poniedziałek, 18 listopada 2013

Dukátové buchtičky s vanilkovým krémem

- Wiesz jak kawka się cieszyła z okrucholca?
- Hmm?
- Taką zeschniętą resztkę jej dałem.
- Okrucholca?
- No tego czeskiego placka, co piekłaś..

I tym sposobem dukátové buchtičky stały się okrucholcem*. Bo podobno brzmi po czesku. Po zastanowieniu stwierdzam, że owszem, brzmi po czesku i nawet lepiej niż dukátové buchtičky. Właściwie to każdy czeski placek jest teraz czeskim okrucholcem. Z akcentem na "o".  O właśnie tak :-)

A ów okrucholec-prototyp, czyli tytułowe dukátové buchtičky to nic innego jak buchty (o których pisze dziś Basia) w mini wydaniu, małe bułeczki, do odrywania, w wersji regularnej zwykle nadziewane (powidłami, makiem, serem), w wersji mini raczej nieodłącznie z sosem - Sandtnerová jako dodatek do buchtiček poleca vinnou pěnu (czyli zabaglione, ale mistrz zabaglione jest tylko jeden, więc ja się za to nie łapię ;-)), bądź vanilkový krém czyli najzwyklejszy pod słońcem domowy budyń. W wersji stołówkowej zaś, bo wspomnieć należy, że dukátové buchtičky to podobno lubiany bardzo deser ze słowackich i czeskich szkolnych stołówek, kuchni obozowych, kolonijnych itd, podawany rzecz jasna z budyniem waniliowym z torebki - jeden z czesko-słowackich smaków dzieciństwa.

Dukátové buchtičky znane są oczywiście w całych Austro-Węgrzech, znane jako Buchteln mit Vanillensoße, zresztą słowo Buchteln, obok Powidl oraz Sliwowitz to jedne z podstawowych czeskich zapożyczeń w austriackiej wersji niemieckiego. Nawet jakiś czas temu Bobik M. występował z pogadanką o wdzięcznym temacie Buchten mit Powidl, czyli co Austria zawdzięcza Czechom? Na południu Polski buchty również się przytrafiają, u mnie na Północy - nie spotkałam.. :-)
Dukátové buchtičky piekłam z przepisu niezastąpionej Sandtnerové, przepis jak zawsze doskonały, zmieniłam jedynie ilość cukru (podwoiłam, ekhem..), cóż, ja lubię słodkie słodkie. Świetne są z sosem, świetne są bez sosu - w obu wersjach z całego serca polecam nie zapominać o rumie**, niekoniecznie tuzemským.. :-)

Dukátové buchtičky s vanilkovým krémem (zwane również okrucholcem) - za Marie Janků Sandterovą a przepis na krem to po prostu przepis na budyń:

Ciasto:

300 g mąki (luksusowa + krupczatka w proporcjach 1:2)
15 g drożdży
50 g masła
3 żółtka
60 g cukru
130 ml mleka
skórka otarta z jednej cytryny
2 łyżki rumu
rodzynki
+ dodatkowe rozpuszczone masło, ok. 50 g

Krem:

350 ml mleka
3 żółtka
30-50 g cukru pudru
wanilia
+ ew. 1 łyżka mąki bądź skrobii 

Rodzynki namoczyć w rumie (idealnie kilka dni wcześniej). Z drożdży, części mleka, mąki i cukru zrobić rozczyn. Masło utrzeć z resztą cukru i żółtkami, dodać mąkę, rozczyn i resztę mleka, skórkę cytrynową, wyrobić gładkie ciasto***. Odstawić do wyrośnięcia. Wyrośnięte ciasto podzielić na 2 części, rozwałkować dwa placki, wielkości mniej więcej formy, w której będziemy piec, jeden z placków posypać osączonymi z rumu rodzynkami, położyć na wierzch drugi, zlepić. Z placków wycinać kieliszkiem kółka albo pokroić ciasto nożem na małe bułeczki. Można też całość zagnieść z rodzynkami, uformować wałki i pokroić je na bułeczki. Każdą z bułeczek posmarować dobrze rozpuszczonym masłem, układać jedna obok drugiej w formie, odstawić do wyrośnięcia. Piec ok. 20 min. w 180'C (do zezłocenia). Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem.

Z żółtek i cukru pudru ukręcić biały, puszysty kogel-mogel. Mleko zagotować z wanilią (ziarenka wcześniej wyskrobać do mleka). Wyjąć łupkę, wrzącym mlekiem, wciąż ubijając zalać kogel-mogel, postawić na gazie i nadal ubijając gotować do zgęstnienia. Zestawić z ognia, ubijać aż do przestudzenia masy. Jeśli chcemy dodać mąkę, dodajemy ją do kogla-mogla.

