Na Gwiazdkę orzechy, migdały, figi, rodzynki, cytryny, pomarańcze, wodę cytrynową, różową, rafinadę, dalej czekoladę, herbatę, kakao, wszelkie konfitury, najlepsze marcepany, przekąski do herbaty i toruńskie pierniki, rum, koniaki, wina stołowe i deserowe, najlepsze likiery, hamburskie i bremeńskie, cygara odleżałe w każdej cenie, wszelkie konserwy i zaprawione owoce w najlepszej dobroci i po jak najtańszych cenach, świecę na chojenkę z najwyższym szacunkiem A. Black, ul. Górna, Oberstrasse.
Tak ponad sto lat temu zachwalał swój sklep z towarami kolonialnymi Antoni Black z Olsztyna (wówczas Allenstein) - przed wojną sklepy kolonialne, z półkami uginającymi się pod ciężarem puszek, słoi, worków z kawą i przyprawami, stanowiły stały element krajobrazu miast i miasteczek. To w nich zaopatrywano się w towary tzw. luksusowe, towary podróżujące przez całą Europę i często pół świata, po to, by trafić do tychże sklepów a z nich do spiżarni i kuchni, gdzie dziewki służebne pod czujnym okiem wzorowych gospodyń wierciły ochoczo kilogramy migdałów na marcepan, tłukły głowy cukru ocierane o cytrynową i pomarańczową skórkę, ucierały przyprawy, prażyły ziarna kawy..
Jeśli wierzyć kronikom, pierwszy sklep kolonialny w moich rodzinnych stronach prowadzili pierwsi osadnicy żydowscy w Szczytnie (wówczas Ortelsburg), Berreck Sammulowitz i Isaac Lewin, działo się to w połowie XVIII w., w tamtych czasach przez ziemię szczycieńską przechodził też szlak handlowy wiodący z Królewca i Kłajpedy wgłąb Europy. A w pobliżu szlaków handlowych, jak dobrze wiadomo kwitł również rynek równoległy towarów tak zwanego nieznanego pochodzenia, którym to zgrabnym określeniem Małgorzata J. Buttitta określa najzwyklejszy szmugiel - drugie ze źródeł zaopatrywanie się w dobra kolonialne. Kroniki kryminalne ówczesnych gazet o szmuglownikach z Prus Wschodnich donosiły równie często co rubryki ogłoszeniowe o nowych kolonialnych geszeftach.
Tak ponad sto lat temu zachwalał swój sklep z towarami kolonialnymi Antoni Black z Olsztyna (wówczas Allenstein) - przed wojną sklepy kolonialne, z półkami uginającymi się pod ciężarem puszek, słoi, worków z kawą i przyprawami, stanowiły stały element krajobrazu miast i miasteczek. To w nich zaopatrywano się w towary tzw. luksusowe, towary podróżujące przez całą Europę i często pół świata, po to, by trafić do tychże sklepów a z nich do spiżarni i kuchni, gdzie dziewki służebne pod czujnym okiem wzorowych gospodyń wierciły ochoczo kilogramy migdałów na marcepan, tłukły głowy cukru ocierane o cytrynową i pomarańczową skórkę, ucierały przyprawy, prażyły ziarna kawy..
Jeśli wierzyć kronikom, pierwszy sklep kolonialny w moich rodzinnych stronach prowadzili pierwsi osadnicy żydowscy w Szczytnie (wówczas Ortelsburg), Berreck Sammulowitz i Isaac Lewin, działo się to w połowie XVIII w., w tamtych czasach przez ziemię szczycieńską przechodził też szlak handlowy wiodący z Królewca i Kłajpedy wgłąb Europy. A w pobliżu szlaków handlowych, jak dobrze wiadomo kwitł również rynek równoległy towarów tak zwanego nieznanego pochodzenia, którym to zgrabnym określeniem Małgorzata J. Buttitta określa najzwyklejszy szmugiel - drugie ze źródeł zaopatrywanie się w dobra kolonialne. Kroniki kryminalne ówczesnych gazet o szmuglownikach z Prus Wschodnich donosiły równie często co rubryki ogłoszeniowe o nowych kolonialnych geszeftach.
A w średniowieczu w miastach, przez które wiodły szlaki handlowe (zwłaszcza w miastach hanzeatyckich) wypiekano pierniki. Do dziś słynne są Lebkuchen z Norymbergi, niderlandzkie Speculaasy czy pierniczki z Torunia, Akwizgranu, Kłajpedy..
