poniedziałek, 11 października 2010

Crumble jesienne

Piotrusiu!
Piszę do ciebie, z trudem formułując myśli i zdania, bowiem wściekłość czarnym welonem przesłania mi oczy i powoduje dokuczliwe drgania w mózgu (...).

Robert Makłowicz, Margaryna z pierwszego tłoczenia, Wprost 46 (2003)

Spytacie - co wkurzyło Bobika M. Polityka może? Może nieświeża ryba w smażalni nad samym morzem? A może sosik za rzadki (wszak lubi on gęste i zawiesiste..) ? Otóż nie. Bobika, moi drodzy, wkurzyło masło. A raczej masła brak. Nie ma masła, jest miksełko. A czasem nawet masełko. Bywa, że i śmietankowe - paskudnie pod masło się podszywające. Jest też Złoty Edam - prawie jak ser. A jednak nie ser. Złoty Edam to wyrób sero-podobny - ma w składzie tłuszcz roślinny, ma skrobię, ma wiele innych rzeczy, które pewnie nawet nie mają nazwy zwyczajowej (a jedynie systematyczną i symbol). Wszystko to zaś przebija Kremowa. Oczywiście nie śmietana - Kremowa, czyli - uwaga: ukwaszona emulsja tłuszczowa. Smacznego..

Stoliczek to blog o przyjemnościach - o smakołykach, pychotkach, łakociach. Z założenia pozytywny, optymistyczny - ilość spożywczych kuriozów, produktów jedzenio-podobnych, które ostatnimi czasy widuję w sklepach przerosła jednak moje najśmielsze wyobrażenia i nie mogę o tym nie napisać. Wiem, wiem - wolnoć Tomku w swoim domku, każdy je co mu się podoba - w porządku, niech będzie więc, że jestem pieniacz, ale mnie to wnerwia i już. Gdyby nie to, że niczym maniak czytam wszystkie możliwe etykiety, pewnie nie raz i nie dwa smażyłabym już, jak Makłowicz, na udającym masło miksie, ubijała pseudo-śmietanowy fix (opakowania wszak takie same..), albo piekła sernik na mleku z żelatyną (czyt. twarogu sernikowym). Wnerwia mnie też, gdy znajomi pytają po co robić własny ketchup, skoro w sklepie butelka za 2 zeta. Albo, gdy słyszę, że margaryna jest lepsza od prawdziwego masła, bo przecież ten cholesterol.. Nie poruszam w ogóle kwestii wpływu tych cudów na zdrowie - zbyt łatwo popaść w paranoję, ale to wszystko jest przecież zwyczajnie niesmaczne. Paskudne wręcz. Czasem silę się na żarty, mówię, że cholesterol w maśle na pewno jest dobry (bo smaczny), sobię tłumaczę, że nie moja sprawa itd, ale wszystko ma swoje granice, tolerancja na głupotę (i ogłupianie) też.

No. To sobie pogadałam, teraz będą smakołyki :-) Prawdziwe!
Crumble to smakołyk jakich mało. Jak powszechnie wiadomo - kruszonki nigdy za wiele - a crumble to przecież kruszonka przede wszystkim. Kruszonka i coś. A tym razem owo coś jest prawie tak dobre jak sama kruszonka (ok - tak samo dobre :-)). Crumble jesienne przygotowałam na podstawie przepisu Bei na powidła śliwkowe z dodatkiem korzennych przypraw i Porto - kompozycja składników idealna do korzennej kruszonki - kruszonki z prawdziwego masła i prawdziwego cukru, a jakże! To crumble pachnie jak grzane wino, smakuje wybornie, ach.. :-)

Crumble jesienne "jak grzane wino":

0,5 kg węgierek
1 jabłko
1 gruszka
garść suszonej żurawiny
skórka otarta z 0,5 pomarańczy
sok z 0,5 cytryny
1 łyżeczka utłuczonego kardamonu
0,5 łyżeczki mielonego cynamonu
0,25 łyżeczki otartej gałki muszkatołowej
0,25 łyżeczki mielonych goździków
0,25 łyżeczki świeżo zmielonego czarnego pieprzu
3 łyżki Porto

100 g masła
200 g mąki
100 g brązowego cukru (albo ciut mniej białego)
0,5 łyżeczki kardamonu

