poniedziałek, 7 lutego 2011

Daktyle

Bez deseru życie durne,
smutne, blade i pochmurne. 
(...)
Nie ma sensu tego kryć,
deser musi, musi  być! 
Barbara Wierzbicka, Groch z kapustą czyli baby w kuchni rozmyślania

Od zup, od mięs, od chlebów? Od deserów? Od czego zaczynacie przeglądanie książek z przepisami?

Ja nie mam wątpliwości, książka kucharska bez działu z deserami to pół książki kucharskiej, obiad bez deseru to pół obiadu. Obiad bez deseru wydaje mi się jakby niedokończony, po obiedzie deser, choćby symboliczny, musi, musi być!

Deser doskonały to ciasto; domowe lody albo ciasteczka to pełnia deserowego szczęścia. Albo taki crema di mascarpone.. Ale co począć, gdy czasu brak by piec lub kręcić lody? Co z deserem, gdy obiad konkretny i właściwie to już nie ma gdzie tego deseru podziać? Garść orzechów, kawałek chałwy ratuje czasem sprawę, ratują obiad suszone owoce. Swego czasu byłam wielkim fanem domowych śliwek w czekoladzie, śliwek suszonych, macerowanych w czymś dobrym (czyt. w rumie lub miodzie dwójniaku), nadziewanych migdałem, oblanych gorzką czekoladą, śliwki w czekoladzie miałam zwykle na stole, znikały szybko, w sposób niewyjaśniony do dziś :-)

Szybko znikają też daktyle. Daktyle odmiany medjool  właściwie nie potrzebują dodatków, same w sobie są deserem idealnym. Ojczyzną medjool jest Maroko, uprawia się je jednak też w Jordanii, Arabii Saudyjskiej, w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej. Do Polski docierają głównie z Izraela. Nie przez przypadek zwane królem wśród daktyli są ogromne, "mięsiste", karmelowo-słodkie - pyszne i tyle!
Niedawno upiekłam pewne przebojowe ciasto - z daktylami, z orzechami, z cytrynową skórką. Daktyle medjool z orzechami w czekoladzie to taka błyskawiczna wersja mojego przebojowego ciasta. Przygotowanie kilku porcji nie zajmie wiele czasu, to deser doskonały gotowy w kilka chwil. Dodam jeszcze, że czekolada nie jest obowiązkowa, cytrynowa skórka to też tylko opcja, podstawa to pyszne daktyle i włoskie orzechy, nic więcej nie potrzeba!

Daktyle z orzechami - przepis leniwy, deser doskonały (myślę, że 2 porcje):

6 daktyli medjool (lub innych)
6 orzechów włoskich
+ opcjonalnie:
skórka otarta z połowy cytryny
50 g czekolady 70%

Z daktyli* wyjmuję pestki, w ich miejsce wkładam po jednym orzechu i po odrobinie cytrynowej skórki. Czekoladę rozpuszczam, oblewam czekoladą daktyle, odkładam do zastygnięcia. Przepychota!
*Daktyle inne niż medjool (najczęściej tzw. królewskie) warto myślę w czymś wcześniej namoczyć.

P.S. A tu co nieco o innych odmianach daktyli.

24 komentarze:

Anonimowy pisze...

Zakochałam się ostatnio w daktylach. Stały się moją ukochaną przekąską, którą, niestety!, potrafię zjadać w ogromnych ilościach. Ale akurat lepiej chyba wybrać to mniejsze, pyszne i w miarę zdrowe zło, niż czekoladę... A w tych małych suszonych owocach kryje się tyle naturalnej karmelowo-miodowej słodyczy i pyszności...

Ty proponujesz już wersję absolutnie de lux. Rewelacyjną! Czekam też na przepis na ciasto. Będzie można na niego liczyć? ;)

Pozdrawiam!

viridianka pisze...

Monika podzielam Twoje zdanie w 100% - obiad bez deseru to jak pół obiadu, to jak nie obiad nawet bym rzekła ;)
daktyle w kuchni wykorzystałam tylko raz, i upiekłam wtedy najlepsze czekoladowe babeczki ever.. a ja ich niby nie lubię!

pozdrawiam ciepło!

ps. jestem pierwsza? xD

viridianka pisze...

a nie, Oliwek mnie wyprzedziła :]

Kubełek Smakowy pisze...

Daktyle? Świetnie. Nie ma to jak garść witamin i błonnika.

An-na pisze...

No pewnie, że przepychota! Zjadłąbym, mimo iż desery jadam rzadko, częściej już podwieczorki, choć - przekonuje mnie zdanie Francuzów, że obiad powinien być na tyle lekki, by z przyjemnością zjeść po nim deser. Idea francuskich deserów też mnie przekonuje - mają być lekkie i subtelne. Te daktyle znam z Izraela, mniam!

Amber pisze...

