K. I. Gałczyński
Nie dalej niż dwa miesiące temu planowałam dopiero wakacyjne wojaże. Nie dalej niż przed kilkoma tygodniami siadywałam do późnych nocy przy ognisku - w sandałach i krótkich spodenkach, było gorąco. Nie dalej niż kilka dni temu zobaczyłam pierwsze żółte liście..
Idzie jesień, idzie raczej już nieodwołalnie, choć jeszcze nie chcę przyjąć tego do wiadomości to wiem, że przez najbliższe pół roku o upalnym lecie przypominać mi będzie jedynie sznurek bursztynków na ręce.. Nawet czasem tę jesień lubię, lubię kasztany, wrzos, lubię mój szary swetr, lubię okręcić szyję cieplejszym szalikiem, lubię - ale lato i tak lubię bardziej. Nic na to nie poradzę, wizja grzańców, zapachu przypraw korzennych i żurawiny, choć sympatyczna, nie jest jednak aż tak piękna jak skąpane w słońcu owoce. No to zamykam te owoce w słoiki - żeby przetrwać zimę!
Dżemy i konfitury to jedyne, co w kuchni od samego początku, od zawsze robię bez ścisłych przepisów. Tak jak gotując lub piekąc, przynajmniej za pierwszym razem, staram się w miarę trzymać proporcji - ważę, odmierzam dokładnie - tak przetwory od zawsze robię stosując mega-precyzyjną metodę pomiarową, tzn. 'na oko' i 'do smaku'. Jedyne na co uważam to by nie przesłodzić (zasada 1 kg owoców:1 kg cukru u mnie absolutnie nie obowiązuje), zazwyczaj do owoców dodaję kapkę jakiegoś alkoholu, przyprawy. Mam kilka swoich ulubionych pomysłów - wiśnie z rumem, żurawinę z winem i korzeniami, morele z rumem - od tego roku w stałym repertuarze znajdzie się pewnie jagodowe powidło z miętą i kardamonem, porzeczkowa galaretka Basi i Polkowe maliny z Porto - wszystkie wyśmienite!
Wyśmienite są też konfitury z dodatkiem czekolady.
Idzie jesień, idzie raczej już nieodwołalnie, choć jeszcze nie chcę przyjąć tego do wiadomości to wiem, że przez najbliższe pół roku o upalnym lecie przypominać mi będzie jedynie sznurek bursztynków na ręce.. Nawet czasem tę jesień lubię, lubię kasztany, wrzos, lubię mój szary swetr, lubię okręcić szyję cieplejszym szalikiem, lubię - ale lato i tak lubię bardziej. Nic na to nie poradzę, wizja grzańców, zapachu przypraw korzennych i żurawiny, choć sympatyczna, nie jest jednak aż tak piękna jak skąpane w słońcu owoce. No to zamykam te owoce w słoiki - żeby przetrwać zimę!
Dżemy i konfitury to jedyne, co w kuchni od samego początku, od zawsze robię bez ścisłych przepisów. Tak jak gotując lub piekąc, przynajmniej za pierwszym razem, staram się w miarę trzymać proporcji - ważę, odmierzam dokładnie - tak przetwory od zawsze robię stosując mega-precyzyjną metodę pomiarową, tzn. 'na oko' i 'do smaku'. Jedyne na co uważam to by nie przesłodzić (zasada 1 kg owoców:1 kg cukru u mnie absolutnie nie obowiązuje), zazwyczaj do owoców dodaję kapkę jakiegoś alkoholu, przyprawy. Mam kilka swoich ulubionych pomysłów - wiśnie z rumem, żurawinę z winem i korzeniami, morele z rumem - od tego roku w stałym repertuarze znajdzie się pewnie jagodowe powidło z miętą i kardamonem, porzeczkowa galaretka Basi i Polkowe maliny z Porto - wszystkie wyśmienite!
Wyśmienite są też konfitury z dodatkiem czekolady.
Myśl o gruszkach w czekoladzie chodziła mi po głowie już od jakiegoś czasu, dokładnie od momentu, gdy spróbowałam ciemnej czekolady z dodatkiem migdałów i gruszek właśnie - realizacji doczekała się jednak dopiero teraz. Parę dni temu trafiłam na przepis Leonor z bloga Flagrante Delicia, przepis na gruszki bardzo czekoladowe - zmieniłam trochę dodatki i mogę powiedzieć jedno: delicja!
1 kg gruszek
150 g cukru
250 g ciemnej czekolady
sok z 1/2 cytryny
1/2 szkl. wody
skórka otarta z 1/2 cytryny
spora garść płatków migdałowych
solidna szczypta świeżo mielonego czarnego pieprzu
Gruszki pokroiłam na cieniutkie plasterki, zagotowałam syrop z wody, soku z cytryny i cukru i gotowałam w nim gruszki do momentu aż stały się szkliste a woda trochę odparowała. Dodałam skórkę cytrynową i pieprz oraz czekoladę, zagotowałam. Ostudziłam i schowałam na noc do lodówki. Następnego dnia uprażyłam na suchej patelni płatki migdałowe, gruszki z czekoladą zagotowałam i trzymałam na gazie do momentu aż osiągnęły temp. 105'C (ok. 45 min). Pod koniec gotowania dodałam uprażone migdały, przełożyłam dżem do wyparzonych słoików, zapasteryzowałam.