Żurawiny namoczyłam w Porto. Śliwki wypestkowałam, pokroiłam w ćwiartki. Gruszkę i jabłko obrałam i pokroiłam w dość grube półplasterki. Owoce skropiłam sokiem z cytryny, dodałam skórkę pomarańczową, żurawinę i przyprawy. Dodałam pozostałe z moczenia żurawin Porto. Owoce wyłożyłam do natłuszczonej formy.
Z masła, mąki, cukru i kardamonu przygotowałam kruszonkę, posypałam kruszonką owoce, zapiekałam w 200'C do zrumienienia kruszonki (ok. 30 min.). Prawdziwa pychota!

19 komentarzy:

Amber pisze...

Moniko ,to crumble to prawdziwy rarytas! Oj pyszne,bardzo! I żurawina, i gruszka i jeszcze śliwki...Aż mi tu zapachniało.

A miksełek i masło podobnych nie znoszę!Brrr...
Jednak ktoś to kupuje, o zgrozo!
Pozdrowienia.

margot pisze...

hi hi , Monika ,ale masło naprawdę ma dobry cholesterol :P i nie ściemniam
wiesz ja tez robię keczup bo lubię tylko domowy
i chleb domowy jest sto razy lepszy nawet niż w mojej nawet w miarę normalnej piekarni
i crumble takie bym zrobiła bo jest tysiąc razy smaczniejsze niż ,,świeżutkie " ciasto na czymś dziwnym w sklepie i tak bardzo reklamowane ....
skąd masz te zieleniutkie pistacje?

Bea pisze...

Tez niestety siostra czy mama ciagle mi mowia (dobrze, ze nie czytaja blogow ;)), ze wlasnie tak tanio kupily cos tam; i nie zastanawiaja sie nawet dlaczego produkt X jest w takim razie tak tani? Cudow nie ma niestety, jakosc kosztuje i jesli dany ser jest o polowe tanszy od innego, to niestety chyba wiadomo dlaczego...
Nie kupuje na szczescie praktycznie zadnych gotowcow (a jesli juz to te ze zdrowej zywnosci), to co moge kupuje ekologiczne lub bezposrednio od rolnika, od producenta sera, itp.; za to niestety od czasu alergii sporadycznie uzywam margaryny, ale tej nieutwardzanej, wiec - teoretycznie - zdrowszej. No ale w tym wypadku niestety nie mam wyboru :/
Wiem, ze wiele osob twierdzi, ze przeciez skladnik X nas nie zabije, ze od zjedzenia 'czegos tam' sie nie umiera, itd itp. A ja i tak wciaz powtarzam, ze za bardzo siebie kocham, by wrzucac w siebie byle co. I w moich bliskich. No ale to tylko moje zdanie niestety ;)
A przeciez gdybysmy byli troszke bardziej wymagajacymi klientami, to i producenci zaczeli by sie starac. Choc moze sie myle.

A crumble wspaniale! Uwielbiam owoce zapieczone pod kruszonka :) I milo mi niezmiernie, ze moj pomysl z porto sie przydal :)

Pozdrawiam serdecznie!

Arvén pisze...

Crumble to deser genialny sam w sobie, niemal z każdych owoców - ale takie cudo jak tu przedstawione w ogóle mnie rozkłada...

Karmel-itka pisze...

taak, blog o prawdziwych wspaniałościach, przyjemnych tematach i rewelacyjnych smakołykach.
i z takimi cudownymi przepisami. jak to crumble.
i z urzekającymi zdjęciami.

lo pisze...

Świetny blog. Powędrowałam wstecz do starszych postów, ale padam już na nos. Zostawię sobie tę przyjemność na jutro. To co piszez jest mi niezmiernie bliskie. Nie uznaję serów seropodobnych, preparatów tłuszczowych (śmietana), kostek rosołowych, maseł-niemseł. Najbardziej irytuje mnie, że opakowania tych produktów są tak podobne. Kiedyś robiąc zakupy usłyszałam zza półki chłopca, który tłumaczył jednej pani, że smakomyk (lub cś podobnego w stylu vegety) jest niezdrowe, zawiera masę soli, glutaminianu... Wyjrzałam z ciekawością i zobaczyłam, ze to... mój synek - miłośnik czytania etykiet, z którym byłam na zakupach..