Basler Läckerli zaś to pierniczki z Bazylei, pierniczki, których nazwa mówi o nich właściwie wszystko - läcker znaczy 'pyszny' i wszystko wiadomo - łakocie z Bazylei, choć z wyglądu niepozorne są obłędnie pyszne! Pachnące skórkami owocowymi, z alkoholową nutą - podobno najlepsze po kilku dniach leżakowania, podobno.. :-)
Basler Läckerli - przepis ze strony Food.com, składniki na 2 tzw. duże blachy (piekłam z połowy):
Basler Läckerli - przepis ze strony Food.com, składniki na 2 tzw. duże blachy (piekłam z połowy):
Ciasto:
450 g miodu
300 g cukru
1,5 (płaskiej) łyżeczki zmielonego cynamonu
szczypta zmielonych goździków
0,5 łyżeczki otartej gałki muszkatołowej
100 g kandyzowanej skórki cytrynowej
100 g kandyzowanej skórki pomarańczowej
200 g zmielonych migdałów
skórka otarta z 2 cytryn
100 ml kirschu*
600 g mąki
1,5 (płaskiej) łyżeczki proszku do pieczenia
Lukier:
150 g cukru
3 łyżki kirschu
W garnuszku podgrzać cukier, miód i przyprawy, zestawić z ognia, dodać kandyzowane skórki, skórkę cytrynową i migdały, kirsch - wymieszać. Mąkę połączyć z proszkiem do pieczenia, dodać do masy miodowej, dobrze wymieszać. Ciepłe ciasto rozsmarować na wyłożonej papierem do pieczenia blasze (na grubość 5-7 mm) - ciasto jest do gęste i lepkie, najłatwiej rozsmarowuje się chyba łyżką/ręką maczaną w zimnej wodzie - odstawić na kilka godzin (lub po prostu na noc), po czym upiec w 220'C (max. 15 min.). Gotowe ciasto pokroić w kwadraty, polukrować. Jak sama nazwa wskazuje - pychotka :-)
*Kirsch, Kirschwasser - wódka z wiśni (odmiany Morello cherry, podobno szklanka?) - raczej nie polecam zamiany na jakieś słodkie, wiśniowe, kolorowe, jeśli już to raczej na wódkę z innych owoców, ew. sok z cytryny.
PS. Z dedykacją dla Madzi - majanki (z wieeelkim spóźnieniem na Pierniczkowy Tydzień) i Madzi S. :-)
PS. Z dedykacją dla Madzi - majanki (z wieeelkim spóźnieniem na Pierniczkowy Tydzień) i Madzi S. :-)
22 komentarze:
A więc to one tak pachniały gdyśmy ostatnio rozmawiały o panpepato! I widzisz znów mnie na próbę wystawiasz - bo w tym roku chyba już nie dam rady ich upiec i ponownie 12 miesięcy przyjdzie mi czekać - przecież muszą być u mnie na przyszłe Święta!
Cudne Moniko!
Uściski:*
aaa ten opis sklepów kolonialnych zabójczy i pierniki szwajcarskie zabójcze(smak znam to wiem co pisze :D) i jakby było mało to na dokładkę zabójcze zdjęcia:)))
Monika, jak mi tu pachnie u Ciebie... Jak pachnie...:)
A czym zastąpić kirch? Skórkę tez mogłabym otrzeć ale z pomarańczy i mogłabym już wszystko zagnieść tylko ten kirch? Śliwowicą...??? Nalewką aroniową lub malinową? Brendy? Matko..., nie wiem...
KUCHARNIA, Anna-Maria > Haha, no one, one :) Ania wiesz, ja tam nie zamierzam na panpepato czekać 12 miesięcy, na święta nie upiekę bo co za dużo to nie zdrowo ale zima długa :) Może i na lackerli się skusisz wcześniej? :)
margot > Alcia, no zaczytałam się ostatnio w historii Szczytna, sama się sobie dziwie :D Dzięki Alciu za miłe słowo odnośnie zdjęć, cieszy bardzo, bardzo! :*
ewelajna > Ewelinka, tak jak pod * napisałam, wódką jakąś niesłodką, bezbarwną myślę najlepiej, śliwowica pewnie tak, jasny rum może? Albo sok z cytryny? Nalewka do ciasta też ok, tylko oby nie do lukru, żeby nie wyszedł kororowy :) Upieczesz?
Serdeczności moi mili :)
Monika tak się zaambarasowałam, że nie zobaczyłam peesa o wódkach... Widziałam tylko pozdrowienia dla MAdzi...
buziak za odpis:)
Moniko, fantastycznie wyglądają te smakowitości! Szkoda, że listę wypieków (okropnie skromną!) na nasze tegoroczne Święta mam już przygotowaną, bez wątpienia upiekłabym te pierniki. Cóż! Może za rok?... ;)
Pozdrawiam!
