środa, 15 lutego 2012

Faworki czyli chrust

Sypie się mąkę tak, by utworzyła
ogromną górę, górę Synaj albo i Ararat, i na szczycie się w niej
robi krater, ogromy oraz bardzo niebezpieczny, wystarczy bowiem
w niego lekko dmuchnąć, a następuje wielce malownicza
erupcja i wulkaniczne pyły wyrzucone w górę opadają na wszystko wokół,
pokrywając talerze, garnki, włosy i ubrania. Kiedy już wulkan jest całkiem gotowy,
do środka trzeba wbić jajka (...). Lawa wulkanu tak przygotowana,
lepi się w sposób złośliwy do palców, potem zostaje na całym ubraniu,
Natychmiast wówczas wykonawcę zaczyna swędzieć nos
lub coś opodal i musi się podrapać, zostawiając wulkaniczne ślady
na całej twarzy co jest dozwolone. Po podrapaniu się przychodzi faza druga.
Wtedy należy zawinąć rękawy i zburzyć wulkan, czyli spowodować
wylewy lawy i wybuchy pyłu, i uciapranie rąk po łokcie,
a potem włosów, całego ubioru, mebli i sąsiadów,
co się zwie urabianiem ciasta.
(...)
Sto, dwieście, jak się zdarzało za najlepszych czasów,
a potem więcej i więcej; układać w równych szeregach
niby bataliony i ruskie pułki, tak, żeby zajęły już wszystkie stoły,
blaty i kredensy, żeby leżały też na parapetach
i na podłodze, na czyściutkich ścierkach niby ogromne
śpiące wojsko.
Tomasz Różycki, Dwanaście stacji*.

Góry, chmury mąki, tuziny jaj i litry tłuszczu, godziny wybijania, wałkowania ciasta i wszystkie blaty usłane serwetami, chrustem czekającym na smażenie w skwierczącym tłuszczu. Pewnie wyolbrzymiam, ale tak utkwiło to w mej pamięci, w oczach małej dziewczynki smażenie chrustów to było ogromne wydarzenie.

A zresztą może nie wyolbrzymiam aż tak bardzo, Babcia przecież od zawsze powtarza, że dla mniej niż kila mąki rąk brudzić nie warto.. Smażenie chrustu to jedna z niewielu okazji, kiedy przy kuchni gromadziła się naprawdę cała rodzina, każdy miał swoje zadanie, nawet dziecko, zwykle od kuchni przeganiane - dziecko miało przewlekać faworkowe wstążki i przewlekało najpiękniej jak umiało, ależ dziecko było dumne z takiego dorosłego, odpowiedzialnego zadania! Dziecko przewlekało, Babcia smażyła i rządziła, Mama, Ciocia, Dziadziu - wszyscy uwijali się jak w ukropie, śmiali i próbowali przekrzyczeć łomot tłuczącego ciasto wałka, tłuszcz pryskał i się palił a góry faworków rosły w oczach. Na dzień smażenia chrustu się czekało, rozmawiało się o chruście, planowało na kilka dni wcześniej, dziś już sama nie wiem czy więcej w tym było radości czy myślenia o zmęczeniu, nerwach, bałaganie, wszak te góry mąki, litry tłuszczu, jednak.

To moje najmilsze wspomnienie związane z kuchnią - jedno z najmilszych, pełne ciepła, gwaru, słodkości. Wiem, że każdy się cieszył - ze spotkania, z dobrze wykonanej roboty, z pysznych faworków - dziś myślę jednak, że lepiej czasem trochę odpuścić - sobie i innym, warto ubrudzić ręce i w 30 dekach mąki, ale mieć jeszcze siły na uśmiech, mieć po wszystkim czas i siłę na rozmowę nad talerzem gotowego chrustu, przekrzyczeć łomot wałka wszak naprawdę niełatwo.. ;-)Kilka dni temu po raz kolejny smażyliśmy chrust w Krakowie, tym razem Dorota S. udowodniła, że ciasta naprawdę nie trzeba godzinami wybijać, wystarczy dobrze zagnieść i cieniutko rozwałkować. Po cichu myślałam, że wyjdzie z tego jedno wielkie nic, jakże się myliłam :) Chrust wyszedł kruchutki, miał wielkie bąble, wzorcowy chrust, po prostu :-) Z 30 dag mąki wyszły nam 2 wielkie talerze długich faworków, 4-5 osób naje się spokojnie, najadłoby się i 6.
Przepis podawałam tu już przed rokiem, przy okazji mrowiska (polecam!), chrust Babci Alinki i Jej siostry Karolci zasługuje jednak na osobny wpis. To chrust idealny, kruchutki, lekki, przesłodki - smażony bardzo krótko będzie tuż po smażeniu dość miękki, taki chyba najbardziej lubi moja Mama, ja też lubię (choć lubię i kruchy). Smażmy póki zima :-)