Ewelina Majdak pisze...

Aleś to idealnie odważyła! Przyprawy znaczy się :)
Wiesz co Monia świetny ten post. Ja się ostatnio pokłóciłam z Dawidem bo kupuje namiętnie pesto gotowe w słoiczku. I mówię Mu Człowieku czytałeś CO tam jest w składzie? Płatki ziemniaczne, skrobia przecież ono nawet obok pesto NIE stało.
Dzisiaj zrobiłam pesto i mówię PRÓBUJ. Czujesz różnicę? Poszedł do lodówki i wyrzucił słoiczek kupnego.
Uściski i całusy nocne ;*

Ewelina Majdak pisze...

No tak nagadałm się a nie napisałam najważnijszego!
Przepis cudo! Robiłam dzemy z porto i to jest rewelacyjny dodatek do owoców :)

Monika pisze...

Amber > Polecam, pachnie ono naprawdę świetnie, smakuje zresztą też - takie crumble- pocieszacz jesienny :)
Miksełkom mówimy NIE.
:-)

margot > no patrz :) wiesz, ja jakoś zwykle nie wnikam w te cholesterole, witaminy - uważam że jem wystarczająco dużo zieleniny wszelkiej itp żeby dostarczyć organizmowi wszystkiego co trzeba, ale czasem dobrze mieć argumenty ;)
Wszystko domowe jest po prostu smaczniejsze, nie? :)
Alcia, to nie pistacje, to kardamon :) O pistacjach naprawdę zielonych to ja marzę.. :-)))

Bea > z ust mi to wyjęłaś, nie ma sera za 10,99.. Naprawdę, wolę zjeść kawałek prawdziwego sera raz w tygodniu, niż codziennie obżerać się wyrobem seropodobnym.
Do żywności "zdrowej" mam szczerze mówiąc trochę mieszane uczucia ale fakt - gotowce tylko sprawdzone, choć jak ze wszystkim - bez wpadania w paranoję. Najgorsze dla mnie są właśnie takie zamienniki, wprowadzają w błąd i jeszcze udają że są taaakie zdrowe.. Jak na to zaradzić to ja nie wiem, w akcje "uświadamiające" chyba nie wierzę, bo zazwyczaj uświadamiają tych już świadomych..
A za pomysł na te jesienne smaki to ja Cię Bea po prostu ozłocę, o :)))

Arven > Cieszę się bardzo :)))

Karmel-itka > żebyś wiedziała, jak się teraz rumienię, tyle miłych słów w jednym poście - strasznie mi miło! Dziękuję Ci bardzo bardzo :)))

lo > Dziękuję i zapraszam jak najczęściej oczywiście :))) Właśnie, te opakowania - w sklepie czasem trzeba jak detektyw, najlepiej z lupą do najmniejszych napisów..
Ten Twój synek to świetny gość jest :)))

Pola > Mówisz? Szczerze mówiąc to sypię raczej na oko, ale w takich własnie proporcjach - duuużo kardamonu przede wszystkim :)
Oj, z tym pesto to dobra historia - ja chyba nie mam jednak siły przekonywania, zdarza mi się czasem dostać ochrzan bo do kruchego daję masło a nie "zdrowszą" margarynę :D Ech.. Dość narzekania :) Rób crumble Polcia bo dobre, zresztą Ty wiesz że co z porto to dobre :)

Ściskam Was mocno i dobrej nocy życzę :-)

Anonimowy pisze...

Ludzie, to niech jedzą, co chcą. Ich sprawa, jak chcą się truć. Ale jest jedno, co denerwuje mnie przeogromnie - to, jak producenci chcą nas oszukać, nazywając swoje produkty tak, żebyśmy myśleli, że są czymś innym, niż w rzeczywistości. Na przykład: czy czytając "łąkowe śmietankowe" nie pomyślimy od razu, że to masło? A tu nie! Miks tłuszczów, gdzie śmietanka zajmuje tylko parę procent objętości. Nie znoszę tego.

Crumble za to uwielbiam. To jeden z moich ukochanych deserów. A takie o smaku grzanego wina, to już w ogóle zawsze i wszędzie. ;)

Pozdrawiam!

margot pisze...

ha ha , to mnie zmyliłaś Monika , ja aż podskoczyłam ,że masz takie piękne pistacje ,a tu taki ups popełniłam ....

