744px;">
<br /></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-6205740720635733102016-01-18T20:19:00.000+01:002016-01-18T20:19:06.144+01:00Kruche, ze śliwkami i z rumem<div style="text-align: justify;">
<i>To dla dorosłych!</i> Ileż to razy dziecko słyszało to przy stole, ileż to razy gapiąc się z innymi dziećmi na wystawy dziecko samo powtarzało: <i>To dla dorosłych!</i> I tak chyba sobie myślało to dziecko, że jak będzie dorosłe to piło będzie tylko kawę ze szklanki w koszyczku, jadło wisienki w czekoladzie i chodziło na obcasach,<i> jak pani</i>. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ciastko dla dorosłych</i> wypatrzyłam kiedyś w warszawskim Lukullusie. Uwielbiam ich pączki warszawskie, uwielbiam ptysie i szarlotkę, kuszą mnie strasznie ponczówki, których jeszcze nie próbowałam, ale to niepozorne cieniutkie ciastko dla dorosłych okazało się hitem. Cienka warstwa kruchutkiego ciasta, warstwa kajmaku, suszone śliwki (może nawet węgierki?) i czekolada. No i rum! Ach ten rum! Rum w kajmaku, w rumie macerowane śliwki. Wygląda na to, że naprawdę fajnie jest być dorosłym :)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-RBL3mWQY9_U/Vp0yS4Dx1tI/AAAAAAAAEDE/IfrGvkTtkQo/s1600/dla_doroslych.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="345" src="http://4.bp.blogspot.com/-RBL3mWQY9_U/Vp0yS4Dx1tI/AAAAAAAAEDE/IfrGvkTtkQo/s1600/dla_doroslych.jpg" width="520" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Ciastko dla dorosłych</i> przemyciłam do Pragi i <a href="http://makagigi.blogspot.com/" target="_blank">Basi</a> podobno też posmakowało ;) Postanowiłyśmy więc poczynić plagiat i z racji pewnego oddalenia od źródła pysznych ciastek popełnić ciastko w Czeskiej Republice i na Mazurach. Wyszło pysznie :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kruche ze śliwkami i z rumem - ściągnięte z <i>ciastka dla dorosłych</i> Lukullusa :)</div>
Ciasto:<br />
<br />
150 g mąki pszennej<br />
100 g mielonych migdałów bądź mąki ziemniaczanej<br />
150 g masła<br />
50 g cukru pudru<br />
1 jajko<br />
<br />
Kajmak:<br />
<br />
2 szkl. pełnego mleka<br />
500 g cukru<br />
kieliszek rumu<br />
<br />
+ śliwki suszone macerowane kilka dni w rumie<br />
+ gorzka czekolada rozpuszczona w 2-3 łyżkach masła<br />
<br />
Zagnieść kruche ciasto, dobrze schłodzić. Ugotować kajmak: cukier rozpuścić w mleku i gotować w dużym rondlu 1,5-2 h (do porządnego zgęstnienia), przestudzić. Do przestudzonego kajmaku dodać rum, wymieszać. Ciasto rozwałkować, jeszcze raz schłodzić, upiec na złoto w 180'C, wystudzić. Na spodzie rozsmarować masę kajmakową, ułożyć osączone z rumu śliwki (można pokroić na połówki), całość oblać czekoladą rozpuszczoną w maśle. Delikates! :)Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-32867004772387434832015-12-28T19:09:00.000+01:002016-01-11T15:31:41.737+01:00Elisenlebkuchen<div style="text-align: justify;">
Na Święta piekę od lat te same pierniczki, ulubione, ale co jakiś czas lubię też upiec coś innego, pierniczkowego. Piernikowy repertuar jest naprawdę szeroki, więc jest w czym wybierać. Bardzo lubię Lackerli z Bazylei, bardzo lubię Lebkuchen, tym razem miałam ochotę na coś bardzo cytrusowego i bardzo orzechowego więc Lebkuchen w wersji "super" czyli Elisenlebkuchen wydają się wyborem oczywistym. Więc w świątecznej atmosferze, krótko i leniwie, bez gadania (i dlatego, że obiecałam Madzi-Majance ;)) pyszne pierniczki :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div>
Elisenlebkuchen (za Birgit Kerr):</div>
<div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
3 jajka</div>
<div style="text-align: justify;">
200 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
150 g mielonych orzechów (laskowe, włoskie, migdały, jeśli chcemy trzymać się oryginału to z przewagą laskowych)</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g drobno posiekanych orzechów laskowych</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g kandyzowanych skórek pomarańczowych</div>
<div style="text-align: justify;">
skórka otarta z 1 pomarańczy</div>
<div style="text-align: justify;">
skórka otarta z 1 cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
2 łyżeczki ulubionych przypraw piernikowych (u mnie goździki, czarny pieprz, gałka muszkatołowa, ziele angielskie, trochę kardamonu, cynamonu, anyżu, imbiru i kolendry)</div>
<div style="text-align: justify;">
ok. 20 małych opłatków (oblatów)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lukier:</div>
<div style="text-align: justify;">
200 g cukru pudru</div>
<div style="text-align: justify;">
2-3 łyżki soku z cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mielone orzechy i przyprawy posiekać w blenderze z kandyzowaną skórką, wymieszać z cukrem, jajkami, skórką otartą z cytrusów i orzechami siekanymi. Masę schłodzić przez ok. 24 h. Łyżką nakładać masę na opłatki, piec na złoto (ok. 18 min. w 180'C). Po przestudzeniu polukrować lukrem z cukru pudru i soku z cytryny. Cytrusowe, orzechowe, świąteczne, pyszne! :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-83189819793385568892015-12-12T20:09:00.000+01:002015-12-12T20:51:39.749+01:00Kruszonka z jabłkami<div style="text-align: justify;">
Jedną z rzeczy, które utkwiły mi w pamięci z dość wczesnego dzieciństwa jest pokaźnych rozmiarów kawał suchego, kruchego ciasta, który mama znajomego rodzeństwa trzymała w zamrażarce i w razie potrzeby wyjmowała, tarkowała czyniąc coś na kształt kruszonki, szybko piekła i deser w minutę był gotowy. Bardzo mi się to podobało, w pewnym momencie pomysł ten uznałam za wręcz genialny, nigdy go jednak nie powtórzyłam. Szybka kruszonka z czymś jest jednak wciąż jednym z moich ulubionych deserów, z tym że przygotowuję go na bieżąco, zagnieść kruszonkę to przecież naprawdę chwilka!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Wiosną pod kruszonką zapiekam rabarbar, latem wszelkie możliwe jagody, jesienią zaś śliwki, gruszki i jabłka. Do jesiennej wersji kruszonki dodaję wszystko to, czego dodałabym do szarlotki, czyli wanilię i cytrynę (moja ulubiona!), różę (druga ulubiona :-)), kardamon i cytrynę albo dodatki a' la grzane wino: suszone owoce macerowane w porto z przyprawami korzennymi.</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg52jQVo5NTW07XS9zyKsnPUrQwFjgRd8vitWYf6nejq2X8LJcF8zaoEluelfm3zNQr6jtfEm4suKdTl_R419vkxvqMPXOnBAA4-yJ94j4xNZtIKXFz_P7OxGLEL366uOh7QK1FuhKPzBO3/s1600/crumble.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="345" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg52jQVo5NTW07XS9zyKsnPUrQwFjgRd8vitWYf6nejq2X8LJcF8zaoEluelfm3zNQr6jtfEm4suKdTl_R419vkxvqMPXOnBAA4-yJ94j4xNZtIKXFz_P7OxGLEL366uOh7QK1FuhKPzBO3/s1600/crumble.jpg" width="520" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
A dziś zapraszam na minimalistyczną wersję kruszonki z jabłkami i rodzynkami w rumie z dodatkiem goździków, kardamonu, pieprzu i odrobiny imbiru. Przyprawy oczywiście wedle uznania, opcja z wanilią i cytryną będzie jeszcze lepsza! :)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Korzenna kruszonka z jabłkami:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
3 jabłka (szara reneta, antonówka, boskop)</div>
<div style="text-align: justify;">
solidna garść rodzynek macerowanych w ciemnym rumie (koryntki lub złote rodzynki będą idealne, rum choć przyzwoity)</div>
<div style="text-align: justify;">
po szczypcie utłuczonych lub zmielonych goździków, kardamonu, pieprzu czarnego i suszonego imbiru</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kruszonka:</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g cukru (pół na pół biały i brązowy)</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rodzynki macerować w rumie min. kilka-kilkanaście godzin (najłatwiej po prostu zalać jakąś ilość rodzynek rumem, odstawić i w miarę potrzeby podbierać i uzupełniać* :-)). Kruszonkę zagnieść i schłodzić. Jabłka obrać, pokroić w plasterki, wyłożyć do natłuszczonej formy lub foremek. Rodzynki z rumem wymieszać z przyprawami, dodać do jabłek, całość posypać kruszonką, zapiekać ok. 20 min. w 180'C (do zezłocenia kruszonki). No i już :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*Zachęcam do nastawienia takich rodzynek już teraz, te które dotrwają do wiosny będą przefantastyczne do drożdżowej baby! :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Kruszonka oczywiście z okazji <a href="http://cosniecos.blox.pl/2015/11/Zaproszenie-Korzenny-Tydzien-2015.html" target="_blank">Korzennego Tygodnia</a> Ptasi :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-9691060384723014532015-08-24T21:26:00.001+02:002016-04-13T23:29:12.180+02:00Bublanina<div style="text-align: justify;">
Drożdżowe albo kruche. Najlepiej z kruszonką. I z wanilią. I z cytrynową skórką. No i z masłem, nie inaczej. <i>To lubię.</i> I zupełnie nie wiem, czemu tak bardzo uparłam się, żeby zrobić coś jadalnego z ciasta, do którego chyba nigdy nie czułam większego sentymentu, z ciasta bez masła, bez kruszonki, które nie widziało drożdży. Choć może, jeśli mowa o sentymentach, to nawet coś w tym jest, bo gdy wreszcie , za trzecim podejściem, ciasto zaczęło mi smakować, uświadomiłam sobie, że przepis to niemal ten sam (no dobrze, bardzo podobny ;-)) , z którego lat temu ileś tam, w końcówce ciepłego sierpnia, piekłam <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2009/09/muffinki-migdaowe-z-czerwona-porzeczka.html" target="_blank">babeczki</a>, które wcinaliśmy <i>w pustawym nieco budynku wydziału filologiczno-historycznego w mieście na północy czekając na pewien chyba dość ważny i, jak się potem okazało, całkiem miły egzamin. </i>Nie pomyliłam się lat temu ileś tam, pisząc, że smak ten będzie mi się chyba już na zawsze kojarzyć z owym <i>ciepłym, sierpniowym przedpołudniem, pustawym nieco budynkiem</i>.. :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-i1iDAWA-XFI/VdtuYcMXhBI/AAAAAAAAEBM/Va4dENV66wU/s1600/bublanina1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="https://1.bp.blogspot.com/-i1iDAWA-XFI/VdtuYcMXhBI/AAAAAAAAEBM/Va4dENV66wU/s1600/bublanina1.jpg" width="345" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
W każdym razie:<i> bublanina </i>to kolejny pomysł z czeskiej kuchni, placek bardzo letni, bo bardzo szybki i z owocami, może nie jakiś szałowy, ale całkiem spoko, zwłaszcza jeśli dodać do niego cytrynowej skórki. I wanilii. A najlepiej jeszcze i kruszonkę! Choć czy to jeszcze będzie bublanina? ;-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Bublanina</i> z czerwonymi porzeczkami - przepis z <a href="http://archiv.ihned.cz/c1-60395790-bublanina-pro-teticku" target="_blank">Magazynu Hospodářskych Novin</a>:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
2 kubki mąki (tzw. półgrubej czyli zbliżonej do krupczatki)</div>
<div style="text-align: justify;">
1 kubek cukru (w tym 2 łyżki domowego cukru z wanilią)</div>
<div style="text-align: justify;">
1 łyżeczka proszku do pieczenia</div>
<div style="text-align: justify;">
1 kubek mleka</div>
<div style="text-align: justify;">
2 jajka</div>
<div style="text-align: justify;">
0,5 kubka oleju</div>
<div style="text-align: justify;">
skórka otarta z 1 dużej cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
+ czerwona porzeczka</div>
<div style="text-align: justify;">
+ cukier puder do oprószenia</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Suche składniki wymieszać w jednej misce, mokre w drugiej, połączyć. Ciasto wylać na dużą blachę (tzw. sernikową), ułożyć na nim porzeczki, piec na złoto w 180'C (ok. 25 min.). Lekko przestudzić, oprószyć cukrem pudrem. Na upalne lato :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Owocowy placek jak nakazuje tradycja piekłam z Alcią, Anitką, Basią i Madzią, miało być jagodowo więc dodam, że z jagodami (a w Małopolsce z borówkami ;-)) bublanina będzie równie pyszna! :) Dziewczyny, dziękuję! I do następnego :-)</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-63111834504190135872015-06-06T19:09:00.000+02:002015-06-06T19:09:00.049+02:00Kruche z różą i rabarbarem<div style="text-align: justify;">
