Z podróży, dalekich czy bliższych, raczej nie przywożę pamiątek - typowych suwenirów z pamiątkarskich sklepików. Nie mam ciupagi z polskich gór ani gustownej marynarskiej czapki znad polskiego morza, nie mam miniaturki popiersia Nerona, malutkiego smoka wawelskiego z modeliny ani wyjątkowej urody czeskiego kryształu.. A jednak walizki zazwyczaj (aż nazbyt..) pełne! Oprócz wspomnień i zdjęć, które wspomnienia najlepiej utrwalają, wożę ze sobą pamiątki "przyrodnicze" - kamienie, drewienka, pestki, zasuszone między kartkami książki na podróż kwiaty i liście, wożę mapy, bez których nie ma dla mnie podróżowania, a także, jakżeby inaczej, produkty spożywcze, naczynia i inne suweniry "kuchenne".
Tak było i tym razem - z kwietniowej podróży do Czeskiej Republiki, oprócz głowy pełnej fantastycznych wspomnień, setek zdjęć, pierwszej tegorocznej opalenizny, uroczej czeskiej kuchařki i butelki czeskiego wina przywiozłam dwie gomułki hermelina - i to właśnie o hermelinie - králi sýrů - dzisiejsza notka.
Pisałam już kiedyś, że hermelin to właściwie nic innego jak czeska wersja camemberta, pisałam o serze smażonym, a dziś - hermelin marynowany. Przysmak to niezwykły, a jakże prosty do przygotowania! Ser pokrojony w krążki lub w kostki zalewamy oliwą/mieszanką oliwy i oleju, dorzucamy ziarenka pieprzu, ziela angielskiego, liście laurowe i co tylko jeszcze wyobraźnia podpowie (ja zrobiłam dokładnie wg przepisu Basi, dodałam tylko kilka ziarenek zielonego pieprzu z zalewy), zamykamy szczelnie i zapominamy na jakieś 5 dni (to właściwie najtrudniejszy etap :-) ). I tyle! Podajemy (podobno) obowiązkowo z czeskim piwem, choć myślę, że i wino da radę :-) Tak přejí Vám dobrou chut'!1-2 hermeliny (camemberty)
oliwa/mieszanka oleju z oliwąTak było i tym razem - z kwietniowej podróży do Czeskiej Republiki, oprócz głowy pełnej fantastycznych wspomnień, setek zdjęć, pierwszej tegorocznej opalenizny, uroczej czeskiej kuchařki i butelki czeskiego wina przywiozłam dwie gomułki hermelina - i to właśnie o hermelinie - králi sýrů - dzisiejsza notka.
Pisałam już kiedyś, że hermelin to właściwie nic innego jak czeska wersja camemberta, pisałam o serze smażonym, a dziś - hermelin marynowany. Przysmak to niezwykły, a jakże prosty do przygotowania! Ser pokrojony w krążki lub w kostki zalewamy oliwą/mieszanką oliwy i oleju, dorzucamy ziarenka pieprzu, ziela angielskiego, liście laurowe i co tylko jeszcze wyobraźnia podpowie (ja zrobiłam dokładnie wg przepisu Basi, dodałam tylko kilka ziarenek zielonego pieprzu z zalewy), zamykamy szczelnie i zapominamy na jakieś 5 dni (to właściwie najtrudniejszy etap :-) ). I tyle! Podajemy (podobno) obowiązkowo z czeskim piwem, choć myślę, że i wino da radę :-) Tak přejí Vám dobrou chut'!1-2 hermeliny (camemberty)
czarny pieprz
ziele angielskie
listki laurowe
pół suszonej cytryny
szczypta ostrej papryczki
zielony pieprz z zalewy
Ser pokroić w kostki/krążki, zalać olejem, dodać przyprawy, zamknąć szczelnie, odstawić na ok. 5 dni w chłodne miejsce. Smacznego!I jeszcze trochę Pragi B&W, niekulinarnie, ale co tam! :-)
P.S. Notkę dzisiejszą dedykuję oczywiście przesympatycznym Prażanom :-) - Basiu, jeszcze raz dziękuję za tak miłe spotkanie, rozmowy, smakołyki i mam nadzieję do zobaczenia za czas jakiś! :-)))
9 komentarzy:
O tak, i ja zdecydowanie wole kulinarne suweniry :)
Sliczne zdjecia hermelina Moniko! Bardzo urokliwe :)
Pozdrawiam!
marzy mi się Praga
kolory, smaki
Kuchennym suwenirom mówimy jasno i zdecydowanie: "TAK!"
Ależ rozczulający ten bida-kociak.
Bea > Dziękuję! :-))) To się zgadzamy co do pamiątek, takie chociaż nie zbierają kurzu, no i wiadomo, co z nimi zrobić ;)
asieja > no widzisz, asiejka, Ty piszesz o kolorach a ja tu takie czarno-białe daję :D Następnym razem się poprawię, a Pragę polecam, jak najbardziej :)))
Oczko > Oczku, to kot-model był, mówię Ci, rudzielec i pozował jak szkolony do tego :D
:-)))
Cześć Moniko! :] Uwielbiam Czechów! Mieszkam 90km od granicy i dosyć często tam wędruję, głównie na smażony ser i piwo (gdy samochodem to anyżkową w smaku Kofolę), ale przepis na hermelin postanowiłam wypróbować już wczoraj przeglądając Twojego bloga. Pozdrawiam Cię ciepło! :]
Ola > Witaj :) No tak, smazony ser i piwo - klasyka jakże smaczna :) A marynowany ser też polecam, bardzo! Pozdrowienia :-)))
Ja też przywożę kuchenne suweniry, a czasem książki kucharskie z lokalnymi przysmakami.
A ja sobie taki serek zrobię z camemberta, a co ! I pod piwko :)
Monika, tez ogromnie ciesze sie ze spotkania - wstyd mi ze tak pozno o tym Ci tu pisze - gratuluje sobie tempa i obowiazkowsci :)
O widzisz, tutaj jest cytryna - zapomnialam nawet, a dodaje charakteru!
Jak Ci sie podoba "Mama to varila lip"?
Usciski sle!
PS. Z ta skorka na hermelinie to wytlumacze Ci via e-mail :) ale nie poznalam tajemnicy, nikt ze znanych mi Czechow nie robi hermelina w domu, mocno sie zdziwilam...
:)))
Super jest ten ser, a za cytryny to Ci jeszcze raz dziękuję, dodawałam już do różnych rzeczy - dodają charakteru to dobre określenie !
Mama to varila lip bardzo mi się podoba - szukałam czegoś bardziej do czytania , nie samych przepisów i ta właśnie taka jest :) I bardzo mi bliski sposób podawania przepisów - weź trochę tego, trochę tamtego.. Na blogu tylko staram się ciut precyzyjniej ;)
P.S. to czekam na mejla :)))
Ściskam mocno :*
Prześlij komentarz