Ewelina Majdak pisze...

A w ogóle przez Ciebie to mi się chce kruchego z dżemem...
:P

myniolinka pisze...

chyba pokaże ten post Mamie bo mówi że zdziwaczałam i czepiam jakiejś chemii w jedzeniu... itd...
no a na koniec częstuję się crumble :)

Inkwizycja pisze...

No więc upiekę TAKIE crumble na spotkanie z przyjaciółką ;-) z MASŁEM, brązowym cukrem, kardamonem który uwielbiam! A resztę PORTO wypijemy:-)
Raz się nacięłam i kupiłam "mixełko" z etykietą 'prawie identyczną' do masła tej samej firmy... od tej pory uważam. Aż okulary muszę zakładać do zakupów ;-) A pesto też robię sama, w różnych wariacjach.
Bo jeśli myślimy i rozmawiamy o "smakołykach, pychotkach, łakociach"... to trudno się pogodzić z 'mixełkami'
Dziękuję za przepis i pozdrawiam!

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Moniko! Dołączam do Ciebie w 100%, nawet tym pieniaczem mogę zostać, ale piszesz mądrze i o ważnych sprawach. Brawo!
A przepis - cudowny! Ja właśnie wybieram się do sklepu po Porto, bo chcę go użyć do konfitury z winogron, ale pewnie coś zostanie, więc trafi do crumble.
Pozdrowienia:)

Monika pisze...

Zaytoon > no właśnie, właśnie - nazwy, opakowania, wkurzające to.. Ale crumble, zapewniam, prawdziwe :)))

margot > ale kardamon też ładny ;) pistacje zielone to marzenie.. :)

Polka > Upiekłaś Polcia? ;)

myniolinka > a pokaż, mojej Mamy to nie rusza :D Crumble - służę :)))

Inkizycja > a Porto do crumble tylko 3 łyżeczki więc sporo Wam zostanie :D Z tymi okularami to masz rację, nie ma co..
Proszę bardzo i do usług :)))

Anna-Maria > Ania, cieszę się że przepis Ci się spodobał :) A mówię że pieniacz bo ja się czasem muszę na głos powkurzać nawet jeśli to bez sensu, bo w końcu wiadomo - każdy robi co chce .. Na szczęście nie często mi się to zdarza ;)

Pozdrawiam Was ciepło :)))

buruuberii pisze...

Monika, co tu gadc, podpisuje sie obydwoma rekami! Nie nawidze (wiem, mocne slowo:) erzacy i wkurza mnie mikselko, seropodobne swinstwa, etc. Jak przebadac co jest zdrowsze? Nijak. Moi dwaj dziadkowie wcinali slonine naprzemian z maslem (aczkolwiek w umiarkowanych ilosciach) i dozyli 94 lat, ja nie wiem czy chce zyc 120 lat :)))

IMO dobre smaki sa skladniekiem dobrego zycia i nikt mi nie wmowi ze mieszanka octu i barwnika to jest przecier pomidorowy...

Twoje crumble brzmi tak, ze od razu zaluje ze nie robilam powidla w tym roku :D

PS. A odnosnie dobrego choresterolu, to polecam taka scenka rodzajowa z Prg: http://blco.blogspot.com/2006/07/z-serii-rozmowy-przy-obiedzie.html
:-))

Monika pisze...

Basia, "dobre smaki sa skladniekiem dobrego zycia" - nie można tego lepiej napisać, dokładnie o to mi chodziło - gdyby ta margatyna była smaczna to bym sobie ją czasem jadła, nawet jeśli i niezdrowa - jak chipsy albo, bo ja wiem, chińska zupkę - ale ona jest paskudna - to po co?
Zdrowe, niezdrowe, nie ma co wariować, wszystko jest dla ludzi.

A do crumble Basia to powideł nie potrzeba, ani łyżeczki :)))

P.S. Oby więcej takich rozmów, turlam się ze śmiechu :D

buruuberii pisze...

Nawet sobie nie zdawalam sprawy Monika ze moge to tak ladnie ujac :))

PS. Jak mi sie przypomni jaksa ciekawa rozmowa, to oczywiscie podesle :D