Kilka dni temu, skubiąc podczas spaceru po okolicznych łąkach pierwsze w tym roku kwiaty akacji, przypominałam sobie łakocie, którymi zajadaliśmy się wiosną, latem mając <i>trzy latka, trzy i pół.</i>. albo niewiele więcej :-) Strąki (czyli młody, przesłodki zielony groszek), poziomki zbierane na do przykrywki od słoika, marchew prosto z grządki, tylko opłukana w konewce, przesłodki sok wypijany z akacjowych kwiatów, mirabelki, maluteńkie ogórki rwane prosto z krzaka i rabarbar! Kwaśny rabarbar moczony w cukrze, to od rabarbaru zaczynał się sezon na wiosenno-letnie smakołyki!</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Żadne tam truskawki, do dziś rabarbaru wypatruję niecierpliwie, gdy tylko zaczyna się robić coraz cieplej, rabarbar = wiosna, rabarbar = już niedługo wakacje, rabarbar = nie wracam do domu póki się ściemni :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zwykle nacieszę się kwaśną łodygą zjedzoną na otwarcie sezonu, jak lata temu, z cukrem, jakimś plackiem (zwykle na zsiadłym mleku), rabarbarowym kompotem i dość, w tym roku jednak na rabarbar rzucam się jak dzika, nie wiem czemu, ale wyjątkowo się za nim stęskniłam. Jak widać niewiele wystarczy do radości :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie wnikam, piekę rabarbarowy placek za plackiem, był już tort z rabarbarem, była rabarbarowa szarlotka, a dziś zapraszam na moje od zawsze (zaraz za drożdżowym) ulubione - kruche z czymś. Tym razem z rabarbarem i różą :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-XE_gS8FXGO0/VXL0VO918sI/AAAAAAAAEAE/2BejFEWb7tg/s1600/rabarbar.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="345" src="http://3.bp.blogspot.com/-XE_gS8FXGO0/VXL0VO918sI/AAAAAAAAEAE/2BejFEWb7tg/s1600/rabarbar.jpg" width="520" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
O rabarbarze z dodatkiem róży pisałam już <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2010/05/rabarbar-razy-dwa.html" target="_blank">lat temu, o rety!, 5</a>, rabarbar i róża to połączenie doskonałe - kwaśne jak licho łodygi i odrobina przesłodkich płatków, ach :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym roku rabarbar i róża najprościej jak się da, na cieniutkim kruchym spodzie, ze słodką, złocistą kruszonką - niebo :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kruche z rabarbarem i różą:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciasto:</div>
<div style="text-align: justify;">
200 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g cukru pudru</div>
<div style="text-align: justify;">
1 żółtko</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
kilka łodyg rabarbaru (najlepiej malinowego)</div>
<div style="text-align: justify;">
kilka łyżek cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
1 płaska łyżeczka skrobi ziemniaczanej*</div>
<div style="text-align: justify;">
łyżka róży</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kruszonka:</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
150 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zagniatam kruszonkę, wstawiam do lodówki. Zagniatam kruche ciasto i również wstawiam do lodówki. W tym czasie obieram i kroję rabarbar, przesypuję cukrem. Schłodzone ciasto cieniutko rozwałkowuję, układam na blasze, odstawiam do lodówki jeszcze na ok. 30 min. Podpiekam spód (ok. 10 min. w 180'C), rabarbar mieszam z łyżeczką skrobi. Na podpieczonym spodzie rozsmarowuję łyżkę konfitury różanej, układam rabarbar i posypuję kruszonką. Piekę do zezłocenia. Kwaskowe, słodkie, przedobre :-)</div>
<br />
*Nie przepadam za zagęszczaniem czegokolwiek skrobią, ale kisiel rabarbarowy to też smak dzieciństwa, więc tym razem można.. :-)<br />
*<br />
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-48920839169819126712015-04-21T20:09:00.000+02:002016-04-13T23:29:36.356+02:00Pokrzywy, nádivka<div style="text-align: justify;">
<i>- Spróbujesz?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Takie bardzo przednówkowe to danie..</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Hmm?</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>- Suche bułki i pokrzywy..</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nádivka</i> to w Czechach danie głównie wielkanocne, choć bywa podawana również na co dzień jako dodatek do mięsa. Zresztą, jako <i>karlovarský knedlík</i> (czyli to samo tylko gotowane), występuje jako <i>příloha</i> wcale nie tak rzadko. Najkrócej mówiąc to suche bułki (lub - rzecz jasna - <i>rohliki</i>) i zioła sklejone jajkami i upieczone. Pisałam już kiedyś o <i>nádivce</i> w wersji mięsnej, o nádivce z wędzonką, na wywarze mięsnym, dziś czas na nádivkę w wersji wege. Przyznam szczerze, że choć zapach wędzonki uwielbiam i mięsa raz na jakiś czas nie odmawiam, to arcywiosenna, ziołowa, jarska <i>nádivka</i> skradła moje serce ;)</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Nádivka</i> to danie wiosenne, to danie, w którym pierwsze skrzypce grają świeże, młode, przearomatyczne zioła: obowiązkowo pokrzywa, poza tym tradycyjnie: bluszczyk kurdybanek i szczawik, ale nada się właściwie wszystko, co zielone. Osobiście uwielbiam wyraźną nutę szałwii.</div>
<div style="text-align: justify;">
W tym roku szczęśliwie śnieg końcem kwietnia już nie zalega (doskonale pamiętam, że <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2013/03/velikonocni-nadivka.html" target="_blank">przed dwoma laty, gdy pisałam o <i>nádivce</i> po raz pierwszy</a>, śnieg stopniał tuż przed majowym weekendem, resztki śniegu w lasach znajdowaliśmy jeszcze w maju ;-)) więc nie ma problemu, by przetrzebić z pokrzyw grządki bądź wybrać się na pokrzywowe zbiory na łąkę. Podwójna przyjemność :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dodam jeszcze, że skojarzenie z <i>Semmelknodel</i> lub, jeszcze bardziej, z <i>Serviettenknodel</i>, które się pewnie części z Czytelników nasuwa jest zupełnie nieprzypadkowe i jak najbardziej trafne. Wspomniany wcześniej <i>karlovarský knedlík</i> to dokładnie to samo danie, a ośmielę się twierdzić, że bezmięsna <i>nádivka</i> to po prostu upieczony knedlík (choć być może korzenie obu dań są inne, nádivka np. niegdyś zawierała dodatek głowizny, stąd też inna jej nazwa - <i>hlavi<span style="background-color: white; color: #545454; font-family: "arial" , sans-serif; font-size: x-small; line-height: 20.2222232818604px;">č</span>ka</i>).</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-AXE6f1DfdBA/VTapYkIvGgI/AAAAAAAAD-4/bdpTi7vlBwc/s1600/nadivka.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="345" src="https://3.bp.blogspot.com/-AXE6f1DfdBA/VTapYkIvGgI/AAAAAAAAD-4/bdpTi7vlBwc/s1600/nadivka.jpg" width="520" /></a></div>
<br />
W tej wersji <i>nádivka</i> urzeka swoim aromatem, zapach ziół unosi się w kuchni w czasie siekania, w czasie pieczenia i jeszcze długo, długo później, ziołami pachną ręce, dodajcie do tego zapach ciepłego pszennego pieczywa - bajka :-)<br />
<br />
Nádivka - z grubsza za <a href="http://makagigi.blogspot.com/2013/03/z-pokrzywami-nadivka.html" target="_blank">Basią</a>:<br />
<br />
7-8 suchych kajzerek (mogą być naprawdę suche, niemal jak na tartą bułkę)<br />
300 ml mleka<br />
50 ml śmietany<br />
5 jajek<br />
zioła (tym razem dałam duuużo pokrzyw, czosnek niedźwiedzi, troszkę mniszka i innych chwastów z ogrodu + solidną szczyptę suszonej i otartej w palcach szałwii) - jak najwięcej, duża miska, ze 2-3 pęczki lub ok. 200 g<br />
50 g masła (rozpuszczonego lub po prostu miękkiego)<br />
sól<br />
czarny pieprz<br />
<br />
Bułki pokroić w średnią kostkę, namoczyć w mleku i śmietanie (kilka-kilkanaście minut), wymieszać delikatnie z posiekanymi grubo ziołami. Jajka lekko ubić z masłem, doprawić solą, pieprzem. Bułki i zioła wymieszać z masą jajeczną, przełożyć do formy (dowolnej, ja lubię piec nádivku w keksówce), piec 40-45 min. w 180'C. Jeść na ciepło, na zimno, najlepiej na powietrzu :-)<br />
<br />
<br />
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-78833894457125120732015-03-30T20:09:00.000+02:002015-04-03T00:12:51.522+02:00Morele, marcepan, mazurek<div style="text-align: justify;">
Przetarłam lekko oczy ze zdziwienia zerkając na datę wpisu o <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2011/06/mazurek-z-daktylami.html" target="_blank">mazurku daktylowym</a>, mazurku, który zapoczątkował, można chyba by już rzec, tradycję wspólnego z Alcią, Anitką, Basią i Madzią wypiekania mazurków, o mazurku, który stał się też przyczynkiem do jakże poważnych rozważań nad definicją mazurka właśnie oraz tortu. Naprawdę to już 4 lata? :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Przypomniały mi się te tortowo-mazurkowe rozmowy nie bez przyczyny - na kolejne wspólne, tym razem, przedświąteczne pieczenie mazurków wymarzyłam sobie mazurek o smaku.. tortu, który lat temu jeszcze więcej upiekłam właśnie na Wielkanoc. Nie jestem specjalnie tortowa, kruche, cieniutkie mazurki stawiam zdecydowanie ponad kremowe przekładańce, wtedy jednak jako początkująca piekareczka, chciałam chyba spróbować swoich sił w czymś bardziej skomplikowanym niż zwykłe kruche ciasto. Padło na tort z przepisu znalezionego w <i>Przyjaciółce</i> (a może <i>Poradniku Domowym</i>?), przepisu, który kusił nazwą i kusił smakami. <i>Wiedeński tort ponczowy</i>, tak bowiem nazywał się ów wypiek, zamiast kremów przekładany miał być warstwami morelowej (a jakże!) konfitury oraz rumowego marcepanu, nasączany aromatycznym cytrusowo-rumowym ponczem oraz lukrowany cytrynowo-rumowym lukrem. I powiem szczerze, jak na tort, był wyśmienity.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dużo smaków (jak na mój gust naprawdę bardzo dużo), ale doskonale do siebie pasujących - pomyślałam, że ciekawie byłoby spróbować odtworzyć je w cieście doskonałym, w kruchym, cieniutkim mazurku - przyznam nieskromnie, ten pomysł to strzał w dziesiątkę!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-p0027XchuzM/VR28hSZ8HaI/AAAAAAAAD-A/QwxZVDc7dAg/s1600/mazurek2015%2B(1).jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-p0027XchuzM/VR28hSZ8HaI/AAAAAAAAD-A/QwxZVDc7dAg/s1600/mazurek2015%2B(1).jpg" height="345" width="520" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kruche ciasto na mazurki piekę od lat z przepisu na zwykłe ciasto kruche, zamieniam jednak część mąki pszennej na skrobię ziemniaczaną (albo inną mąkę bezglutenową, ale ziemniaczana jest najbardziej ekonomiczna i znakomicie spełnia swoją funkcję), ciasto dzięki temu jest jeszcze bardziej kruche i delikatne, sypkie wręcz. Co do konfitury to namawiam by użyć domowej, ewentualnie, w przypadku braku takowej, przygotować konfiturę z suszonych moreli (morele zalać wodą albo czymkolwiek, pogotować kilka - kilkanaście minut i zmiksować). Marcepan można wałkować zwilżając go rumem bądź posypując cukrem pudrem. No i rum, rum gra w tym mazurku tak naprawdę pierwsze skrzypce, jest doskonale wyczuwalny, dlatego warto by był jak najlepszy, obowiązkowo ciemny, aromatyczny. Warstwy dobrze, żeby były jak najcieńsze, taki mazurek wydaje mi się bardzo wykwintny, elegancki.. I pyszny :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
Alciu, Anitko, Basiu, Madziu, dziękuję! :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mazurek z morelami i marcepanem:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciasto:</div>
<div style="text-align: justify;">
75 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
75 g mąki tortowej</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g skrobi ziemniaczanej</div>
<div style="text-align: justify;">
25 g cukru pudru</div>
<div style="text-align: justify;">
1 żółtko</div>
<div style="text-align: justify;">
skórka otarta z 1 cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
+ 4 łyżki konfitury morelowej</div>
<div style="text-align: justify;">
+ 25 g marcepanu</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Lukier</div>
<div style="text-align: justify;">
1 szkl. cukru pudru</div>
<div style="text-align: justify;">
sok z 1/2 cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
1 łyżka rumu</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
+ garść płatków migdałowych</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Mąki wymieszać z cukrem i skórką z cytryny, dodać posiekane zimne masło oraz żółtko, szybko zagnieść (tylko do połączenia składników). Ciasto schować na min. 30 min. do lodówki, po tym czasie rozwałkować cienko, nakłuć widelcem, ponownie dobrze schłodzić. Piec do lekkiego zezłocenia w 180'C (ok. 10-13 min.). Gotowe przestudzone ciasto posmarować cienko konfiturą morelową, przykryć cieniutką warstwą rozwałkowanego marcepanu. Przygotować lukier: cukier ukręcić z sokiem z cytryny i rumem, lukier ma być średnio gęsty. Marcepan oblać lukrem, posypać obficie płatkami migdałowymi. Bardzo wielkanocny :-)<br />