Chrust - przepis Babci Alinki i Cioci Karoli:

30 dag mąki
5 żółtek
2 łyżki cukru
3 łyżki kwaśnej śmietany
2 łyżki spirytusu

+ tłuszcz do smażenia (u Babci raczej smalec, ja smażę na oleju)

+ dużo cukru pudru

Zagnieść ciasto, wybijać wałkiem do momentu pojawienia się pęcherzyków powietrza czyli ok. 20 min. (albo po prostu dobrze wyrobić). Rozwałkować cieniutko, pokroić na paski, poprzecinać na środku, przewlekać, smażyć na złoto w głębokim tłuszczu z dodatkiem spirytusu, osączyć na bibułce. Posypać cukrem pudrem. Słodkie, kruchutkie.

*W 3 rozdziale 12 stacji mowa o lepieniu pierogów, fragment ten jednak jak ulał pasuje i do smażenia chrustów w domu moich Dziadków. Zresztą Babcia kojarzy mi się właśnie z chrustem i z pierogami, wszystkiego min. po 100 sztuk, ten typ tak już ma ;-)

10 komentarzy:

Majana pisze...

Moniś, czyta się to co piszesz, jak najlepszą książkę.
Cytat pasuje idealnie do faworków:). Właściwie jest jakby o nich, piękny bardzo.
Miłe wspomnienia ze smażenia chrustów u Dziadków.Az się łezka w oku kręci.

Chrust pierwsza klasa! Częstuję się:)
Uściski:*

Amber pisze...

Moniko,czytam i czytam.Z zachwytem...
U mnie też to było święto.A wydzieraliśmy sobie z bratem kawałki ciasta do przewlekania,bo każde chciało jak najwięcej przewlec!
I walenie wałkiem też było.I opary ze smażenia.Wszędzie pełno pudru.A potem pysznie,z herbatą z cytryną.
Gdzie te czasy...
A przepis na ten chruścik mam podobny.
Smacznego wspominania!

margot pisze...

Monika, czytam i czytam i gębicha mi się śmieje do twoich wspomnień, do twoich chruścików
wiesz ja mam podobne tylko miałam inną rolę , dostałam sitko i pozwolenie na sypanie ich cukrem pudrem i sypała , oj sypałam
A chrusty pokochał tak bezgranicznie-uwielbiam smażyć , uwielbiam jeść. W tym roku trochę ich zrobiłam i jeszcze 2 razy zrobię w karnawale
Twoje chrusty wyglądają wspaniale

An-na pisze...

Kultowy wpis Różyckiego! No i te wspomnienia... Ja się trzymam z dala od glutenu, ale lekko mięknę na myśl o jutrze ;)

Pozdrawiam :)

Kamila pisze...

Miłe wspominki z pieczenia chrustów, u mnie podobnie, walenie wałkiem, sprzątnie pudru i zajadanie. Pozdrawiam

Karmel-itka pisze...

ach, ach, ach!
Babcia dobrze gada, dla kila mąki nie warto się brudzic!/... jeśli ktoś ma tyle domowników, że smakołyki rozchodzą się w try miga.
nas w domu jest trójka, pluas raz na jakiś czas dodatkowa trójka. i to wszystko.
a starych wypieków nie lubię.

piękny chrust. ja niestety w tym roku Tłusty Czwartek obchodzę kupnie.

grazyna pisze...

Pysznie wyglądają , notuję przepis, bo mam w planach :)

Waniliowa Chmurka pisze...

chrust- coś pysznego!

Atria C. pisze...

Cześć!

Ja uwielbiam chrust. Uwielbiam - myślę, że sobie jeszcze zrobię w tym roku:)

W życiu nie ubijałam chrustu wałkiem;) Poczytałam Disslową i ona też nie ubija, więc nie będę i ja!

Już widzę te kruche, rozpływające się w ustach faworeczki...

Gosia Oczko pisze...

"Kila mąki" - jakbym moją babcię słyszała! :)

Żabka, widzę, że i Ty lubisz wynajdować kuchenne cytaty.

Mam taki jeden idealny na Kumy ;)