wtorek, 5 października 2010

Niva

Niva, czyli czeska, bardzo udana wersja roqueforta.
Smažená niva s kroketama, czyli - jak dla mnie - czeski obiad numer jeden.

O smażonym serze już pisałam (tu), smażonemu serowi należy się jednak zdecydowanie więcej uwagi więc dziś jeszcze słów kilka. Czyli: panierować i smażyć można właściwie każdy ser - żółty, pleśniowy, można też smażyć serki wybitnie voňavé czy raczej páchnoucé* - olomoucké tvarůžki czy pomarańczowy romadur, tu jednak zdecydowanie lepiej postawić na wizytę w hospodzie. Jemy z frytkami czyli hranolkami bądź z kulkami ziemniaczanymi (kroketami) - z knedlikiem, choć Czechy krajem knedlika są, smażonego sera nie jemy. Oczywiście można spróbować szczęścia i zamówić w hospodzie smažený sýr s knedlikem, ale liczyć się trzeba z tym, że spotkamy się - w najlepszym wypadku - ze stwierdzeniem iż to se nehodí bądź pokrętnym tłumaczeniem, z którego nie wynika właściwie nic ponadto, że se nehodí i już. Możemy też spotkać się z wymownym milczeniem ze strony kelnera i oczekiwaniem na zmianę absurdalnego przecież zamówienia. Bo kelner w czeskiej hospodzie naturalnie realizacji zamówienia odmówić może, choć - rzecz jasna - przydarza się to raczej obcokrajowcom, Czech przecież knedlika do sera zamawiać po prostu nie będzie.

O czeskich kelnerach krążą legendy, w pewien sposób uzasadnione, powiedzieć trzeba jednak przede wszystkim, że kelner to w Czechach zawód szanowany. Czy może raczej - zawód jak każdy inny - nie praca na wakacje czy sposób na dorobienie do stypendium tylko po prostu zawód - krawiec, dziennikarz, lekarz, kelner..

W hospodzie najważniejszy jest oczywiście pan výčepní, czyli barman nalewający piwo - zdecydowanie warto zająć stolik z widokiem na pipę (tak właśnie, nie inaczej), czyli nalewak i obserwować pana vyčepniho - mam tu pewną teorię - mianowicie, z poczynionych obserwacji wnioskuję, że piwo jest tym lepsze, im mocniej barman uderzy kuflem w kontuar. Trzeba mieć wprawę. Toczenie piwa to w końcu skutečně umění i robić to należy kvalitně a s láskou.

Nie mniej ważny jest jednak kelner przyjmujący zamówienia, od niego bowiem w końcu zależy, co dostaniemy na talerzu. Nie ma się co denerwować, że kelner przynosząc kartę oczekuje zazwyczaj, że od razu zdecydujemy się na coś do picia - w końcu każdy, kto do hospody przychodzi wie, czy woli malé, velké, svetlé, tmavé, desitku** czy dvanáctku (ze wszystkich rodzajów piwa wybieram zazwyczaj červený víno ;-)).
Od pierwszej wizyty w hospodzie fascynował mnie sposób wystawiania rachunku, z czasem doszłam jednak do wniosku, że jest bardzo praktyczny - po złożeniu zamówienia kelner zostawia na stoliku pasek papieru, na którym zapisuje jedynie ceny zamówionych specjałów a za kolejne piwa dostawia kolejne kreski. Proste, szybkie, nie ma problemu z ciągłym bieganiem do baru i każdorazowym liczeniem drobniaków. Drobniaków - bo jak wiadomo, piwo w hospodzie jest tanie. Jedzenie zresztą też, zważywszy na wielkość serwowanych porcji - nawet bardzo. I dobre. Doprawdy nie rozumiem, dlaczego u nas gospody/karczmy zniknęły z krajobrazu miast i miasteczek..Smažený sýr oczywiście najlepiej smakuje w hospodzie, gdy do takowej jednak daleko, zawsze można przyrządzić go w domu - ma to nawet swoje dobre strony. Jakie? Ano na przykład można dostosować wielkość porcji do swoich możliwości (czyt. zamiast 25 krokietów zjeść 10).. Można też zaszaleć z surówką (w hospodzie warzywa występują w ilościach śladowych). Smażmy więc!