Dobrych Świąt! :-)</div>
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-55366137223622400522015-03-14T20:27:00.000+01:002015-03-14T23:22:34.106+01:00Sirupsnipper<div style="text-align: justify;">
Jedną z lepszych stron mojej poprzedniej pracy, wiążącej się mi.in. z tym, że co jakiś czas spędzałam weekend jeżdżąc po północnych Czechach, była możliwość regularnych zakupów w czeskich sklepach spożywczych, a ściślej rzecz ujmując, możliwość zakupu czeskiego cukru. Dokładnie tak - cukru. Nie żeby ów cukier miał jakieś wyjątkowe walory smakowe, nic z tych rzeczy, zwykły cukier z buraków. To co w czeskim cukrze mnie specjalnie ujęło to, cóż, prześliczne opakowania :-) Zdecydowanie przyjemnie zagląda się do szafki z cukrem, w której stoi <a href="http://www.korunnicukr.cz/storage/cache_190x210_1_35_4.jpg" target="_blank"><i>cukr moučka</i></a> w uroczym pudełku w ciasteczka albo<i> <a href="https://pl.pinterest.com/pin/393924298632848620/" target="_blank">bio cukr</a></i> ze ślicznymi rysunkowymi burakami cukrowymi*, czyż nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zresztą abstrahując nawet od ładnych opakowań, cukier uwielbiam i lubię używać różnych, wszak poza tym, że słodki, może mieć cukier mnóstwo walorów i wizualnych i aromatycznych, to samo tyczy się zresztą i soli. Ale dziś o słodkim. Więc cukry różnego pochodzenia i w różnej postaci uważam za jedne z fajniejszych pamiątek z podróży i zwożę je skąd mogę zapełniając kuchenne półki cukrem sypkim, syropami, melasami. Z podróży do Finlandii przywiozłam więc.. nie, nie, wcale nie fiński ksylitol, ksylitol mnie jakoś specjalnie nie kręci, a coś, co wydaje mi się jednym z ciekawszych produktów spożywczych Skandynawii, czyli szwedzkie syropy buraczane (i cóż, że ze Szwecji) :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W Skandynawii powszechnie dostępne są 4 rodzaje syropów: <i>m<span style="background-color: white; color: #545454; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; font-weight: bold; line-height: 20.2222232818604px;">ø</span>rk</i> - ciemny, <i>lys</i> - jasny, <i>hvid</i> - najjaśniejszy/biały i <i>br<span style="background-color: white; color: #545454; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; font-weight: bold; line-height: 20.2222232818604px;">ø</span>d</i> - chlebowy. Są to syropy z buraków cukrowych i jak same nazwy wskazują, różnią się, poza smakiem, kolorami. Najjaśniejszego syropu używa się podobno przede wszystkim do jasnego pieczywa, bułeczek i ciastek, jasny jest chyba najbardziej uniwersalny, ciemny to swego rodzaju odpowiednik melasy trzcinowej, ale smak ma zdecydowanie inny, również wyraźny, ale bardziej karmelowy, mniej gorzki? Syrop chlebowy natomiast zawiera dodatek słodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sirupsnipper</i> zaś to norweskie ciasteczka, pieczone właśnie na syropie buraczanym, jasnym bądź ciemnym, ciasteczka świąteczne, ale jak już nie raz pisałam, wolę świąteczne ciasteczka nazywać <i>zimowymi </i>i piec je, jak na polską zimę przystało, przez jakieś 7 miesięcy w roku ;)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-EbNvTg8Qljs/VQSaBwdSGqI/AAAAAAAAD9k/ibtVcsFiDz0/s1600/sirupsnipper.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-EbNvTg8Qljs/VQSaBwdSGqI/AAAAAAAAD9k/ibtVcsFiDz0/s1600/sirupsnipper.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sirupsnipper</i> to ciasteczka na syropie, z dodatkiem przypraw korzennych (a przede wszystkim anyżu), lekko ciągnące, o bardzo ciekawym smaku. Moim zdaniem rewelacyjne i naprawdę wyjątkowe, choć spotkałam się z opinią, że przypominają smakiem syrop na kaszel albo czarne żelki.. Cóż począć :-) Ciasteczka tradycyjnie mają kształt diamentów (snipper) z połówką migdała na środku. Wycina się je albo za pomocą <a href="https://matogurter.files.wordpress.com/2013/11/pb217964.jpg" target="_blank">specjalnego radełka</a> wykrawającego od razu owe diamenty, czy jak kto woli - romby, zwykłe radełko jednak też bez kłopotu daje radę. I tyle :-) Takie to norweskie ciasteczka na szwedzkim syropie przywiezionym z Finlandii ;-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Sirupsnipper</i>, czyli norweskie ciasteczka z syropem, ok. 30 szt. - przepis m.in. za stroną <a href="http://www.matprat.no/oppskrifter/tradisjon/sirupsnipper/" target="_blank">MatPrat</a>:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
75 g m<span style="background-color: white; color: #545454; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; font-weight: bold; line-height: 20.2222232818604px;">ø</span>rk syrup*</div>
<div style="text-align: justify;">
75 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
75 ml śmietany</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
225 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej</div>
<div style="text-align: justify;">
1/2 łyżeczki czarnego pieprzu</div>
<div style="text-align: justify;">
1-2 gwiazdki anyżu</div>
<div style="text-align: justify;">
migdały</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Syrop, cukier i masło podgrzać do rozpuszczenia i połączenia wszystkich składników. Dodać sodę i utłuczone przyprawy, wymieszać. Dodać śmietanę, wymieszać. Dodać mąkę, zagnieść łyżką miękkie, gładkie ciasto, schować na kilka godzin do lodówki. Ciasto rozwałkować bardzo cienko (3 mm), radełkiem wycinać romby, w środek każdego rombu wcisnąć po połówce migdała, piec ok. 5 min. w 180'C.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*choć widzę teraz, że chyba rysunek buraków zastąpiło <a href="http://www.korunnicukr.cz/storage/cache_190x210_1_41_DSCF0379.jpg" target="_blank">buraczane pole.</a>. Właściwie też niezłe ;-)</div>
<div style="text-align: justify;">
**<i>M<span style="background-color: white; color: #545454; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; font-weight: bold; line-height: 20.2222232818604px;">ø</span>rk syrup</i>, czyli ciemny syrop buraczany. Czym zastąpić ciemny syrop za bardzo nie wiem, w sieci często poleca się melasę + golden syrup w proporcjach 2:1, próbowałam, ciasteczka są pyszne, ale to jednak zdecydowanie inny smak. Jeżeli miałabym koniecznie coś wymyślić to pomieszałabym jakiś jasny syrop (<i>golden syrup</i>, syrop glukozowy) z bardzo ciemnym (ale nie gorzkim) karmelem.</div>
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-14432340290295426752015-03-07T20:19:00.000+01:002015-03-22T17:47:01.095+01:00Kawa, musztarda, śledzie<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Wydaje mi się, że wygląd ulic mojego miasta sprzed dwudziestu, dwudziestu kilku lat, mogłabym odtworzyć niemal bezbłędnie. A już na pewno wygląd ulicy, na której znajdował się warsztat Dziadków. Lody za żeton z niedźwiedziem, lody "te bliżej", Muszelka, drogeria, warsztat, mięsny, pawilony. A po drugiej stronie ulicy mleczarski, "Gumkowski" i rybol. Właściwie to do dziś w myślach często posługuję się dawną mapą i np. po tusz do drukarki chodzę "tam, gdzie stary rybny". Teraz sklepów z rybami w mieście jest kilka, jednak w mojej niereformowalnej topografii rybol jest jeden i znajduje się przy ulicy Odrodzenia (a na wystawie ma sieć i tekturowe ryby). Choć aktualnie sprzedaje się w nim komputery.. ;-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
W rybolu kupowało się oczywiście ryby i może się mylę, ale wydaje mi się, że głównie śledzie. Jeziorowe ryby zapewne też w rybolu były, ale te można było równie dobrze i za darmo - złapać. Choć akurat u mnie w domu z tym łapaniem różnie bywało, opowiem innym razem, dziś śledzie :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: justify;">
Śledzie pojawiały się zwykle w większych ilościach i zwiastowały rychłe nadejście dowolnych świąt. Święta zawsze poprzedza post, a jeśli post to wiadomo - śledzie. Śledzie w oleju, z cebulką, przygotowywane przez Babcię i rozdawane w dużych słoikach. Jakkolwiek to brzmi, z dużą radością czekałam zawsze na to postne jedzenie, śledzie z cebulką, z chlebem do wycierania z talerza resztek aromatycznego oleju, uwielbiam!</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-Ultoldz68Dg/VPj0zpHVs_I/AAAAAAAAD80/2DAEXgaUj0Q/s1600/kawa_musztarda_sledz.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-Ultoldz68Dg/VPj0zpHVs_I/AAAAAAAAD80/2DAEXgaUj0Q/s1600/kawa_musztarda_sledz.jpg" height="353" width="545" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Przez długi czas śledzie z cebulą i olejem były jedynymi jakie znałam, stopniowo do śledziowego repertuaru dołączały te w pomidorach, ze śmietaną, z musztardą, z przyprawami korzennymi i z owocami, śledziowe sałatki, szuby, śledzie w słodko-kwaśnych zalewach. Nie ma chyba śledzia, który by mi nie smakował, choć są takie, które smakują bardziej, za pyszne, różowe skandynawskie śledzie oddam wiele :-) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dzisiejszy przepis to śledzie rodem ze Szwecji, trafiłam na nie przed rokiem, na którymś z blogów, na które nie zaglądam regularnie, pamiętam tyle, że przepis pochodzi z kuchni szwedzkiego ambasadora. Blog raczej do ambasadora nie należał ;-) W każdym razie przepis przewidywał przyrządzenie typowych skandynawskich śledzi w słodko-kwaśnej zalewie i podanie ich z ciekawym, musztardowo-miodowo-kawowym sosem. Podobnych przepisów krąży kilka, poniżej bardzo pyszna wypadkowa z tradycyjnych przepisów na śledzie w zalewie i przepisów na sos, które znaleźć można np. u <a href="http://nina-hansson.blogspot.com/2009/12/senap-och-kaffesill.html" target="_blank">Niny Hansson</a> lub u <a href="http://www.chillibite.pl/" target="_blank">ChiliBite</a>.</div>
<i><br /></i>
<i>Senap - kaffe sill</i>, czyli szwedzkie śledzie w sosie musztardowo-kawowym:<br />
<br />
500 g solonych matjasów<br />
<br />
Zalewa:<br />
200 ml wody<br />
100 ml cukru<br />
50 ml octu 10%<br />
5 listków laurowych<br />
3 ziela angielskie<br />
10 ziaren czarnego pieprzu<br />
<br />
<br />
Sos:<br />
100 g musztardy<br />
50 g miodu<br />
50 g brązowego cukru (demerara)<br />
50 g oleju rzepakowego<br />
25 g octu 6%<br />
1 podwójne espresso lub ok. 10 g zmielonej kawy<br />
<br />
Śledzie wymoczyć przez kilka godzin w zimnej wodzie lub mleku. Przygotować zalewę: cukier rozpuścić w wodzie z octem, dodać liście i pieprz. Pokrojone na nie za duże kawałki śledzie włożyć do zalewy, marynować ok. 24h. Przygotować sos: ocet wlewać do oleju lekko ubijając, dodać cukier, miód, musztardę i kawę. Śledzie osączone z zalewy przełożyć do słoika, zalać sosem kawowo-musztardowym, odstawić na kolejnych kilka godzin (min. na noc) w chłodne miejsce. Pyszne z ziemniakami, z żytnim chlebem.Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-69717377586622966452015-02-17T19:16:00.005+01:002015-02-17T19:17:09.164+01:00Rosettbakkelse<div style="text-align: justify;">
Ogromną sympatią darzę kraje, w których tradycyjnie na święta wypieka się ciasteczka. Jeśli będę na serio myśleć o emigracji, to kryterium ciasteczkowe będzie chyba jednym z decydujących ;-) Póki co zaś z entuzjazmem przeszczepiam ciasteczkowe szaleństwo na grunt polski i przez całą zimę wypiekam, jak już nie raz pewnie pisałam, czeskie cukrovi, niemieckie bredle, a od pewnego czasu również i ciasteczka ze Skandynawii.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Te skandynawskie mają tę dodatkową zaletę, że część z nich smaży się w głębokim tłuszczu, jak ulał więc wpisują się w karnawałowe tłuszczowe szaleństwo i tym sposobem obok pączków, faworków (vel chrustu) czy oponek pojawiają się w okolicach Tłustego Czwartku norweskie rozetki.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Rosettbakkels</i> to jedne z <i>7 rodzajów</i> ciasteczek, które obowiązkowo pojawić się muszą na świątecznych, skandynawskich stołach.To arcy-leciutkie, delikatniutkie ciasteczka, które swój kształt zawdzięczają ciekawej "foremce" - aluminowej bądź żeliwnej śnieżynce, którą nakłada się na długi drut, moczy w cieśnie podobnym do naleśnikowego a następnie w rozgrzanym tłuszczu. Smażone w ten sposób ciastka w smaku nieco przypominają gofry, są jednak o wiele wiele delikatniejsze, lżejsze, jak pióreczko :-) Poza tym są puste w środku więc bardzo dietetyczne, w ogóle nie tuczą ;-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJCc8scuHBG9Abmaiq6SBIhefpHv9ZJcSjCu4n958jUKLEZjFiwEGxDrVeq18dyy9Fp6W0YX-z0LyIuhOnHQqFITQWMqPBPHouUD6HGOiaA7dH11DNTlAeYFmM3x_n4ckFeTNyWFpwKfS_/s1600/rozetki4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJCc8scuHBG9Abmaiq6SBIhefpHv9ZJcSjCu4n958jUKLEZjFiwEGxDrVeq18dyy9Fp6W0YX-z0LyIuhOnHQqFITQWMqPBPHouUD6HGOiaA7dH11DNTlAeYFmM3x_n4ckFeTNyWFpwKfS_/s1600/rozetki4.jpg" height="353" width="545" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Rosettbakkels </i>smażymy z ciasta naleśnikowego, najlepiej z dodatkiem wanilii, oprószamy cukrem pudrem i wcinamy najlepiej na ciepło. Gdy poleżą stają nieco mniej delikatne, ale nadal pyszne. Foremkę kiedyś bez problemu można było dostać na targowiskach u tak-nieładnie-zwanych. "ruskich", którzy przeważnie wcale z Rosji nie byli, dziś można szperać na popularnych serwisach internetowych, oraz w babcinych czy maminych szufladach - warto, bo ciasteczka są przepyszne :-)</div>