Monika, cisto już leży na blasze i dyszy... czeka dnia jutrzejszego:) A ja udaję się w ślad za nim... Snów najlepszych!
czytam skład i wiem, że to jest to! kopiuję na przyszły rok, ale kto wie? do Świąt jeszcze tyyle czasu, całe 4 dni ;)
Takie słodkie kosteczki :] Wyglądają naprawdę uroczo! Co do sklepów kolonialnych to mnie zaciekawiłaś, zainteresuję się jak to wyglądało w centrum Polski, bo urodziłam się pod Łodzią :D Właściwie nawet dzisiaj można tu spotkać sklep tego typu, choć jest raczej ciekawostką z towarem bardzo ekskluzywnej jakości :]
Zaytoon > Oliwka, jak miło Cię widzieć znów:) Wiesz, nie ma co szaleć ze wszystkim na święta, po świętach będą równie dobre, mówię Ci, zima długa :)))
ewelajna > Ewelinka, nie gadaj! No niesamowita jesteś, niesamowita, rety :))) To mam nadzieję ze Ci będą bardzo smakować, tego życzę :*
Jswm > Ania, tak tak, skład Ci dobrze podpowiada - są obłędne, warto, mówię Ci :)))
Toczka > Słodkie i pachnące :))) O, w okolicach Łodzi to coś czuję napewno było tego sporo, tak handlowo mi się te okolice kojarzą! No kiedyś to one też raczej luksusowe były :)
Serdeczności :)
Moniś, że spóźnione to nic, ale za to jakie cudne! I z fantastycznym opisem. :).
Piekłam kiedyś pierniczki z Bazylei, smakowały,oj tak ,pysznie!:)
Cudne fotki kochana, a pierniczki dopisuję do podsumowania:)
I prosze nei bylo Monika owej wanilii w tym sklepie kolonialnym ale "cygara odleżałe w każdej cenie" - obledne!
Lackerli to chyba sa takie dobre dzieki tym skorka, rany ile to moze byc odmian piernikow :-) :*
PS.1. Borowka, no no piekna :)
PS.2. A kirsch tylko jedno okreslienei mi przypomina "wali jak fiks", znaczy sie samogonem :D
No, Kochana, takie ładne to mogły wyjść tylko Tobie, moje mają wierzch trochę "zorany", no... nie jest taki gładki jak Twój, jest taki bo myślałam,z e pod wpływem pieczenia się wyrówna, a to trzeba było nożem wygładzić - następnym razem... ale co tam wygląd... smak...pycha:):) :) Załadowałam pół blachy do pracy:)
Buziak, Monia!
Majana > Madzia, ja Ci dziękuję za wyrozumiałość :))) No pyszne są pyszne :)))
buru > No, też uważam że to te skórki, mega-owocowe są, jedne z najlepszych :)
PS.1. Musiała być ;)
PS.2. A to się zgadzam, dlatego napisałam Ewelajnie że można spokojnie zamienic na śliwowicę ;)
:**
Zamieniła właśnie zamieniła - ona sama, ta ewelajna:). I jeszcze cytrynową skórkę na pomarańczową, a reszta już jak przepis kazali:)
A, Ewelinka bo ono takie jest niewdzięczne trochę, ale jak się łapę zmoczy w zimnej wodzie to idzie wygładzić :) To mówisz że pycha? Uff.. :))):*
No, ja też uff, tak się najadłam;)
p.s. Dopisz o łapie:)zwilżonej wodą:):):)
Monika buziaków moc:*:*:*:*i snów szczęśliwych. lecę spać...!!!
O prosze "ta" Ewelajna sie odezwala, uderz w stol :DD A moje prosze jakies grzeczniejsz, gladzic sie da, co ja pisze glaskac ciasto, oj pozno juz :))) dobrej paniom :*
ja sobie w tym roku je odpuscilam,bo tez mialam je robic,ale w przyszlym to na pewno beda-przepysznie sie prezentuja Monis u Ciebie :)
Usciski i radosnych Swiat Tobie i Twoim Bliskim zycze :)
Pozdrawiam :)
O tak, najlepsze po lezakowaniu, choc baaardzo trudno jest pozwolic im lezakowac ;)
Pozdrawiam Moniko!
Toruń miał to szczęście, że było tam dużo pól ze złocistymi łanami i pszczelarstwo też było w rozkwicie. Toruńskie pierniki oprócz tych norymberskich były bardzo rozpoznawalne :)
Śliczne zdjęcie to pierwsze, Żabka :)
Są przepyszne, piekłam. Dziękuję za przepis :)Najlepsze życzenia świąteczne!
Prześlij komentarz