Smažená niva:
niva (Basiu, moc dík! :-)
mąka (hladká, czyli może być tortowa)
jajko
bułka tarta

Bramborové krokety (przepis na podstawie tego):
40 dag ziemniaków
20 dag mąki (hrubej)
1 jajko
1 łyżeczka proszku do pieczenia
sól, pieprz

Ser kroimy na dość grube plastry, panierujemy w tzw. trojbalu, czyli kolejno: w mące, jajku i bułce tartej, najlepiej tak ze dwa razy i smażymy - prawidłowo chyba w głębokim tłuszczu, ja zwykle smażę w niezbyt głębokim i nie widzę większej różnicy :-)

Krokety: ziemniaki gotujemy w mundurkach, ugotowane trzemy na tarce, dodajemy mąkę, proszek, jajko i przyprawy i dobrze wyrabiamy. Z ciasta formujemy kuleczki o średnicy ~3 cm, smażymy na złoto w większej ilości tłuszczu. Opravdu výborné!*czyli oczywiście wprost przeciwnie - 'nie pachnące' mówiąc delikatnie.
**desitka, dvanáctka - nie podejmuję się tłumaczenia, kiedyś wydawało mi się, że wiem, o co w tym chodzi, ale chyba jednak nie wiem - jedyne, czego jestem prawie pewna to to, że oznaczenia te są związane z zawartością słodu w piwie.

18 komentarzy:

Amber pisze...

Moniko, to moje ulubione dania czesko-słowackie!
Na Słowacji to wyprażany syr. A bramborowe krokety tak samo.To dopiero wspomnienia z moich dawnych wakacji!
Ja wolę do hospody.Tam wesoło i przy okazji palacinki można zjeść...

Asia pisze...

smazony ser pamiętam ze stoku... Zawsze na nartach w środku dnia była przerwa na knajpę, gorąca herbatę na stoku i smażeny syr! :D

Karmel-itka pisze...

bardzo ciekawy wpis ;] zainteresował mnie. natomiast powyższe propozycje rodem z Czech - jeszcze bardziej. ciekawe, baardzo.

margot pisze...

ha niva, pierwszy raz słyszę i chyba ( na razie ) nie do zdobycia ,ale te kuleczki , te krokiety to co innego
Monika ,ładne te twoje zdjęcia , można oglądać i oglądać i znowu oglądać

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Moniko! Nivę z bramborowymi kroketami mam właściwie o rzut kamieniem od siebie, choć przyznam dawno nie jadłam. Mam taki ulubiony "lokal" na dworcu kolejowym (!) - cudowny klimat hrabalowski, a jedzenie przednie!
Cudowne zdjęcia.
Pozdrawiam Cię!

Monika pisze...

Amber > Moje też :) Och, hospoda, no tak.. Chociaż na naleśniki to mi już miejsca zazwyczaj nie starcza :D

Kuchareczka > no patrz, wielu osobom się ser kojarzy z górami a mi z Pragą.. Z górami mi się kojarzy jajecznica :-)

Karmle-itka > Cieszę się! Ser polecam, można zrobić w domu, pychota :)))

margot > Ala, może być lazur/rokpol, ta sama pleśń - choć ta niva mi się wydaje jednak lepsza, to spokojnie można zamienić :) A krokety polecam, podobno można je jeszcze w białku i w bułce obtaczać, ale w gospodach chyba są takie, smakowite bardzo :) Dzięki :)))

Ania > Oj, tego "rzutu kamieniem" do hospody to Ci zazdroszczę.. Klimat w takich lokalach cudowny, masz rację, można tęsknić :) I pięknie dziękuję :)))

Pozdrowień moc dla Was i miłego dnia :-)))

margot pisze...

