W Gdańsku - przytuloną do Bazyliki uliczkę Plebania,
w Novim Sadzie - okolice Matice Srpske i szaro-żółto-niebieską Sterijiną,
w Belgradzie - murki koło Uniwersytetu i leżaki przy Plato,
w Sarajevie - taki zakątek na Baščaršiji, tuż za uliczką kowali,
w Krakowie - Zaułek Niewiernego Tomasza, może Skałki?
a w Pradze? Kampę? A może którąś z tych małych, zawsze pustych uliczek między Starym Miastem a Josefovem?
w Novim Sadzie - okolice Matice Srpske i szaro-żółto-niebieską Sterijiną,
w Belgradzie - murki koło Uniwersytetu i leżaki przy Plato,
w Sarajevie - taki zakątek na Baščaršiji, tuż za uliczką kowali,
w Krakowie - Zaułek Niewiernego Tomasza, może Skałki?
a w Pradze? Kampę? A może którąś z tych małych, zawsze pustych uliczek między Starym Miastem a Josefovem?
W Pradze chyba najbardziej lubię Ungelt. Bramy, zaułki, tajemnicze przejścia - przedziwne miejsce - może ze sto metrów a może i to nie, kilkanaście domów przytulonych to Týnskego Hramu, przed dziesięcioma wiekami jedno z centrów środkowoeuropejskiego handlu - podobno odnaleźć tu można niemal wszystkie style architektoniczne obecne w Pradze. W Ungelcie warto też patrzeć pod nogi!
A rzut beretem od Ungeltu, miejsca, które śmiało mogłoby być scenerią dla którejś z powieści Umberto Eco, znajduje się ulica Celetna. Gdy owych dziesięć wieków temu w Ungelcie zatrzymywali się kupcy, na Celetnej caletnici piekli słodkie placki (calty) a perničkaři pierniczki. Bo to nie było tak, żeby jeden piekarz piekł wszystko - byli piekarze - mazanečníci - ci, jak sama nazwa wskazuje, piekli mazance, boží pekaři od hostii, kobližníci od pączków, byli i pekaři, pecnáři i koláčníci.. Caletnici piekli też vánočki, bożonarodzeniowe drożdżowe bułki, a raczej placki, z których vanocki najpewniej się wywodzą - wówczas jeszcze nieplecione, może nie tak bogate. Dziś vánočka to bożonarodzeniowe ciasto, ciasto w kształcie zbliżonym do chałki, w przekroju mające kształt uroczej chmurki. Ciasto ciężkie, słodkie, pełne bakali - jedno z tych najulubieńszych :-)
A rzut beretem od Ungeltu, miejsca, które śmiało mogłoby być scenerią dla którejś z powieści Umberto Eco, znajduje się ulica Celetna. Gdy owych dziesięć wieków temu w Ungelcie zatrzymywali się kupcy, na Celetnej caletnici piekli słodkie placki (calty) a perničkaři pierniczki. Bo to nie było tak, żeby jeden piekarz piekł wszystko - byli piekarze - mazanečníci - ci, jak sama nazwa wskazuje, piekli mazance, boží pekaři od hostii, kobližníci od pączków, byli i pekaři, pecnáři i koláčníci.. Caletnici piekli też vánočki, bożonarodzeniowe drożdżowe bułki, a raczej placki, z których vanocki najpewniej się wywodzą - wówczas jeszcze nieplecione, może nie tak bogate. Dziś vánočka to bożonarodzeniowe ciasto, ciasto w kształcie zbliżonym do chałki, w przekroju mające kształt uroczej chmurki. Ciasto ciężkie, słodkie, pełne bakali - jedno z tych najulubieńszych :-)
Upiec piękną vánočkę nie jest wcale tak trudno. Co roku pojawia się jednak dylemat, czy vánočka ma być dobra, ciężka, uczciwa (taka rzadko kiedy zachowa piękny kształt), czy może ją nieco oszukać, by wyglądała jak wyrzeźbiona? - pisze Kamila Skopova a ja Pani Kamili odpowiem, że dylematu nie mam - po prostu piekę vánočkę z przepisu Sandtnerki! Jeśli ktoś miałby ochotę na doskonałą, nieoszukaną, pachnącą wspaniale vánočkę, która wygląda tak jak wyglądać powinna, serdecznie polecam zrobić to samo :-)
Vánočka - wg Marie Janků Sandnerové, dosmaczona po swojemu:
500 g mąki
120-150 g cukru (w oryginalnym przepisie mniej, ale drożdżowe to ma być słodkie)
120 g masła
250 ml mleka
3 duże lub 4 mniejsze żółtka
30 g drożdży
domowa kandyzowana skórka cytrynowa
1 laska wanilii
kilka zmielonych gorzkich migdałów (Basiu, dziękuję ślicznie :))
solidna garść rodzynek
solidna garść nie za drobno posiekanych migdałów
cukier puder
Z drożdży, odrobiny mleka i mąki robimy zaczyn, łączymy go z cukrem, resztą mąki i mleka, żółtkami i przyprawami, zagniatamy ciasto. W trakcie zagniatania dodajemy miękkie masło (ja przeważnie wrzucam wszystko naraz) - wyrabiamy dokładnie. Gładkie, lśniące ciasto odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia, gdy podrośnie - dodajemy bakalie, wyrabiamy krótko raz jeszcze, odstawiamy. Wyrośnięte ciasto dzielimy na 9 równych części, z każdej z nich utoczymy wałeczek, pleciemy 3 warkocze - jeden z 4 promieni, jeden z 3 i jeden z 2 (nie podejmuję się opisywać, tu instruktażowy filmik). Na blasze układamy najszerszy warkocz (poczwórny), smarujemy go żóltkiem, na nim kładziemy warkocz potrójny, smarujemy żótkiem, na sam wierzch idzie warkocz podwójny, żółtko i do pieca - pieczemy na złoto w 180'C. Po przestygnięciu posypujemy cukrem pudrem. To jeszcze nie Święta, ale już śmiało można piec i zajadać :-)
PS. Madziu, pierniczki będą!