Moniko,dla mnie książka kucharska bez deserów nie jest przydatna! Nie kupuję zatem książek o gotowaniu tzw. tematycznych.W jednej musi być wszystko.Tak jak po obiedzie, a nawet przed,deser jest obowiązkowy.
Daktyle medjool mam w domu.Pochodzą z izraelskiej wyprawy jeszcze.Ale poszukuję ich wszędzie,gdzie można je kupić.Nie ma lepszych.
Ja nadziewałam je migdałami,a moczyłam w rumie.Twoje wypróbuję na pewno.
Buziaki!

margot pisze...

to Monika u mnie jest tak , książki kucharskie oglądam od działu słodkiego:D
No chyba ,że cała jest chlebowa ,albo cała ciastowa
Obiad u mnie nie musi być deserem ale często jest
Hm , daktyle to magiczny owoc słodzi tak ,że szok i do tego ta słodycz jak dla mnie nie jest mdła, jest pyszna
Za pierwsze zdjęcie to się nagrodo należy , jest takie estetycznie piękne , no mistrzowsko delikatne
a, ja też liczę na to ciasto-przepis, już mi kupki smakowe tak podrażniło(deser, zdjęcia , opis ciasta) ,że dumam co jutro piec , smażyć , choć mam jeszcze ciasteczka kardamonowe :D

Karmel-itka pisze...

oj, ten tekst z książki... pasuje idealnie do mojego życia.
nie istnieje bez deserów!

ewelajna Korniowska pisze...

U mnie też ważne są rozdziały z deserami - jak są nieciekawe to... zastanawiam się czy książkę wziąć... Daktyle zjadałam tonami w czasie studiów - mogły być moim obiadem i deserem w jednym;). Później jakoś przeszło i powiem Ci nawet, że od tamtej pory jakoś skutecznie, choć nadal je lubię:). Zdjęcia pycha - Moniko:)

arek pisze...

Jakze trafna jest wstepna sentencja - podpisuje sie obiema rekami - i pod caloscia posta rowniez!! A te wielkie, miesiste daktyle sa najlepsze! A ty jeszcze orzech wloski i czekolada... Jestem kupiony! :)))

kabamaiga pisze...

Musi być obłędnie słodkie i przepyszne. Zaczynam przeglądanie od deserów - koniecznie.

Anonimowy pisze...

O! I refleksja mi po wielu godzinach przyszła - ja zazwyczaj z kucharskich książek wykorzystuję przede wszystkim przepisy na desery, te obiadowe zazwyczaj pojawiają się rzadko albo i w ogóle, toteż tak - desery to dla mnie wręcz najważniejszy rozdział książki. :)

Maggie pisze...

Ja zaczynam przegladanie od ryb i owocow morza. Ale mam kilka ksiazek tylko i wylacznie deserowo-ciastowo-slodkich, bo bez deseru zycie faktycznie smutne i pochmurne. Daktyle uwielbiam, z orzechem w srodku musza smakowac oblednie. Boskie zdjecia!

asieja pisze...

pysznie to wymyśliłaś.

aga pisze...

fajny pomysl! super przegryzka:)

Monika pisze...

Zaytoon > Oliwka, czemu od razu zło? Samo dobro i pyszności :))) Na przepis oczywiście można liczyć tylko je najpierw po raz kolejny upiekę, poprzednie znikło nie doczekawszy się ani jednego zdjęcia :)

Viri > O patrz, czyli czeko+daktyle to jednak dobry pomysł? Ja się nie mogę zdecydować czy wolę daktyle z czekoladą czy bez, najbardziej mi chyba odpowiada opcja daktyle+orzechy+cytyryna, na tą chwilę :)
Pozdrawiam i ja :)
P.S. Prawie ;)

Kubełek smakowy > To też :)

An-na > a podwieczorki to inna inszość, też nie mam nic przeciwko :) To co mówią Francuzi mnie bardzo przekonuje, kuchnia francuska tak średnio (no może z wyjątkiem creme brulee i różnych quiche) ale ich podejście do jedzenia - bardzo :)

margot > no tak, tylko chlebowe książki trudno oglądać od deserów :D Ciasto oczywiście będzie, tylko tak jak pisałam Oliwce - jak je upiekę, za jakiś tydzień, dwa? :) I pięknie dziękuję za zdjęciową pochwałę Ala:)))

Karmel-itka > No nie? :)

ewelajna > dziękuję :) ja miewam takie fazy, kiedyś to były te śliwki, jeszcze kiedy indziej cantucci albo solone migdały, daktyle po prostu bardzo lubię, a ostatnio jakiś natłok daktylowych przepisów mam :)

arek > no, wierszyk jest w deseczkę :) Łap daktyla! :)

kabamaiga > słodkie bardzo, ale orzech i cytryna robią swoje i słodyczy nie jest za dużo, tak sam raz :)

Zaytoon > :)))

Maggie > o patrz, ja na owoce morza zwykle nawet nie patrzę żeby się nie denerwować, a na rybę mam jeden ulubiony patent i jakoś nawet nie szukam innych (no chyba że na śledzie) :) Znajdę u Ciebie jakieś rybne przepisy? I dziękuję! :)))

asieja > namówię Cię? :)

aga > :)))

buruuberii pisze...