Monia , a ta maka hrubej to jaka ?
bo wiesz w sobotę mojej kochaniutkiej siostrzenicy zrobię, biednemu dziecku rok akademicki się zaczął, a ona lubi ser smażony ,a z takimi kulkami powinien jej podwójnie smakować

margot pisze...

i Monika, można podać do tego jaką sałatkę / surówkę bo z Adą bez takiego dodatku nie przejdzie ?a jeśli to jaka by pasowała

Monika pisze...

Ala, hruba to taka z grubszego przemiału, zapomniałam dopisać, u nas nie ma, ja wymieszałam sobie drobną kaszę manna z odrobiną krupczatki - zwykła tortowa też może być, tylko mam wrażenie nie wychodzą z niej takie gładkie te kulki.. A surówka pewnie! W hospodach naturalnie nie ma, ale w domu pewnie, jakaś sałata z warzywami czy coś takiego :) Kurcze, fajnie ma ta Ada :)))

margot pisze...

Monika , to ja też dam kasze mannę i krupczatkę
A to dobrze dorobię jakieś zieleninę :P
Ma, ma dobrze ,ale i ja mam z nią dobrze :DDD

buruuberii pisze...

Monika, bo bede musiala leciec do Pietnika :))) Mniam!
Oj Ty dobrze piszesz o kelnerach czeskich, to sa czesto niedoscignieni mistrzowie, a o kelnerach w PL sobie daruje, szkoda geby drzec :D

I przywolalas moje odkrycie: okreslen olomoucké syrečky i olomoucké tvarůžky uzywa sie zamiennie, ale co najciekawsze niektorzy zawsze mwoeia syrecky, niektory tvaruzky, slyszalas?

PS. Z tm, ze z piw zawsze wypierzesz czerwone wino to mnei rozbawilas, ja bylam tu na poczatku ekstra dziwolagiem :) A z 10, 12 dobrze piszesz, te stopnie to ilosc ekstraktu tzw. "mladiny", ale tu sie moje zainteresowania koncza :D

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Oj, jaka niva była pyszna! Basia nas zabrała do hospody, zjadłam wszystko i umierałam na niestrawność, ale warto było, warto! Te sosy majonezowe, ten ser ostry, kulki w tłuszczu, piwo... Kwintesencja czeskiej kuchni ;)

Usciski, MOnika!

Monika pisze...

Ala, daj znać koniecznie jak wyjdzie :)))

Basia, leć leć :D tvaruzki/syrecki nie zwróciłam uwagi, szczerze mówiąc o nazwie syrecki w ogóle zapomniałam, ale wkurza mnie strasznie jak tlumaczą olomucke jako ołomuńskie (parę razy już się z tym spotkałam)..
P.S. Wiesz, ja piwo to tak od przypadku do przypadku, w Czechach jedno na wizytę, przy ognisku czasem a tak to rzaaadko ;)A czemu dziwolągiem? że niby piwo obowiązkowo?
:-)))

Ania, o tak, niva najlepsza, w hospodzie zwłaszcza :) Byliście w tej "basinej" hospodzie, na Dejvicach? Fajna ona jest, no i ta niva.. :)

Uściski Dziewczyny :):*

buruuberii pisze...

Nie, nie Monika ja praktycznie piwa nie pije, dla mnie z piw mogloby istniec tylko Hoegaarden :)

Usciski z kraju tvaruzku :-))

margot pisze...

jeszcze nie robiłam :)

A piwo to ja bardzo cenie bo dodaję do ciasta piernikowego i do naleśników, do chleba czasami i , gofry też są super
Wypić to ja nie wypiję:P

Monika pisze...

I jak tam Alcia, może teraz? A wiesz Ala, chciałam Ci się pochwalić że upiekłam ciacho z Twego przepisu ale.. spaliłam je na węgiel :D No wstyd po prostu :D

margot pisze...

Monika , czekam na siostrzenice jak przyjedzie na obiad ,ale to studentka i wiesz jak to jest , obie cacanki cioci , a inne ważne sprawy na głowi:P
Monika jakie ty ciasto spaliłaś?ciekawość mnie zżera

Monika pisze...

Ala, chciałam upiec daktylowca z Twego przepisu na figowca - a spaliłam sam kruchy spód - na wiór :D Ale ja mu nie podaruję :D