<br />
Rosettbakkelse<br />
<br />
1 szkl. mąki<br />
1 szkl. mleka<br />
1 jajko<span style="text-align: justify;">się</span><span style="text-align: justify;"> </span><br />
1-2 łyżki cukru pudru z wanilią<br />
szczypta soli<br />
+ tłuszcz do smażenia<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Składniki wymieszać na gładką masę, odstawić na ok. 30 min. W rondlu rozgrzać tłuszcz do głębokiego smażenia. Foremkę zanurzać na chwilę w gorącym tłuszczu (naprawdę gorącym, inaczej ciasto przylgnie do gwiazdki), następnie w cieście i znów w tłuszczu. Ciasto powinno bez problemu odchodzić od foremki. Rozetki smażyć po ok. 30 sek., osuszyć na papierze, oprószyć cukrem pudrem. Leciuteńkie, słodkie :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-BQEGFp9hILE/VOOE-qaHvdI/AAAAAAAAD78/sq9AUA09VFE/s1600/rozetki1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-BQEGFp9hILE/VOOE-qaHvdI/AAAAAAAAD78/sq9AUA09VFE/s1600/rozetki1.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-2333930400492557182015-02-12T19:32:00.000+01:002015-02-17T19:17:25.392+01:00Pączki bardzo dobre<div style="text-align: justify;">
Niemal dokładnie 3 lata temu pisałam o <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2012/02/faworki-czyli-chrust.html" target="_blank">faworkach</a>, o faworków smażeniu, górach mąki, litrach tłuszczu i zastępach leciutkich, kruchutkich faworków, które pojawiały się w domu dziadków w okolicach Tłustego Czwartku. Babcia bowiem odkąd pamiętam karnawałowo specjalizuje się w faworkach, pączki natomiast to domena babcinej siostry, cioci Karolci. Ciocia rok w rok ustawia na krześle sporą misę, zagniata ciasto i góry mąki (bo przecież wiadomo, <i>z mniej niż kila mąki rąk brudzić..</i>), jajek, masła zamienia na pączki. Przepis na te pączki to przepis z jakiejś starej książki, mam przed oczami okładkę, ale za nic nie wymyślę, kto jest autorem ani co to za książka, pewnie jakaś Kuchnia polska, po prostu. Ciasto w każdym razie jest bardzo delikatne, lejące, nie ma mowy o zagniataniu go na blacie, jedyna opcja to wyrabianie w misie (mam zresztą wrażenie, że siostry lubują się w tego typu ciastach, makowiec babci to też ciasto, że<a href="http://przy-stole.blogspot.com/2012/12/swieta-makowce.html" target="_blank"> "bez kija nie podchodź"</a> :D).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kilka lat temu trafiłam na przepis konkurencyjny dla pączków cioci Karoli, przepis na pączki bardzo dobre Maryi Disslowej. Pączkowa rewelacja! Wiem to już od dawna, że jeśli chodzi o ciasto drożdżowe to Basi mogę wierzyć w 200%, jak na prawdziwą miłośniczkę ciast drożdżowych przystało, Basia piecze same drożdżowe perełki, w dodatku skórka cytrynowa w przepisie, no ach.. :-) Więc gdy zobaczyłam u Basi pulchniutkie, złociutkie, oprószone cukrem pudrem <a href="http://makagigi.blogspot.com/2010/02/na-paczki-na-chrust-sodki.html" target="_blank">pączki bardzo dobre</a>, nie mogło być inaczej, smażyłam w mig :-) I smażę rok w rok :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-opWBkQr2U6s/VN9qHaGbEoI/AAAAAAAAD7o/NFtIWz5IoCs/s1600/paczki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-opWBkQr2U6s/VN9qHaGbEoI/AAAAAAAAD7o/NFtIWz5IoCs/s1600/paczki.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nie podejmę się oceniać, które z pączków są lepsze, jedne i drugie to prawdziwe mercedesy, żeby nie mieć dylematów, zwykle smażę pączki Disslowej a na te drugie wpadam do cioci :-) </div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli jeszcze w tym roku nie smażyliście żadnych łakoci w głębokim tłuszczu, to namawiam gorąco, czym prędzej lećcie do kuchni szukać schowanego specjalnie na tą okazję słoiczka róży, ścierać skórkę cytrynową, oto przepis na wcale nie bardzo dobre, a doskonałe! pączki :-)</div>
<br />
Pączki bardzo dobre Maryji Disslowej:<br />
<br />
500 g mąki<br />
25-30 g drożdży<br />
6 żółtek,<br />
80 g cukru<br />
100 g masła<br />
250 ml mleka<br />
szczypta soli<br />
1 łyżka rumu<br />
skórka otarta z 1 cytryny<br />
+ <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2010/06/roza.html" target="_blank">róża</a> do nadziewania<br />
+ cukier puder lub lukier<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Z drożdży, odrobiny mąki i mleka zrobić rozczyn. Z żółtek i cukru utrzeć kogel-mogel, dodać mąkę, rozczyn, mleko, wymieszać, dodać miękkie masło, skórkę, rum, wymieszać, wyrobić gładkie, elastyczne ciasto (ok. 15 min.). Ciasto odstawić do wyrośnięcia. Odrywać nieduże porcje, rozgniatać na dłoni, nadziewać odrobiną róży, zlepiać dokładnie i formować pączki, układać na blacie złączeniem do dołu. Poczekać ok. 30 min. aż pączki się napuszą, w tym czasie można zacząć rozgrzewać tłuszcz (do tłuszczu można dodać kapkę spirytusu bądź rumu). Pączki smażyć partiami, z jednej strony pod pokrywką, z drugiej strony odkryte (do tłuszczu wkładamy pączki odwrotnie niż leżały na blacie, czyli złączeniem do góry). Osączyć z tłuszczu, polukrować albo pocukrować i już :-) Tzn.<i> i wcinać</i> ;-)</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-44890660939878853312015-02-04T20:09:00.000+01:002015-02-04T20:09:00.066+01:00Boží milosti<div style="text-align: justify;">
Szukając informacji, skąd wzięła się nazwa czeskich faworków, czyli tytułowych <i>božích milosti</i>, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Np. tego, że słodkości te smażono nie tylko z okazji karnawału i ostatków (albo jak kto woli mięsopustu i zapustów - znacie kogoś, kto używa jeszcze tych nazw?), ale też na Wielkanoc. Oraz tego, że pełen kosz božích milosti (razem z kurą i rosołem z tejże), zanoszono dla wzmocnienia i nabrania sił kobiecie, która właśnie urodziła dziecko. I tego, skąd wzięła się nazwa polskich <i>božích milosti</i>, czyli faworków* :-) Ale skąd wzięła się nazwa czeskich faworków, czyli <i>božích milosti</i>, tego akurat się nie dowiedziałam. Jedyne w miarę przekonujące <a href="http://m.rozhlas.cz/brno/zpravodajstvi/_zprava/v-uherskem-hradisti-se-ucili-smazit-koblihy-a-bozi-milosti--1013857" target="_blank">wyjaśnienie</a>, na które trafiłam, to takie, że nazwa ta (po polsku to dosłownie <i>boże łaski</i>, <i>boża litość</i>) oznaczać może odpuszczenie wszystkich nieprzyzwoitości, na które człowiek w czasie karnawału, czyli w czasie, kiedy wszystko wolno, sobie pozwala :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Także jeśli macie ochotę nieprzyzwoicie poobjadać się smażonymi łakociami, to myślę, że te będą idealne! ;-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-STLpm6dgJsY/VNJarCtZaXI/AAAAAAAAD7E/hBW7yxKMjhE/s1600/bozi_milosti5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img 345="" border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-STLpm6dgJsY/VNJarCtZaXI/AAAAAAAAD7E/hBW7yxKMjhE/s1600/bozi_milosti5.jpg" height="520 width=" /></a></div>
<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
<i>Boží milosti</i>, to nic innego jak czeska wersja <i>faworków </i>(czyli chrustu). Zazwyczaj mają kształt przeróżnie ponacinanych prostokątów (najczęściej chyba w paski lub z dziurką w środku, ale np. <a href="http://www.apetitonline.cz/recepty/5920-bozi-milosti.html" target="_blank">tu </a>można zobaczyć faworkowe ptaszki). Przepisy, na które trafiłam, różnią się między sobą minimalnie, od polskich faworków natomiast różnią się przede wszystkim nieco mniejszą ilością żółtek/jajek, przez co, wydaje mi się, są nieco mniej delikatne. Rewelacyjnym dodatkiem natomiast jest wg mnie skórka cytrynowa i rum, bardzo polecam. Autorka książki <i>... Ale máma to vařila líp</i>, z której korzystałam, wspomina też o karnawałowych różach, przygotowywanych z tego samego ciasta, dokładnie takich samych jak karnawałowe róże <i>v Polsku</i> :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Boží milosti</i> (przepis Kamili Skopove):</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
250 g mąki (półgrubej/średniej)</div>
<div style="text-align: justify;">
30 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
2 żółtka</div>
<div style="text-align: justify;">
1 jajko</div>
<div style="text-align: justify;">
sok i skórka z 1 cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
2 łyżki rumu</div>
<div style="text-align: justify;">
szczypta soli</div>
<div style="text-align: justify;">
+ tłuszcz do smażenia</div>
<div style="text-align: justify;">
+ cukier puder</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ze wszystkich składników zagnieść i wyrobić (albo wytłuc wałkiem) gładkie i elastyczne ciasto. Rozwałkować cieniuteńko, wykrawać radełkiem czworokąty, każdy czworokąt ponacinać lub zrobić dziurki. Smażyć w głębokim tłuszczu na jasno-złoto, jeszcze ciepłe oprószyć cukrem pudrem. I wcinać :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
*Przy okazji polecam śliczny czeski blog Laskominy od Maryny, na którym znajdziecie m.in. <a href="http://www.laskominyodmaryny.cz/2013/02/faworki-polske-bozi-milosti.html" target="_blank">faworkowy wpis</a> :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-68149533356322943302015-02-02T19:09:00.000+01:002015-02-04T16:10:14.177+01:00Królik, wino, rozmaryn<div style="text-align: justify;">
Przez chwilę zastanawiałam się, czy królik w ogóle powinien się tu znaleźć. Jedyne bowiem królicze zdjęcia, jakie posiadam to te "z produkcji", zdjęcia gotowego dania brak. Ale ponieważ królicze mięso nie jest u mnie daniem codziennym (w ogóle mięso przygotowuję raczej rzadko, ale za to dobre! :-)) to pokażę co mam :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A mam coś pysznego ;-) Królik duszony w winie z rozmarynem i musztardą to jedno z moich ulubionych dań "odświętnych" czyli nieczęstych właśnie, bo przecież nie zawsze muszą być święta by królika zrobić, ale święto jest, gdy królik w winie pojawia się na stole :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
Kiedyś nie miałam zbyt dobrego zdania o króliczynie, kojarzyła mi się z "mięskiem dla dzieci", razem z cielęciną, którą <a href="http://cosniecos.blox.pl/2014/11/Zrazy-zawijane-i-duszone-buraki.html" target="_blank">Ptasia</a>, moim zdaniem niezwykle trafnie, określiła jak "ciam, ciam". <i>Ciam ciam</i> przez pół dnia, a i tak nie da się tego mdłego mięsa pogryźć*. Chyba że rzeczywiście w niemowlęcych papkach. Na szczęście z czasem przekonałam się, że każde mięso dobrze przyrządzone jest dobre, a królika w sosie winno-rozmarynowym, o ile tylko będziemy go przez odpowiedni czas dusić, spartolić się po prostu nie da. Więc zapraszam :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-VDdSsTG3mcE/VM-eVZ9rC1I/AAAAAAAAD5U/Jo7iVFGj3Uk/s1600/krolik.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://3.bp.blogspot.com/-VDdSsTG3mcE/VM-eVZ9rC1I/AAAAAAAAD5U/Jo7iVFGj3Uk/s1600/krolik.jpg" height="353" width="545" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Ulubiony przepis na królika znalazłam lata temu na forum <a href="http://fotoforum.gazeta.pl/72,2,777,89056866,89056866,0,2.html?v=2" target="_blank">Galerii potraw</a>, podała go Karolina, która dziś prowadzi blog Zmysły w kuchni. Danie przygotowuję właściwie dość ściśle wg tego przepisu, uwzględniając wskazówki mojej cioci, odnośnie tego jak królika dusić, żeby jednak nie był <i>ciam ciam</i> (zresztą przepis Karoliny właściwie te wskazówki, zwłaszcza dotyczące czasu duszenia, potwierdza) ;) Równie dobrze sprawdza się oczywiście z całej tuszki jak i z samych nóg, w zależności od tego, co jest akurat dostępne. Podaję najchętniej z kopytkami, bo sos jest przepyszny, a kopytkami rewelacyjnie się przepyszne sosy wyjada. Do tego prosta sałata i niebo w gębie :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<i><br />