Zaplatal Ci sie tam monika taki jeden wielki, fioletowy daktyl - to taki najbardzie porzadany, neistety w naszej czesci swiata praktycznie nieuchwytne...

Nie wiem czy to swiadczy o jakims skrzywieniu, ale nosze w torebce zawsze 1-2 daktyle madjool, na wypadek gdyby gdzies po jakims obiedzie czy kolacji nie bylo deseru :) czasem nosze kostke trzcinowego cukru, ehh...

PS. Obie widze jestesmy fankami crema di mascarpone (wszyscy ktorzy znam wybiora niesmiertelne tiramisu), obie piszemy o daktylach w pierwszych dniach lutego, tyle ze w innych latach :)

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Monika! Chyba kochamy się w tym samym "daktylu":) Piękne zdjęcia i przedni pomysł. Ja mam swoje ulubione ciasto daktylowe, a w tym roku zakochałam się w daktylowych trufelkach. Chodził mi po głowie pomysł nadziania i już wiem, że muszę je zrobić tak jak Ty!
Całusy!

buruuberii pisze...

Monika, zapomnialam o pozdrowieniach ;-)

Jak juz mam taka daktylowa wene, to dodam ze w IL daktyle sa tylko i wylacznie z Jordanii (albo ja nie widzialam nigdy innych), a w CZ czy PL wlasnie z Izraela - ciekawe.

Tilianara pisze...

I ja czasem po sytym obiadku sięgam do któregoś pojemniczka z bakaliami, a nierzadko do kilku na raz. Bardzo smakowity to deser, a i zdrowy :)

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Nie przepadam za daktylami, cóż począć. Miałam kiedyś wielką pakę do zutylizowania i zrobiłam babeczki Jamiego Oliviera. Wyszły boskie, wiec jest dla mnie jakaś nadzieja :)

A ksiązka bez deseru jest jednak taka niepełna... Deser musi być i kropka! U mnie w wersji codziennej ostatnio po 2 suszone figi :)

Monika pisze...

buru > A wiesz, ten fioletowy miał też najładniejszą pestkę, taką wielką (no co ja poradzę na to że bardzo lubię zbierać wszelkie pestki? :D Ale te daktylowe są podobno świetną karmą dla wielbłądów i baranów ;)) Z tymi daktylami w torebce to niezła jesteś :D Ale kostka cukru, oj to się chyba przyznam że brązowy cukier w kostkach i taki candy to jedne z niewielu cukierków jakie jem :D

PS. Tyraj-misiu też ujdzie, ale nie czuję potrzeby dowalania piany z białek i tej całej reszty do tego bajecznego kremu :))) Idę szukać Twoich daktyli :)

Kucharnia > Ania, a masz Ty to ciasto gdzieś u siebie? Jak już tak szaleję daktylowo to mogę poszaleć na całego :D Orzechy, mówię Ci - orzechy, czekolada niekonieczna :))) :*

buru > Jak mogłaś? :D Basia, moze z IL wywożą wszystkie do środkowej europy? :)

Tili > Oj, takie pojemniczki z bakaliami to jest świetna sprawa :) Ja je chomikuję w pudłach i przewalam zwykle pół szafki zanim dotrę do tych których potrzebuję :D

Ania > Oj, no nie ma obowiązku żeby lubić te daktyle, powiem Ci że tych z grubą skórą też za bardzo nie lubie, używam ich do pieczenia tylko, bo medjool mi szkoda ;)
O, figi suszone to jest coś, mogą być nawet 3 :)))

buruuberii pisze...

Jest Monika jakas dziwna sprawa z tymi izraelskimi daktylami, mowia niektorzy o osadnikach w tym kontekscie, ale za malo wiem zeby sie wypowiadac :) znajomi Zydzi zartowali, ze jordanskie sa lepsze, wiec je impotruja, a do Europy wysylaja te gorsze :)) ale to chyba zart...

Ewelina Majdak pisze...

Wcale się nie dziwię Basia bo ja bym też te naj zostawiała dla swego ludu :D
Monika przede wszystkim dziękuję za cynę o pomarańczach - pozwoliłam sobie zrobić mały edit na blogu i dopisać :))))
Uwielbiam daktyle! Te właśnie te są najlepsze.
A wiesz ja mam czasem takie rozdwojenie w sobie :) Czasem mi się wydaje że im prostszy deser tym lepszy, a czasem jak widzę milion składników to aż mi się oczy błyszczą! :)
Ale daktyl z orzechem, cytryny aromat...

Uściski ciepłe!