PS. 1. Tu, jeśli ktoś ma ochotę, miła pani, która przepięknie akcentuje délky, opowiada o Týnskim Dvorze czyli Ungelcie :-) A wyliczanka na górze obejmuje 3 miasta, w których mieszkałam/mieszkam i 3 miasta, do których mam wielki sentyment i do których wracam kiedy tylko mogę.
11 komentarzy:
ach, jak miło się czytało!
a uwieńczenie wspaniałym wypiekiem.
oj, cudnie, cudnie!
Vánočka, jak pięknie to brzmi :)))
I ten tekst jeszcze nie święta,ale można piec i zajadać,Monika takie ciepełko bije z tego wpisu,ze można nim rozgrzewacz dusze i serce nawet zmrożone do minus 20 , serio
Karmel-itko > a Twój komentarz czyta się co najmniej równie miło :))) Dziękuję! :)
margot > Alcia, no ten czeski to w ogóle brzmi słodko :D
Aluś wiesz, bo ja się może przyznam, że tą bułę to jeszcze w listopadzie piekłam, więc co, napisze że tylko na Święta? :D na dobrą bułę czas jest zawsze dobry nie? :) To ja Cię bardzo ciepło uściskam, choć tylko -4 :))):*
haha:D
Moniś, normalnie odpowiadasz na moje pytanie,które sobie zadałam w myślach :-). Gdzie pierniczki? ;)
hehe;D Kochana:*
A o tej chałce chetnie poczytałam , a jeszcze chetniej to bym ją zeżarła ;).
O Twoich ulubionych uliczkach też. Także lubie ulicę Plebania w Gdańsku.
Uściski:*
świetny post, cudowny wypiek, zgłodniałam.
Jak dla mnie wygląda pięknie, nawet taka ciężka i porządna :] Może dlatego, że jestem zwolenniczką tradycyjnego smaku i wyglądu różnych potraw? Ostatnio piekłam fińską pullę, wcześniej polską chałkę na zawkasie, może teraz czas zajrzeć na południe? :D
No i proszę jakie cudowności ... no pomyślę, pomyślę, czy się na nią nie skusić, bo moja świąteczna lista jest wciąż pusta :) Zaułek Świętego Tomasza powiadasz .... to prawda, ze jest to niesamowite miejsce z klimatem. Teraz już wiem czemu je wybrałaś :D To jak już północ na południe zdecyduje się przyjechać, to też je tam zaciągniemy, co?;)
Trochę jest tego zaplatania, ale chmurki wychodzą urocze. Swoją drogą - czeski język nieustannie wprawia mnie w dobry nastój ;)
buziak Żabka
Piękna nazwa! Aż chce się biec do kuchni i piec :-)
Wspaniałości!
majana > Madzia, "bym ją zeżarła" - to jest najlepsze co można z tą bułą zrobić, po świętach również! No Plebania ma coś w sobie, ja chyba w ogóle lubię takie dziury i zaułki, mają dużo uroku :) Madzia, pierniczki z dedykacją już są :*
Bernadetta > :-)))
Toczka > Jak dla mnie ZWŁASZCZA że "taka ciężka i porządna" ;) Chałka na zakwasie brzmi mega ciekawie, znajdę ją u Ciebie? :)
atina > Anitka, jak pusta to koniecznie a jak już niepusta to po świętach będzie również idealna :-))) A Zaułek - wiesz, wybrałam dlatego że to bardzo "pewne" miejsce, po różnych dziwnych doświadczeniach, opowiadałam Ci chyba ;) No a północ i południe jak się spotka po środku to koniecznie! :*
zemfiroczka > Oczku, mnie też! :)))
Buźka :*
Russkaya > Taką zachciankę to chyba nic tylko zrealizować? :) Dziękuję!
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie :)
Monika, Ty doskonale rozwialas ten dylemat Skopovej :)) Wiesz, Ty masz dar czytania Skopovej ze zrozumieniem i w najmniejszym detalu!
A vanocka, co tu mowic klasa, z Sandtnerka nei moze byc inaczej :D Usciski sle!
PS. Nigdy nie wiem czy Kampa czy Ungelt, ale napwno klasztor sw. Agnieszki :-)
Prześlij komentarz