</i></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Królik duszony w winie i rozmarynie</i>:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
1 tuszka królicza lub kilka króliczych nóg</div>
<div style="text-align: justify;">
masło + olej do podsmażenia</div>
<div style="text-align: justify;">
3 szalotki</div>
<div style="text-align: justify;">
3 ząbki czosnku</div>
<div style="text-align: justify;">
3 łyżki musztardy z ziarnami</div>
<div style="text-align: justify;">
2 kieliszki białego wytrawnego wina</div>
<div style="text-align: justify;">
400 ml kwaśnej śmietany (18%)</div>
<div style="text-align: justify;">
świeży rozmaryn</div>
<div style="text-align: justify;">
liść laurowy</div>
<div style="text-align: justify;">
sól, pieprz</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Królika posolić, oprószyć pieprzem, obsmażyć szybko na złoto-brązowo na mieszance masła i oleju (samo masło będzie się palić). Mięso odłożyć na bok, na tłuszczu podsmażyć szalotki, pod koniec smażenia dodać czosnek. Z powrotem dodać królika oraz gałązki rozmarynu, liść laurowy, kilka kulek czarnego pieprzu i musztardę. Zalać całość winem, dusić pod przykryciem na małym ogniu min. ok 2 h. Dobrze jeśli królik dusi się w średniowysokiej temperaturze, ale jednak dość długo. Gdy królik jest już dość miękki, dodajemy śmietanę i dusimy jeszcze ok. 30 min. Podajemy z czym lubimy i zajadamy :-)</div>
<br />
*tak tak, wiem że Ptasi nie do końca o to chodziło ;-)<br />
<br />
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-82324031486073551222015-01-13T22:03:00.000+01:002015-02-04T16:10:04.102+01:00Kołaczyki<div style="text-align: justify;">
Dobrego,</div>
<div style="text-align: justify;">
łagodnego</div>
<div style="text-align: justify;">
2015</div>
<div style="text-align: justify;">
:-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cieszę się strasznie, że Nowy Rok, Nowy Rok po tak długiej przerwie zaczynamy właśnie tak. Bo gotowanie cieszy, ale gotowanie na 4, na 6 czy jeszcze więcej rąk to o wiele wiele więcej. Jak mówią Dziewczyny: "byle razem!":-) Kołaczyki, na które zapraszam dziś z Basią i Eweliną, piekłyśmy po raz pierwszy na 4 ręce u Basi w Pradze, dzisiejsza powtórka już na rąk 6, bo i z Ewelinką, trochę bardziej wirtualna, ale i to dobre, byle razem :-)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-O2OQaV7bk7g/VLWUxNAP2gI/AAAAAAAAD4w/X-bvbI3Vikk/s1600/kolacky.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-O2OQaV7bk7g/VLWUxNAP2gI/AAAAAAAAD4w/X-bvbI3Vikk/s1600/kolacky.jpg" height="350" width="545" /></a></div>
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A i kołaczyki są wspaniałe. To czeskie maleńkie drożdżowe ciasteczka, takie na 1-2 gryzy, ale wyjątkowe, bogate, wyśmienite, nie do podrobienia. Maleńkie ciasteczka, a każde ciasteczko nadziane serem, ozdobione powidłem i posypane kruszonką (jeszcze tylko lukier i cukier puder i będzie pełnia szczęścia ;)). Doskonałe cytrynowe drożdżowe, na dobry Nowy Rok :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<span style="background-color: white; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; line-height: 20.2222232818604px; text-align: left;"><i>Svatební koláčky (wg. Marie Janku Sandtnerove i przepisu z HN):</i></span><br />
<span style="background-color: white; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small; line-height: 20.2222232818604px; text-align: left;"><i><br />
</i></span></div>
<div style="text-align: justify;">
250 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
10 g drożdży</div>
<div style="text-align: justify;">
0,5 szkl. mleka</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g cukru </div>
<div style="text-align: justify;">
wanilia</div>
<div style="text-align: justify;">
skórka otarta z cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
1 żółtko + 1 żółtko i odrobina mleka do posmarowania kołaczyków</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nadzienie I:</div>
<div style="text-align: justify;">
250 g białego tłustego sera</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Nadzienie II:</div>
<div style="text-align: justify;">
powidło węgierkowe</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kruszonka:</div>
<div style="text-align: justify;">
100 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
25 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Zrobić rozczyn drożdżowy, dodać go do mąki, cukru, przypraw, mleka i masła, zagnieść i wyrobić gładkie elastyczne ciasto, odstawić do wyrośnięcia. W tym czasie przygotować nadzienie. Twaróg zetrzeć na tarce lub rozdziobać widelcem, wymieszać z cukrem (można oczywiście zmielić, ale to dodatkowe sprzęty do mycia ;)). Z ciasta formować maleńkie kuleczki, każdą nadziewać twarogiem, układać na blasze i delikatnie rozpłaszczać. W każdym placuszku zrobić dziurkę, posmarować całość żółtkiem rozbełtanym z mlekiem, ozdobić odrobiną powidła, posypać kruszonką, piec na złoto (niecałe 20 min.) w 180'C. Przedobre i razem :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Basiu, Ewelinko, dzięki wielkie i do następnego :-)))</div>
<br />
<br />
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-47303947272274205102014-06-16T21:01:00.000+02:002015-02-04T16:09:47.409+01:00Z truskawkami<div style="text-align: justify;">
Od kilku tygodni w mojej kuchni jest bardzo monotonnie: truskawki, rabarbar, truskawki, rabarbar, truskawki.. Z rodzajami ciast szaleję trochę bardziej, bo było już i kruche i drożdżowe i ucierane, dziś może ukręcę biszkopt? :-) Ale cóż powiedzieć, ta monotonia chyba mi się podoba :-) Dzisiejszy deser zresztą lekko ją burzy, bo truskawki będą i owszem, ale bez ciasta, o! Za to z pysznym kremem i z aromatem kwiatów czarnego bzu, to połączenie jest wspaniałe :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A poza tym znów "deserujemy" wspólnie a Alcią, Anitką, Basią i Majanką, a tym razem i z Polcią, zresztą to chyba Polcia właśnie (z Madzią?) rzuciła pomysł wspólnego pichcenia? Początkowo miało to być tiramisu (tyraj-misiu :-)) truskawkowe, ewoluowało to do czegoś co Basia opisała jako: <span style="font-family: Verdana, Tahoma, Arial, Sans; font-size: 12.727272033691406px; font-style: italic;">W</span><span style="font-family: inherit;"><span style="font-style: italic;">spolny deser z mascarpone a u Moni bez? </span><i>Wspolny z truskawkami, a u Ewelinki i Basi bez :))), </i>ale tu znów ja się wyłamałam i jednak mascarpone będzie, Ewelinka mówi, że i truskawki jednak u Niej będą też, więc zostańmy może przy <i>wspólnym deserze</i> i żeby już nie zanudzać: Dziewczyny, dziękuję baaardzo, chcę więcej a wszystkich zapraszam na smakołyki :-)</span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-7mH68HjjGwg/U582d1AbyFI/AAAAAAAADz8/baXiN_8qesI/s1600/truskawki.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><span style="font-family: inherit;"></span></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Deser, na który zapraszam, to pyszny krem z mascarpone z dodatkiem konfitury z truskawek i bzu i świeżymi truskawkami, chyba trudno o coś bardziej wiosennego, bardziej czerwcowego, a w dodatku tak pysznego :-) Ciekawa jestem, co wymyśliły Dziewczyny? :-)</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Deser truskawkowy z kremem mascarpone:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">konfitura z truskawek i bzu</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">250 g mascarpone</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">50 ml kremówki</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">2 łyżki cukru pudru</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">świeże truskawki do dekoracji</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;"><br />
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: inherit;">Na dno szklaneczek nałożyć po łyżce konfitury. Mascarpone ubić dobrze ze śmietanką i cukrem, nałożyć po kilka łyżek na konfiturę, dobrze schłodzić. Udekorować truskawkami, zaprosić gości i wcinać :-)</span></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-83601921930640723902014-04-14T20:01:00.000+02:002015-02-04T16:09:34.647+01:00Mazurek cytrynowy z wanilią<div style="text-align: justify;">
Jakiś czas temu wpadła w moje ręce książeczka <i>ABC sztuki kulinarnej</i> pań Aliny i Pauliny Fedak. Urocza, powiedziałabym, choć nie przepadam za tym słowem. Ale ona taka właśnie jest, urocza. Całkiem miło przeglądało mi się kolejne rozdziały o jakże intrygujących kulinarnie tytułach:<i> Kuma wpada na ploty, Oblewanie mieszkania, Imieniny małego Jasia, Imieniny dużego Jasia, Oblewamy koniec sesji, Kolacja en deux, Wykazujemy się wobec teściowej, Bardzo młodzieżowe party </i>- dużo tego :-) A co jeden rozdział to niespodzianka. Dla teściowej np. przygotowujemy dania eleganckie, ale nie wystrzałowe (hmm..?), taki <i>paprykarz cielęcy z ryżem</i>, we dwoje nie należy jeść ryb, bo przy świecach ciężko szukać ości, na imprezę młodzieżową zaś najodpowiedniejsze będą<i> kapuściane głowy z jednokęskowymi przekąskami we wszystkich kolorach i rodzajach</i>, ha :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Oburzyłam się jednak niemożebnie przeczytawszy poradę, jakoby aromaty dodawane do wypieków były jak perfumy - wolno używać tylko jednych w jednym cieście. Pomijając fakt, że znam osoby, które całkiem całkiem radzą sobie z mieszaniem perfum (nie pachnąc przy tym perfumerią czyli ble ;-)) to doprawdy - aromaty cytryny i wanilii są wręcz stworzone do tego by je z sobą łączyć, a te właśnie zapachy zostały użyte jako przykład tego, czego mieszać nie należy.. No cóż, z jedzenia ryb przy świecach mogłabym nawet zrezygnować (i zamienić je na jakieś bezościste morskie stwory ;)), jednokęskowe przekąski takoż ujdą, z łączenia cytryny z wanilią jednak nie zrezygnuje, do czego i Państwa serdecznie namawiam :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-GmjaTz0NrgI/U00gDPVCHhI/AAAAAAAADyA/dn2XSc1B8m0/s1600/mazurek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-GmjaTz0NrgI/U00gDPVCHhI/AAAAAAAADyA/dn2XSc1B8m0/s1600/mazurek.jpg" height="409" width="640" /></a></div>
<br />
Cytrynę i wanilię połączyłam piekąc tegoroczny wspólny mazurek - jak co roku spotkałyśmy się wirtualnie z Alcią, Anitką, Basią i Madzią w kuchniach i upiekłyśmy niespodziankowe mazurki, ciekawa jestem co wymyśliły Dziewczyny :-)<br />
<br />
<br />
Mazurek cytrynowy z wanilią:<br />
<br />
Ciasto:<br />
1 szkl. mąki (w tym 1/3 bezglutenowej*)<br />
1 szkl. cukru pudru<br />
50 g masła<br />
1 jajko<br />
<br />
Masa:<br />
40 g masła<br />
40 g cukru<br />
75 ml soku z cytryny<br />
1,5 jajka<br />
skórka otarta z 2 cytryn<br />
1/2 laski wanilii<br />
<br />
Zagnieść ciasto, schłodzić. Masło rozpuścić z cukrem, dodać sok z cytryny oraz skórkę, dobrze wymieszać, dodać jajka. Masę postawić na gazie i mieszając podgrzewać do zgęstnienia. Dodać ziarna z 1/2 laski wanilii, wymieszać. Ciasto rozwałkować cienko, wyłożyć nim formę, schłodzić. Podpiec ok. 15 min. w 180'C (z obciążeniem). Na podpieczony spód cieniutko rozsmarować masę cytrynową, zapiekać 10-15 min. Dobrze schłodzić. Rewelacyjnie aromatyczny :-)<br />
<br />
*ziemniaczana, ryżowa - dzięki dodatkowi mąki bezglutenowej, ciasto jest jeszcze bardziej kruche :-)Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-48666877693044421372014-02-18T20:01:00.000+01:002015-02-04T16:09:11.017+01:00Bigos<div style="text-align: justify;">
Więc bigos. Gotuję bigos przy dobrych wiatrach raz do roku i nie uznaję drogi na skróty. Jeśli kogoś odrzucają przepisy zawierające więcej niż 5 składników, proszę przewinąć, na dole są zdjęcia ;) - w tym przepisie składników jest blisko 25. No i gotuje się minimum 3 dni. I trzeba ubrudzić 4 garnki i patelnię. I ze dwie miski. I deski do krojenia. I trzeba dużo i drobno kroić! I szatkować. A i w dodatku "śmierdzi" kapustą i cebulą. No. Ale warto :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-9i_kZfpbzg8/UwIegqGTU9I/AAAAAAAADw0/MwTIJ6wkK-s/s1600/bigos1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-9i_kZfpbzg8/UwIegqGTU9I/AAAAAAAADw0/MwTIJ6wkK-s/s1600/bigos1.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