Bułeczki podawać z kremem, zajadać, no i tyle :-)

*wszystkie prawa zastrzeżone, a więc właściwie okrucholec® (a kawka jakby ktoś pytał, to ptaszek-kawka) ;-)
**można tak jak ja namoczyć w rumie rodzynki, można dodać rum do ciasta, można do sosu..
*** Ciasto jest okrutnie lepkie i mokre, czasem wręcz lejące, przypomina mi bardzo drożdżowe ciasto, które robiło się (i jeszcze co jakiś czas robi) w moim rodzinnym domu - pozostaje więc wyrabiać je warząchwią bądź kijem (jak mój Dziadziu makowce), bądź odstawić na jakieś 30 min. do autolizy i dopiero wtedy dobrze zagnieść. Ja trzymam się hasła belive in gluten, poza tym lubię wyrabiać drożdżowe rękoma, więc praktykuję opcję drugą, łyżką wyrabiam jedynie babę Neli.

8 komentarzy:

Majana pisze...

Ach jejku i tu takie wspaniałe buchty! Cudowne są Moniś!
Pozdrówki serdeczne:*

margot pisze...


Dukátové buchtičky s vanilkovým krémem jak anazwa smaczna , do zjedzenia. To prawda na Północy nie znane , ja o nich przeczytałam albo w Filipince lub Kobiecie i życiu i umie końcówka lat 80-tych były pieczone, czym zawsze wzbudzałam wielkie zainteresowanie
Takie przytulne słodkie i bułeczki to moje ukochane
U mnie są porostu posypane cukrem pudrem i już ,ale z takim kremem to już prawdziwa uczta

p.s w jakieś starej Burdzie(początek lat 90) pamiętam były takie buchty zamiast pieczone to smażone ,a raczej duszone pod przykryciem na małym ogniu polane takim jakimś słodkim sosem, aż wciągną ten sos , ładnie to wyglądało , szkoda ,ze nie wycięłam przepisu sobie

Kamila pisze...

Idealne, z kremem to rarytasik prawdziwy :)

Olka pisze...

Zapisałam sobie przepis, bo wygląda to obłędnie smacznie.

buruuberii pisze...

Monis, no wreszcie :)) A ja je znam w wydaniu: malenkie jak orzeszek, zazwyczaj jak je widze/jem to sa wielkosci przepiorczego jajka, takie tyci-tyci i zdarzaja sie w restauracjach, to juz neizla ciekawostka!
Wlasnie sie zastanawilaam czy napiszesz o "Buchteln" - otoz czeskie slowniki etymologiczne zgodnie twierdza, ze etymologia slowa nie jest jasna i moze pochodzic od "buhtatit" (puchnac, rosnac) lub od austriackiego "Buchteln" - dobre, co? :D :*

PS. No i wyrabianie warzachwia (sjp twierdzi, ze przestarzale;) - rozumiem w kwestii tzw. bogatego ciasta, a w PL bułki sie robilo raczej z "biedniejszego" ciasta, stad moje duze zdziwienie...

Monika pisze...

Majana > Madzia, jak widzę taki fajny Twój komentarz tradycyjnie jako pierwszy to aż się cieszę że skończyłam blogowy "urlop" :))):*

margot > Alciu, ja kojarzę taki przepis na buchty z patelni, tylko muszę dobrze pomyśleć gdzie go widziałam, jak wymyślę to dam znać, oki? :)

Kamila > Z kremem-budyniem ;-) A z zabajone to myślę jeszcze większy rarytas byłby, uwielbiam :-)

Olka > Jest obłędnie pyszne, potwierdzam :) Cieszę się bardzo że Ci się spodobał przepis :-)

buruu > Basia, a czemu wreszcie? Było chyba ok z godziną? No ja też znam takie maluteńkie, te miały tak ze 3-3,5 cm, to mała forma jest, ale mi i tak zawsze mi wyrastają te bułki bardziej niż bym chciała, kiedyś uparcie wciskałam po 5 w jednym rzędzie to wyłaziły górą :D A z buchteln - to ja znam wersję że niem. Buchteln jest od cz. buchta a cz. buchta od jakiegoś niemieckiego czasownika, nie pamiętam jakiego ;)
ad PS - no ja wim że przestarzałe, dziadkowie też młodzi nie są :P Żartuje, no mówi się u nas warząchew :)
Buziaki :):*

Jswm pisze...

cudne! i z kremem waniliowym, jak tu się oprzeć?

buruuberii pisze...

wiem, wiem Monika, to jest forma 20x20cm :)) majac na bmysli male to takie 2.5cm srednicy, takie orzeszki naprawde. Z warzachwia to ja wiem co to slowo znaczy,a le nei wyobrazam sobie zeby mi Mami powiedziala "Basiu, wez tam zamieszaj zupe warzachwia" :D