Bigos gotuję na kapuście białej i kiszonej - mniej więcej pół na pół. Kiszoną mam zawsze własną więc znam mniej więcej jej kwaśność, nie płuczę jej, dodam, że kapustę kisi się u nas z kminkiem - podobno to nie jest jakoś szczególnie popularne więc jak ktoś ma inną to można sobie kminek dopisać do listy składników. Z zasady do bigosu nie dodaję czystej wody. Kapusty duszę w wywarach - kiszoną - "świątecznie", w grzybowym, białą zaś w wywarze z wędzonych żeberek. Jeśli nie mam wędzonych żeberek, wywar gotuję na wędzonych kościach albo choćby i wędzonym boczku (choć boczek akurat najmniej mi tu leży, bo jest zwykle jednak pierońsko słony). Całość duszę na alkoholu - raczej mocnym, dla zaostrzenia smaku (+ oczywiście wywary spod kapusty). Fajna jest śliwowica, tym razem spróbowałam nalewki na śliwkach.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeśli chodzi o mięso to różnie - lubię jeśli w bigosie znajdzie się choć trochę dziczyzny, koniecznie kaczka, reszta dowolnie - zwykle jest to kawałek wieprzowiny, choć wołowina albo jagnięcina/baranina też byłaby nie do pogardzenia. I możliwie jak najlepsza kiełbasa, najfajniej jeśli znajdzie się jakaś przyzwoita podsuszana, jałowcowa, albo z dodatkiem dziczyzny (choć na "myśliwskie" nie ma co się nabierać, są zwykle w 100% świńskie), wiejska, ideał to oczywiście domowa. No i owoce. Lubię owocowe nuty w potrawach, w bigosie sprawdzają się rewelacyjnie - koniecznie wędzone węgierki (kalifornijki na siłę przejdą, choć nie wiem czy nie zastąpiłabym ich jednak rodzynkami..), przyjemne są suszone gruszki, dla podkreślenia smaków - świeże jabłko. Przyprawy dość proste - pieprz, ziele, koniecznie jałowiec (sporo, ale jak to z jałowcem, trzeba uważać żeby nie przegiąć), zioła "bigosowe" - czyli majeranek, tymianek i cząber. Do tego oczywiście sól, choć dosalam bliżej końca duszenia - w bigosie jest tyle smaków i aromatów że naprawdę ważne żeby nie zabić tych smaków solą. Ewentualnie (na zdjęciu i w liście składników nie ma), jeśli bigos wyjdzie zbyt kwaśny, dosładzam odrobiną miodu. Aha, mięsa, cebulkę i kiełbasę podsmażam na ptasim tłuszczu, kaczym lub gęsim, jeśli nie miałabym tego tłuszczu, postawiłabym pewnie na wieprzowe skwarki, olej niekoniecznie, ale ten bigos naprawdę nie jest tłusty, to dodatkowy aromat. No i tyle, do roboty :-)</div>
<br />
Bigos:<br />
<br />
1 l kapusty kiszonej (u mnie domowa, kiszona z kminkiem, więc do składników można dopisać i kminek)<br />
1 główka kapusty białej<br />
1-2 kacze nogi (mogą być pieczone)<br />
1/2 kg dziczyzny (tym razem dzik, bodajże karczek)<br />
1/2 kg wieprzowiny<br />
pasek wędzonych żeberek<br />
1 pętko jak najlepszej kiełbasy (najlepiej podsuszanej, np. jałowcowej)<br />
2 cebule<br />
3-4 ząbki czosnku<br />
kilka łyżek gęsiego lub kaczego smalcu<br />
solidna garść suszonych grzybów (prawdziwki, podgrzybki, koźlaki)<br />
solidna garść wędzonych węgierek<br />
garść suszonych gruszek<br />
liście laurowe - min. 10<br />
czarny pieprz w ziarnach - dużo, garść<br />
ziele angielskie - sporo, z 16 ziaren<br />
jałowiec - też nie żałować, nawet i 24 szt. ;)<br />
1 czubata łyżeczka suszonego majeranku<br />
1 czubata łyżeczka suszonego tymianku (a jeszcze lepiej świeży)<br />
1 czubata łyżeczka suszonego cząbru<br />
1 jabłko (raczej kwaśne)<br />
100 ml nalewki na śliwkach, śliwowicy, wódki, ew. wino (ok. 0,5 l)<br />
sól (może być z odrobiną wędzonej)<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Grzyby zalać wrzątkiem, odstawić do zmięknięcia, ugotować. W drugim garnku ugotować wędzone żeberka (do miękkości). Śliwki i gruszki zalać wrzątkiem. Białą kapustę drobno poszatkować. Mięsa pokroić w ok. 2 cm kostkę, obsmażyć na gęsim smalcu. Ugotowane grzyby i żeberka wyjąć z wywarów, wywary zachować. Do jednego garnka wrzucić kapustę kiszoną, do drugiego białą, kiszoną zalać gorącym wywarem z grzybów + liście laurowe, pieprz, ziele, jałowiec, białą - wywarem z wędzonych żeberek z takimi samymi przyprawami - obie podgotować (aż zmiękną),. Żeberka obrać z kości, grzyby, osączone śliwki i gruszki pokroić średnio drobno, grzyby dodać do gotującej się kiszonej kapusty. Gdy kapusta (obie kapusty) będzie miękka, w dużym (8 l) garnku układać warstwami: wymieszane kapusty doprawione ziołami (z wywarami i przyprawami), mięso, kapustę, mięso itd. Zacząć dusić. Drobno posiekać cebulę i czosnek, kiełbasę pokroić w kosteczkę - wszystko razem podsmażyć na złoto na gęsim smalcu, dorzucić do gara, dorzucić też śliwki i gruszki oraz pokrojone w kostkę lub starte jabłko - wymieszać. Całość podlać alkoholem, dusić, co jakiś czas mieszając, ok. 1 h. Schować do zimnego, kolejnego dnia wyjąć, pogotować, znów do zimnego i tak ze 3-4 dni. Warto :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-BzvQkny38k4/UwIezuHpkHI/AAAAAAAADxM/dMXwFYKDQPM/s1600/przyprawy_bigos.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://2.bp.blogspot.com/-BzvQkny38k4/UwIezuHpkHI/AAAAAAAADxM/dMXwFYKDQPM/s1600/przyprawy_bigos.jpg" height="345" width="520" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-TOu0p3HAqY8/UwIewr1lRBI/AAAAAAAADxE/ohZ0NPnvTtw/s1600/miesa_bigos.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-TOu0p3HAqY8/UwIewr1lRBI/AAAAAAAADxE/ohZ0NPnvTtw/s1600/miesa_bigos.jpg" height="345" width="520" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-Lhlx-HDBl5Q/UwIetuNcc5I/AAAAAAAADw8/vePShpw8QV0/s1600/bigos_warzywa.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-Lhlx-HDBl5Q/UwIetuNcc5I/AAAAAAAADw8/vePShpw8QV0/s1600/bigos_warzywa.jpg" height="345" width="520" /></a></div>
<br />
<br />
PS. Długi przepis więc bez historyjek, zresztą co tu pisać o bigosie ;) Ale zdjęcia opisane :-)<br />
PS.1. O bigosie piszemy dziś z Basią i Eweliną - strasznie się cieszę :)))Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-58591937432106891562014-02-06T21:45:00.000+01:002015-02-04T16:08:44.090+01:00Ma'amoul<div style="text-align: justify;">
Do pieczenia i gotowania motywować mnie nie trzeba*, do napisania notki czasem - owszem, tak. A może po prostu przyjemniej wszystko robić w towarzystwie? :-) Przecież te ciastka piekłam już nie raz, ba, od kilku lat mam zachomikowane zdjęcia, a notki nie ma, hmm.. Po sukcesie (wirtualnie) wspólnego pieczenia torcików z Bad Ischl z Madzią, a wcześniej jeszcze ciasteczek z Alcią, Anitką, Basią i Madzią dziś więc kolejne "wspólne" ciasteczka, bliskowschodnie ma'amoul, tym razem upieczone w czterech kuchniach - dwóch warszawskich, jednej praskiej i jednej mazurskiej :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
"Mamule" pierwszy raz jadłam u Basi, od Basi też dostałam śliczną foremkę (dziękuję** :-)), która przez większą część roku stanowi ozdobę mojej kuchni, raz na ruski rok bywa jednak odkurzana i używana jak należy czyli do pieczenia ciasteczek. Ale że to tak naprawdę ciasteczka świąteczne to taki stan rzeczy jest chyba właściwie w porządku ;) O ma'amoul wszystko co da się napisać napisała chyba Basia, więc nie będę przepisywać wpisów Basi tylko zaproszę Was na ciastka :-)</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW_wLnsVEZ6EHYIbaulupmpPx0x5xx2dzVUp3Wz9g4GjDM_piEV_mpds-1aEgiWhzD3Pa2PTFCg0wR7c5W1TAuGBYkltFgmJAlY3joNohdU2OtV9SjFbPyqsTHhVul0RS0-28ctR75I7SW/s1600/maamoul.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjW_wLnsVEZ6EHYIbaulupmpPx0x5xx2dzVUp3Wz9g4GjDM_piEV_mpds-1aEgiWhzD3Pa2PTFCg0wR7c5W1TAuGBYkltFgmJAlY3joNohdU2OtV9SjFbPyqsTHhVul0RS0-28ctR75I7SW/s1600/maamoul.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Ma'amoul to kruche ciasteczka z nadzieniem daktylowym lub orzechowym, wzbogacone bliskowschodnimi aromatami mahlabu i wody różanej, słodkie od miodu bądź daktyli, rewelacyjne. Formować je można bądź to za pomocą specjalnej foremki (tabi) bądź za pomocą rąk i szczypczyków, obie wersje są bardzo ładne i wcale nie tak pracochłonne jak by się mogło wydawać :-) Dziś ma'amoul orzechowe, moje ulubione :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ma'amoul - za Basią i Encyklopedią kuchni żydowskiej Gila Marksa:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: 85%;"> <span style="font-size: small;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">1 szklanka mąki</span></span></span><span style="font-size: small;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br />
1 szklanka krupczatki lub kaszy manny<br />
100 g masła<br />
kilka łyżek wody</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">1-2 łyżki wody różanej <br />
szyczypta soli<br />
1/2 łyżeczki mahlabu (posiekanego nożem lub utartego w moździerzu)</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">+ 200 g orzechów włoskich</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;">4 łyżki miodu</span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-size: small;"><span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><br />
</span></span> <span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="font-size: 85%;"><span style="font-size: small;">Z mąki, kaszy, soli, mahlabu, wody różanej i masła zagnieść ciasto, jeśli "się nie trzyma" - dodać odrobinę wody. Orzechy posiekać dość drobno bądź lekko zmielić, wymieszać z miodem. Z ciasta odrywać niewielkie porcje, rozpłaszczać w ręku, umieścić w foremce, do środka nałożyć po 1-2 łyżeczki nadzienia z orzechów, skleić ciasteczka, nadmiar ciasta odkroić nożem. Piec na blado w 180'C (10-15 min., zależy od wielkości ciasteczek), oprószyć cukrem pudrem. Aromatyczne, pyszne :-) Basiu, Kasiu, Madziu, dzięki :-)</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="font-size: 85%;"><span style="font-size: small;">*ale zdemotywować łatwo ;)</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Times,"Times New Roman",serif;"><span style="font-size: 85%;"><span style="font-size: small;">** Basi, czy ona jest z orzecha? Zawsze zapominam spytać ;-) </span></span></span></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-2972351338225851522014-01-27T12:00:00.000+01:002015-02-04T16:08:26.981+01:00Ischler Törtchen <div style="text-align: justify;">
Z <i>torcikami z Bad Ischl</i> po raz pierwszy spotkałam się lata temu w Serbii, choć wówczas nie miałam pojęcia, że mają one cokolwiek wspólnego z austro-węgierskimi łakociami, którymi ponoć zajadał się Franz Josef. A nawet gdybym wiedziała to bym nie uwierzyła, ewentualnie zwątpiła w gust Najjaśniejszego, bo ciasteczka te delikatnie mówiąc były mało smaczne. <i>Išleri</i>, bo o nich mowa to jedne z serbskich świątecznych ciasteczek, w <a href="http://www.armenianfunguscake.com/wp-content/uploads/2012/08/IMG_0047.jpg" target="_blank">komercyjnym wydaniu</a> dostępne jednak również przez cały rok i popularne mniej więcej tak jak nasze <i>Delicje</i>. I, jak już wspomniałam, dość wstrętne ;) Dwa biszkopto-podobne ciasteczka o aromacie całego bukietu tych E, których naprawdę nie mam ochoty jeść, z czego jedno oblane czekoladą i przełożone<i> <a href="http://en.wikipedia.org/wiki/Eurocrem" target="_blank">Eurocremem</a></i> (łakoć, który mnie odrzuca i sztandarowy produkt serbskiego przemysłu cukierniczego - krem w dwóch kolorach - jasnym i ciemnym - jasny podobno waniliowy, ciemny orzechowy, jeden i drugi - właściwie tylko niemożebnie słodki ;-)).</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Po latach znalazłam<i> Išelske dortičky</i> w <i>Sandtnerce</i>, mojej ulubionej czeskiej <i>kuchařce</i>, wyszperałam gdzieś przepis na<i> išleri</i> w dużo ciekawszej formie niż ta sklepowa, jednak dopiero, gdy całkiem nie tak dawno temu, dzięki Ptasi, trafiłam na <i>Wiedeńską kuchnię Ciotki Herthy</i>, a w niej na <i>torciki z Bad Ischl</i>, postanowiłam je wreszcie upiec. I oczywiście okazało się to strzałem w dziesiątkę - <i>torciki z Bad Ischl</i> są pyszne i, jak nie trudno się domyślić, niewiele mają wspólnego z ich przemysłową wersją. Przy okazji szperania w czeluściach internetu w poszukiwaniu informacji o torcikach trafiłam też na kilka ciekawostek, między innymi na taką, że w Bad Ischl właśnie miały miejsce zaręczyny cesarza Franciszka Józefa i (wówczas jeszcze nie) cesarzowej Sissi, co niewątpliwie podnosi atrakcyjność tych ciasteczek o kolejnych kilka punktów :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho8Y7_HPKeJC9DLGjgk1MZNPaUdIS_CRszgk-MdIorgVwum8MOV_xKoliXme0QzGoMA-mSH44Epp_yQGQi98GmHNz5c6E99XyxJLa8T-amAqU6zSCpaVZyAiokpSqfvapbhj-rUVR5OXh4/s1600/ischler11.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEho8Y7_HPKeJC9DLGjgk1MZNPaUdIS_CRszgk-MdIorgVwum8MOV_xKoliXme0QzGoMA-mSH44Epp_yQGQi98GmHNz5c6E99XyxJLa8T-amAqU6zSCpaVZyAiokpSqfvapbhj-rUVR5OXh4/s1600/ischler11.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<i>Ischler Törtchen</i> to smakołyk bardzo elegancki choć tak naprawdę prosty, prosty w szlachetny sposób, nieprzekombinowany, taki w sam raz. To dwa kruche, maślano-migdałowe ciasteczka przełożone kremem bądź konfiturą, oblane czekoladą i udekorowane orzechami. Bardzo pyszny, idealny do kawy, najlepiej tej z chłopcem w tureckiej czapce w logo :-)<br />
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"><i>Ischler</i> <i>Törtchen</i>, czyli <i>torciki z Bad Ischl</i> (za <i>Tante Hertha Vienesse Kitchen</i> i Sandtnerovą):</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st">Ciastko:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st">250 g mąki<br />
140 g masła<br />
80 g cukru<br />
40 g zmielonych migdałów<br />
1 duże żółtko<br />
1 łyżka mleka<br />
40 g cukru pudru</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st">Krem:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
100 g cukru<br />
3 żółtka<br />
odrobina mielonej wanilii<br />
1 łyżeczka rumu<br />
20 g konfitury z czerwonej porzeczki<br />
150 g uprażonych orzechów laskowych</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
lub:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
100 ml ulubionej konfitury (najlepiej morelowej lub z czerwonej porzeczki, pomarańcze też sprawdziły się świetnie)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
+ czekolada i masło w proporcjach ok: 3:2</div>
<div style="text-align: justify;">
+ orzechy do dekoracji (u mnie pistacje)</div>
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st">Z mąki, masła, migdałów, cukru, żółtka i mleka zagnieść ciasto kruche, schłodzić, rozwałkować, wycinać kółka 6 cm, schłodzić, upiec na złoto 12-15 min. w 180'C. Przygotować krem: z żółtek, cukru i rumu utrzeć gęsty, puszysty kogel-mogel (można na parze), połączyć z konfiturą i uprażonymi, posikanymi orzechami. Składać po dwa ciasteczka przekładając konfiturą lub kremem, oblać glazurą czekoladową, udekorować. Podać na białych talerzykach i czuć się jak na wczasach w Bad Ischl ;-) </span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-5OR0FnRJnEM/UuY-VdJTKNI/AAAAAAAADwQ/m9BPtbnQexo/s1600/ischler10.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-5OR0FnRJnEM/UuY-VdJTKNI/AAAAAAAADwQ/m9BPtbnQexo/s1600/ischler10.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"><br />
</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span class="st"> PS. Ciasteczka piekłyśmy razem z <a href="http://kuchniaszczescia.pl/" target="_blank">Madzią - Tili</a>, Madzia jakiś czas temu ochrzciła mnie ciasteczkowym potworem (choć oficjalnie twierdzi że mistrzynią ;)) więc nie miałam wyjścia, musiałam zmusić Ją do wspólnego pieczenia.. ciasteczek oczywiście ;-) Madzia, dzięki wielkie za przemiłe, kuchenno-wirtualne czwartkowe popołudnie :-) </span></div>
<br />Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-20817853915384641512014-01-20T20:01:00.000+01:002015-02-04T16:07:43.861+01:00Berlinerkranser, czyli berlińskie wianuszki<div style="text-align: justify;">
<i>Berlinerkranser</i> z Berlinem wspólną mają tylko nazwę, tak naprawdę to jedne z norweskich świątecznych ciasteczek. Nie jest tajemnicą że uwielbiam piec ciasteczka, zwłaszcza zimą, zwłaszcza malutkie, w ładnych kształtach i ciekawych smakach. Z okazji świąt jestem zwykle wierna austro-węgierskiej klasyce i pierniczkom, jak już nie raz pisałam - <i>waniliowe rogaliki</i>, <i>lineckie ciasteczka "z dżemikiem"</i> i pierniczki to moje <i>must have</i> w grudniowy czas, bez okazji sięgam jednak i do innych kuchni - radość moja była więc wielka, gdy całkiem nie tak dawno temu odkryłam nowe ciasteczkowe źródełko czyli Skandynawię.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Okazuje się bowiem, że ważną świąteczną tradycją na północnych wybrzeżach Bałtyku jest przygotowywanie siedmiu rodzajów ciastek. Ciasteczka w większości są zupełnie inne niż wszelkie dotychczas mi znane ciasteczka niemieckie, szwajcarskie czy czeskie, co ciekawe przygotowywane są trzema metodami: mogą być pieczone w piecu, pieczone w specjalnych dekoracyjnych "żelazkach" (podobnie jak wafle/gofry) lub smażone w głębokim tłuszczu. W 1992 norweski dziennik <i>Aftenposten</i> przeprowadził wśród Norwegów ankietę, na temat tego jakie ciasteczka obowiązkowo znajdują się wśród ich "siedmiu rodzajów" - najwyżej uplasowały się: żelazkowe <i>Goro</i> i <i>Krumkaker</i>, smażone w tłuszczu <i>Smultringer</i> i <i>Fattigmann</i> oraz pieczone <i>Sandkaker</i>, <i>Sirupsnipper</i> i właśnie <i>Berlinerkranser</i>, od których zaczęłam testowanie norweskich ciasteczkowych przepisów :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://4.bp.blogspot.com/-ZyOGSUowl_Y/Ut1qPuBs9tI/AAAAAAAADv0/jst1n5VdwvU/s1600/berlinerkranser.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://4.bp.blogspot.com/-ZyOGSUowl_Y/Ut1qPuBs9tI/AAAAAAAADv0/jst1n5VdwvU/s1600/berlinerkranser.jpg" height="520" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Berlinerkranser</i> to niezwykle kruche ciasteczka w kształcie wianków, których bardzo atrakcyjnym elementem jest cukrowa posypka - bardzo lubię cukier więc wszelkie posypki z cukru albo ciekawe rodzaju cukru dodawane do ciasta zawsze przyciągają moją uwagę (i apetyt :-). Poza tym są bardzo łatwe w przygotowaniu, rewelacyjne nie tylko od święta :-) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Berlinerkrenser</i> czyli <i>berlińskie wianuszki</i> - przepis na podst. <a href="http://gryskjokkenskriverier.blogspot.com/2011/12/berlinerkranser-fra-henriette-schnberg.html" target="_blank">Griskøkkenskriverjer</a>, mniej więcej 1/5 porcji:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
150 g mąki</div>
<div style="text-align: justify;">
1 żółtko ugotowane</div>
<div style="text-align: justify;">
1 żółtko surowe,</div>
<div style="text-align: justify;">
125 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
75 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
+białko i cukier perłowy </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ugotowane żółtko rozgnieść widelcem, wymieszać z surowym, całość utrzeć z cukrem, dodać mąkę, wymieszać, dodać zimne masło, zagnieść, schłodzić. Z ciasta uturlać wałeczki, krzyżując końce każdego wałeczka uformować kółka - wianuszki. Mi najłatwiej odważyć sobie równe porcje ciasta (ok. 8g), robić wałeczki ok. 10 cm długie i wtedy je zwijać. Można też ukulać jeden długi wałek i pokroić go na równe kawałki. Ciasteczka ponownie schłodzić, każde zanurzyć w lekko ubitym białku i cukrze, piec ok. 8 min. w 180'C. Niezwykle kruche, słodkie, pyszne :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Ciasteczka piekłyśmy razem z<a href="http://kuchniaalicji.blogspot.com/" target="_blank"> Alcią</a>, <a href="http://atinabc.blox.pl/html" target="_blank">Anitką</a>, <a href="http://makagigi.blogspot.com/" target="_blank">Basią </a>i <a href="http://majanaboxing.blox.pl/html" target="_blank">Madzią</a> - i jak zawsze było super :-) Dziewczyny kochane dziękuję i do następnego :-))) </div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-15533928050315371982014-01-16T18:25:00.000+01:002015-02-04T16:07:20.022+01:00Bliny<div style="text-align: justify;">
Nowy Rok przywitaliśmy <i>blinami</i> (m.in. :-)), <i>blinami</i> witam się z Wami w Nowym Roku :-) Według mojej książki o kuchni rosyjskiej (<i>Culinaria Russia</i> Konemanna) to danie obowiązkowe przy świętowaniu wszelkich możliwych okazji, popularne zresztą i na codzień, <i>bliny</i> bowiem to dosłownie tyle co <i>placki</i>. I jak to placki - mogą być przeróżne - duże, przypominające naleśniki, malutkie placuszki podobne do racuchów czy <i>pankcake'ów</i>, z mąki takiej czy innej, z ziemniakami lub bez, na drożdżach, na sodzie - możliwości są niemal nieograniczone. Te, które zazwyczaj mamy na myśli, mówiąc "bliny" to przeważnie bliny gryczane bądź pszenno-gryczane, drożdżowe, te, o których Aleksand Kuprin pisał, iż są <i>okrągłe, złote i gorące jak słońce</i>.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
W smaku <i>bliny</i> są dość neutralne, ich atrakcyjność polega na możliwości łączenia z przeróżnymi dodatkami. Dodatki dobrze żeby były bardziej wyraziste, ja najbardziej lubię bliny na słono (i to tak konkretnie słono, na codzień nie przepadam za nadmiarem soli, słone dodatki do blinów jednak uwielbiam), pyszne są też na słodko - z konfiturami. Słone dodatki do blinów bardziej odświętnych to najczęściej kawior, wędzony łosoś i inne wędzone ryby, kapary, sardele, gotowane na twardo jajka, czasem wołowina lub podroby i obowiązkowo gęsta kwaśna śmietana, nie odświętnie często podaje się <i>bliny</i> z tzw. <i>maczaniem</i> - sosem na bazie mleka, jajek i podsmażonej słoniny/boczku. My nasze sylwestrowe bliny jedliśmy z kawiorem (co prawda nie z bieługi, a ze śledzia, ale bardzo smaczny ;-)), łososiem i słupkami marchewki, atrakcyjności zdecydowanie dodało im też smażenie w kuchni bez światła ;-), usmażone tak po prostu, gwarantuję, że będą równie pyszne :-)</div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://1.bp.blogspot.com/-LRx9QWMxddA/UtqXukqWsKI/AAAAAAAADvg/WF5k4FxM4jk/s1600/bliny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-LRx9QWMxddA/UtqXukqWsKI/AAAAAAAADvg/WF5k4FxM4jk/s1600/bliny.jpg" height="345" width="520" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Bliny</i> robiłam z przepisu, który kilka lat temu (również z okazji Nowego Roku) zamieściła u siebie <a href="http://cosniecos.blox.pl/2009/01/Bliny-na-Nowy-Rok.html" target="_blank">Ptasia</a>, wybrałam przepis na <i>bliny pszenno-gryczane</i>, przepis jest naprawdę dobry. Bliny wychodzą rewelacyjnie puszyste i leciutkie, można smażyć malutkie placuszki jak u Ptasi, można większe, jak kto lubi :-) </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Bliny pszenno-gryczane</i> - przepis Hyginy Sehin z Kuchni rosyjskiej za Ptasią*:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
250 g mąki pszennej</div>
<div style="text-align: justify;">
200 g mąki gryczanej</div>
<div style="text-align: justify;">
0,75 ml mleka</div>
<div style="text-align: justify;">
3 jajka</div>
<div style="text-align: justify;">
15 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
30 g drożdży</div>
<div style="text-align: justify;">
15 g tłuszczu</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Drożdże wymieszać z 1/3 ilości letniego mleka, zasypać cukrem i 1/2 mąki pszennej. Wyrobić, przykryć ściereczką, odstawić do podwojenia objętości. Następnie dodać sól, masło, żółtka i pozostałą mąkę.Ciasto stopniowo rozprowadzić ciepłym mlekiem i odstawić do wyrośnięcia. Do podwojonego ciasta dodać ubite na pianę białka, odstawić na 15 minut. Po tym czasie smażyć z obu stron na posmarowanej słoniną patelni.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
* W oryginalnym przepisie mleka jest tylko 0,5 l, Ptasia poleca dodać min. 0,75, ja dodałam chyba jeszcze więcej, masa ma mieć konsystencję gęstej śmietany i dać się wylewać na patelnię. Za pierwszym razem nie postępowałam wg powyższej instrukcji, wszystkie składniki (prócz piany z białek) wymieszałam od razu i wyszło właściwie tak samo :-)<br />
** zdjęcie wyjątkowo robione na drugi dzień (ale bardzo chcę podzielić się z Wami przepisem, bo uważam że jest świetny), tuż po usmażeniu są zdecydowanie ładniejsze.. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
PS. Jeszcze kilka nowinek - od jakiegoś czasu Stoliczek ma swoją stronę na facebooku: https://www.facebook.com/blogstoliczkunakryjsie - wielu z Was już na nią trafiło, bardzo serdecznie zapraszam :-) Wpisy tam są zdecydowanie krótsze, ale za to częściej :-) Stoliczek udziela się też lokalnie, na stronie <a href="http://szczytnoonline.pl/">szczytnoonline.pl</a> w rubryce <i>Gotuj z nami</i>, również zapraszam, również serdecznie :-)<br />
PS. 1. I z lekkim opóźnieniem, ale jako że to pierwszy wpis w 2014, to życzę wszystkim dobrego Nowego Roku, pięknego, szczęśliwego :-)</div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-5634988866366852702013-11-30T20:38:00.000+01:002013-12-01T12:50:37.950+01:00Z goździkami i cynamonem - rodzynkowe półksiężyce<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
Przy okazji <a href="http://cosniecos.blox.pl/2013/11/Zaproszenie-Korzenny-Tydzien-2013.html" target="_blank"><i>Korzennego Tygodnia</i></a> Ptasi naszła mnie pewna wątpliwość - czy imbir jest przyprawą korzenną? Właściwie pytanie to pojawiało się w mojej głowie nie raz i nie dwa, tym razem nie chodziło jednak tylko i wyłącznie o przyporządkowanie imbiru do grupy takich czy innych przypraw, ale też o to, czy imbirowe ciastka nadają się na <i>Korzenny Tydzień</i> czy jednak niekoniecznie. Ptasia imbir zatwierdziła, wikipedia również, ta sama wikipedia zasiała jednak ziarno niepewności w kwestii tego, co to w ogóle są te przyprawy korzenne - wśród wymienionych tam korzeni znalazł się bowiem np. majeranek a nie znalazł kumin, który intuicyjnie zawsze jak najbardziej kwalifikowałam do korzennych. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Jak wiadomo, wiki najbardziej rzetelnym źródłem wiedzy nie jest, zaczęłam więc drążyć i szukać, przewertowanie wszystkich dostępnych źródeł oraz internetu pozwoliło mi poznać historię wypraw odkrywczych w XVI w, historię transportu przypraw korzennych do Europy, historię użytkowania tychże na ziemiach polskich i europejskich, historię niemal każdego pieprzon*go ziarnka pieprzu powiedziłabym wręcz, historii określenia "przyprawy korzenne" jednak jak nie znałam, tak i nie poznałam. Przez moment wydawało mi się, że doznałam olśnienia - konkretnie w momencie, gdy przypomniały mi się biedne dzieci ze starych baśni, które musiały się żywić <i>korzonkami</i> oraz moja Babcia mówiąca, że <i>jeszcze trochę dobrobytu a będziemy jeść tylko korzonki</i> - pomyślałam wówczas, że korzonki to oczywiście nie tylko korzenie a po prostu rośliny, więc przyprawy korzenne to po prostu przyprawy pochodzenia roślinnego ale nie zioła - radość trwała jednak tylko do momentu otwarcia<i> Compendium Ferculorum</i>. Dzieło to bowiem kwalifikuje do korzeni, obok m.in. migdałów, cytryn, goździków, cynamonu, oliwek i cukru mączki również.. wędzony ozór oraz ostrygi. No i masz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Więc może przyprawy korzenne to po prostu przyprawy o wspólnym pochodzeniu? O wspólnych korzeniach? Choć wspólny znaczyłoby by w tym przypadku jedynie tyle, że "nie stąd".. Choć jak słusznie zauważyła Ptasia, <i>Compendium Ferculorum </i>wylicza dobra, które dziś nazwalibyśmy towarami kolonialnymi po prostu. Zaś przyprawy korzenne dziś przeważnie są synonimem dla tzw. przypraw do piernika. No nie wiem, nie wiem :-) Nadal nie wiem - może Wy macie jakiś pomysł?</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqfLtXhe6eBnW5GXfKFjjNo-TQLGsHOYnyx08t88Sws59ozBsuaA-NZ5FDMRsVhncaLkF4_KZrGCM74PDdHcxC8cElGHtQeg3gpqVIAqN7NqhpsyA3fLcwPJmsq-nj1HSAhFk7HIn-R183/s1600/rodzynkowe.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiqfLtXhe6eBnW5GXfKFjjNo-TQLGsHOYnyx08t88Sws59ozBsuaA-NZ5FDMRsVhncaLkF4_KZrGCM74PDdHcxC8cElGHtQeg3gpqVIAqN7NqhpsyA3fLcwPJmsq-nj1HSAhFk7HIn-R183/s1600/rodzynkowe.jpg" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
A do <i>Korzennego Tygodnia </i>dołączam z ciasteczkami o aromacie goździków. Z imbirowymi się zagapiłam, przyjdzie pewnie czas i na imbirowe, a te miałam gotowe, poza tym to goździkowe są moim zdaniem lepsze od imbirowych więc dziś dodajemy do ciastek goździki (i ewentualnie cynamon - choć przy tym się nie upieram, goździki wystarczą). Goździki dodajemy do <i>rodzynkowych półksiężyców</i> - to jedne z czeskich <i>vánočních cukroví</i> - maleńkich ciasteczek wypiekanych w Czechach w szalonych ilościach na święta Bożego Narodzenia - jedne z pyszniejszych, choć chyba popularne nieco mniej niż <i>vanilkové rohlíčky</i>, <i>medvědí tlapky</i>, <i>linecké cukroví</i> czy owe imbirowe <i>zázvorky</i> - a pyszne - zamiast masła używamy do ich pieczenia rodzynek, aromatu nadaje cytrynowa skórka oraz wspomniane goździki i, jeśli ktoś lubi - cynamon, poza tym migdały - same smakołyki :-)</div>
<br />
<i>Hrozinkové půlměsičky</i> - z przepisu Marie Janků Sandtnerové, wyjątkowo bez żadnych zmian:<br />
<br />
50 g mąki<br />
skórka otarta z 1 cytryny<br />
140 g cukru pudru<br />
140 g migdałów<br />
70 g rodzynek <br />
2 żółtka<br />
goździki<br />
cynamon<br />
<br />
+ lukier z cukru pudru i soku cytrynowego<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
Migdały obrać** i zmielić z cukrem pudrem. Rodzynki zmielić (w maszynce do mięsa lub w blenderze najłatwiej, jeśli są bardzo wysuszone warto je trochę namoczyć). Ze wszystkich składników zagnieść lekko lepkie ciasto, rozwałkować cieniutko, szklanką bądź foremką wykrawać* półksiężyce, piec na lekko złoto w 180'C (ok. 8-10 min.). Po przestygnięciu polukrować lekkim lukrem ukręconym z cukru pudru i soku z cytryny. Pyszne :-)</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://2.bp.blogspot.com/-ECS_ViMEmLA/UpnudJNWDmI/AAAAAAAADvE/k2c5IymE-Ik/s1600/rodzynkowe74.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="http://2.bp.blogspot.com/-ECS_ViMEmLA/UpnudJNWDmI/AAAAAAAADvE/k2c5IymE-Ik/s1600/rodzynkowe74.jpg" width="345" /></a></div>
*jeśli ciasto lepi się bardzo mocno to warto już rozwałkowane schłodzić chwilę w zamrażalniku.<br />
** po krótkiej rozmowie z Gospodarną N., stwierdzam, że nawet niekoniecznie, te ciastka i tak nie są białe.Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-487003255341448591.post-20441182168642589242013-11-18T19:18:00.000+01:002016-04-13T23:33:01.093+02:00Dukátové buchtičky s vanilkovým krémem- Wiesz jak kawka się cieszyła z okrucholca?<br />
- Hmm?<br />
- Taką zeschniętą resztkę jej dałem.<br />
- Okrucholca?<br />
- No tego czeskiego placka, co piekłaś..<br />
<br />
<div style="text-align: justify;">
I tym sposobem <i>dukátové buchtičky</i> stały się <i>okrucholcem*</i>. Bo podobno brzmi po czesku. Po zastanowieniu stwierdzam, że owszem, brzmi po czesku i nawet lepiej niż <i>dukátové buchtičky</i>. Właściwie to każdy czeski placek jest teraz czeskim <i>okrucholcem</i>. Z akcentem na "o". O właśnie tak :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
A ów <i>okrucholec</i>-prototyp, czyli tytułowe <i>dukátové buchtičky</i> to nic innego jak <i>buchty</i> (o których pisze dziś <a href="http://makagigi.blogspot.com/" target="_blank">Basia</a>) w mini wydaniu, małe bułeczki, do odrywania, w wersji regularnej zwykle nadziewane (powidłami, makiem, serem), w wersji mini raczej nieodłącznie z sosem - Sandtnerová jako dodatek do <i>buchtiček</i> poleca <i>vinnou pěnu</i> (czyli <i>zabaglione</i>, ale mistrz <i>zabaglione</i> jest tylko jeden, więc ja się za to nie łapię ;-)), bądź <i>vanilkový krém</i> czyli najzwyklejszy pod słońcem domowy <i>budyń</i>. W wersji stołówkowej zaś, bo wspomnieć należy, że <i>dukátové buchtičky</i> to podobno lubiany bardzo deser ze słowackich i czeskich szkolnych stołówek, kuchni obozowych, kolonijnych itd, podawany rzecz jasna z budyniem waniliowym z torebki - jeden z czesko-słowackich smaków dzieciństwa. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Dukátové buchtičky</i> znane są oczywiście w całych Austro-Węgrzech, znane jako <i>Buchteln mit Vanillensoße</i>, zresztą słowo <i>Buchteln</i>, obok <i>Powidl</i> oraz <i>Sliwowitz</i>
to jedne z podstawowych czeskich zapożyczeń w austriackiej wersji
niemieckiego. Nawet jakiś czas temu Bobik M. występował z pogadanką o
wdzięcznym temacie <i>Buchten mit Powidl, czyli co Austria zawdzięcza
Czechom? </i>Na południu Polski buchty również się przytrafiają, u mnie na Północy - nie spotkałam.. :-) <i><br /></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://3.bp.blogspot.com/-1Z4JpjyGRQY/Uoop8oTl3KI/AAAAAAAADu0/SbA9gmPlzVg/s1600/okrucholec1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="520" src="https://3.bp.blogspot.com/-1Z4JpjyGRQY/Uoop8oTl3KI/AAAAAAAADu0/SbA9gmPlzVg/s1600/okrucholec1.jpg" width="345" /></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Dukátové buchtičky</i> piekłam z przepisu niezastąpionej Sandtnerové, przepis jak zawsze doskonały, zmieniłam jedynie ilość cukru (podwoiłam, ekhem..), cóż, ja lubię słodkie słodkie. Świetne są z sosem, świetne są bez sosu - w obu wersjach z całego serca polecam nie zapominać o rumie**, niekoniecznie <i>tuzemským</i>.. :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<i>Dukátové buchtičky s vanilkovým krémem </i>(zwane również <i>okrucholcem) - </i>za Marie Janků Sandterovą<i> </i>a przepis na krem to po prostu przepis na budyń:<i><br /></i></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ciasto:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
300 g mąki (luksusowa + krupczatka w proporcjach 1:2)</div>
<div style="text-align: justify;">
15 g drożdży</div>
<div style="text-align: justify;">
50 g masła</div>
<div style="text-align: justify;">
3 żółtka</div>
<div style="text-align: justify;">
60 g cukru</div>
<div style="text-align: justify;">
130 ml mleka</div>
<div style="text-align: justify;">
skórka otarta z jednej cytryny</div>
<div style="text-align: justify;">
2 łyżki rumu</div>
<div style="text-align: justify;">
rodzynki</div>
<div style="text-align: justify;">
+ dodatkowe rozpuszczone masło, ok. 50 g </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Krem:</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
350 ml mleka</div>
<div style="text-align: justify;">
3 żółtka</div>
<div style="text-align: justify;">
30-50 g cukru pudru</div>
<div style="text-align: justify;">
wanilia</div>
<div style="text-align: justify;">
+ ew. 1 łyżka mąki bądź skrobii </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Rodzynki namoczyć w rumie (idealnie kilka dni wcześniej). Z drożdży, części mleka, mąki i cukru zrobić rozczyn. Masło utrzeć z resztą cukru i żółtkami, dodać mąkę, rozczyn i resztę mleka, skórkę cytrynową, wyrobić gładkie ciasto***. Odstawić do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 części, rozwałkować dwa placki, wielkości mniej więcej formy, w której będziemy piec, jeden z placków posypać osączonymi z rumu rodzynkami, położyć na wierzch drugi, zlepić. Z placków wycinać kieliszkiem kółka albo pokroić ciasto nożem na małe bułeczki. Można też całość zagnieść z rodzynkami, uformować wałki i pokroić je na bułeczki. Każdą z bułeczek posmarować dobrze rozpuszczonym masłem, układać jedna obok drugiej w formie, odstawić do wyrośnięcia. Piec ok. 20 min. w 180'C (do zezłocenia). Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Z żółtek i cukru pudru ukręcić biały, puszysty kogel-mogel. Mleko zagotować z wanilią (ziarenka wcześniej wyskrobać do mleka). Wyjąć łupkę, wrzącym mlekiem, wciąż ubijając zalać kogel-mogel, postawić na gazie i nadal ubijając gotować do zgęstnienia. Zestawić z ognia, ubijać aż do przestudzenia masy. Jeśli chcemy dodać mąkę, dodajemy ją do kogla-mogla.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Bułeczki podawać z kremem, zajadać, no i tyle :-)</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;">*wszystkie prawa zastrzeżone, a więc właściwie okrucholec<span style="line-height: 115%;">® (a kawka jakby ktoś pytał, to ptaszek-kawka) ;-)</span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;">**można tak jak ja namoczyć w rumie rodzynki, można dodać rum do ciasta, można do sosu.. </span></span></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "times" , "times new roman" , serif;"><span style="font-size: small;"><span style="line-height: 115%;">*** Ciasto jest okrutnie lepkie i mokre, czasem wręcz lejące, przypomina mi bardzo drożdżowe ciasto, które robiło się (i jeszcze co jakiś czas robi) w moim rodzinnym domu - pozostaje więc wyrabiać je warząchwią bądź kijem (jak mój Dziadziu <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2012/12/swieta-makowce.html" target="_blank">makowce</a>), bądź odstawić na jakieś 30 min. do autolizy i dopiero wtedy dobrze zagnieść. Ja trzymam się hasła <i>belive in gluten</i>, poza tym lubię wyrabiać drożdżowe rękoma, więc praktykuję opcję drugą, łyżką wyrabiam jedynie <a href="http://przy-stole.blogspot.com/2010/04/baba-drozdzowa-neli.html" target="_blank">babę Neli.</a></span></span></span></div>
Monikahttp://www.blogger.com/profile/09156411852105702494noreply@blogger.com8