Myślę teraz, że można też płatki migdałowe przesmażyć w karmelu - żeby były jeszcze bardziej chrupiące i bardziej podobne do ulubionej czekolady - chyba niebawem to wypróbuję :-)
1 kg gruszek
150 g cukru
250 g ciemnej czekolady
sok z 1/2 cytryny
1/2 szkl. wody
skórka otarta z 1/2 cytryny
spora garść płatków migdałowych
solidna szczypta świeżo mielonego czarnego pieprzu
Gruszki pokroiłam na cieniutkie plasterki, zagotowałam syrop z wody, soku z cytryny i cukru i gotowałam w nim gruszki do momentu aż stały się szkliste a woda trochę odparowała. Dodałam skórkę cytrynową i pieprz oraz czekoladę, zagotowałam. Ostudziłam i schowałam na noc do lodówki. Następnego dnia uprażyłam na suchej patelni płatki migdałowe, gruszki z czekoladą zagotowałam i trzymałam na gazie do momentu aż osiągnęły temp. 105'C (ok. 45 min). Pod koniec gotowania dodałam uprażone migdały, przełożyłam dżem do wyparzonych słoików, zapasteryzowałam.
Myślę teraz, że można też płatki migdałowe przesmażyć w karmelu - żeby były jeszcze bardziej chrupiące i bardziej podobne do ulubionej czekolady - chyba niebawem to wypróbuję :-)
A druga czekoladowo-owocowa kompozycja to znany już dobrze i lubiany pomysł Bei (z moimi bardzo niewielkimi zmianami)- powidło śliwkowe z dodatkiem czekolady - gdy tylko przeczytałam listę składników wiedziałam, że to jest to! Dodatek suszonych śliwek macerowanych w rumie, ach.. :-)
400 g suszonych śliwek
900 g węgierek
50 ml rumu + 50 ml gorącej wody
50 g czekolady o zawartości min. 70% kakao
2 łyżki kakao
1/2 łyżeczki mielonych goździków
1/2 łyżeczki sproszkowanego imbiru
solidna szczypta kardamonu
solidna szczypta czarnego pieprzu
skórka otarta z 1/2 cytryny
400 g suszonych śliwek
900 g węgierek
50 ml rumu + 50 ml gorącej wody
50 g czekolady o zawartości min. 70% kakao
2 łyżki kakao
1/2 łyżeczki mielonych goździków
1/2 łyżeczki sproszkowanego imbiru
solidna szczypta kardamonu
solidna szczypta czarnego pieprzu
skórka otarta z 1/2 cytryny
Suszone śliwki pokroiłam i namoczyłam w rumie z wodą. Następnego dnia świeże węgierki wydrylowałam, pokroiłam, usmażyłam jak powidło z połową śliwek suszonych. Bea dodaje tu 250 g cukru trzinowego, ja z dodatku cukru zrezygnowałam w ogóle, bo miałam bardzo słodkie śliwki. Dodałam przyprawy, skórkę, czekoladę i kakao oraz pozostałe suszone śliwki, chwilę pogotowałam, przełożyłam do słoików, zapasteryzowałam. Hit!P.S. I bez osobnej notki, ale z rekomendacją - dla wyjątkowych czekoladożerców - tort mega-czekoladowy z przepisu Asi z Kwestii Smaku. Nie jestem zbyt tortowa, ale ten wyjątkowo polecam, jest naprawdę nadzwyczajny!
Tym, którzy nie lubią się z ciastem ucieranym polecam: 4 jajka, 100 g cukru, 100 g mąki, 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia, 4 łyżki gorzkiego kakao, 50 g gorzkiej czekolady - upiec jak biszkopt, ale gwarantuje, że dzięki czekoladzie jest to biszkopt wybitny.I pamiętajcie o zasadzie 12 kroków czekocholika: Nigdy nie odchodź od czekolady na odległość większą niż 12 kroków.
16 komentarzy:
Monika zasadę czekocholika powieszę sobie na wszystkich lustrach w domu hihi :))))
Naprawdę posmakowały Tobie maliny z porto? Cieszę się ogromnie!
A mnie z kolei kuszą bardzo te gruszki z czeko! Śliwek nie lubię więc ich na pewno nie zrobię (chociaż wierzę, że Bei przepisy są warte grzechu), a na gruszki mam w głowie inny przepis... ale kto wie?
Ty masz w sobie coś z wiedźmy wiesz?
A tutaj ponoć idzie już zima i ma przyjść dużo wcześniej :( I chociaż kocham swoj rudy golf to ja jej nie chcę tak prędko :/
czekałam na ten post :))
uwielbiam gruszki, czekoladę i gruszki w czekoladzie, więc niebawem będzie nimi pachniało w Domu
pozdrawiam ciepło :)
gruszki z czekoladzie... rewelacyjne. post fenomenalny. takie szałowe rarytasy...
czekolada to jest TO!!! przepis zapisuję :)))
sama robiłam śliwki z czekoladą, ale z dodatkiem chilli, bo z kolei ja taką czekoladę wprost uwielbiam!
pozdrawiam serdecznie!
Monika , zasada to dopiero, szok, brzuch mnie rozbolał i to nie dlatego ,że zasadę zaraz w czynnie zastosowałam , na razie od samego czytanie tej zasady
A tak poza tym to ,ze fajne zdjęcia to pewnie już wiesz :P, wiesz tak?
ale te słoikowe propozycje to takie z górnej półki psze pani ,och ja nie skończę tego przetwarzania w tym roku....
Moniś ,a napiszesz ciut więcej o żurawinie z winem , bo ciekawość mnie zżera
Dobra ja muszę też zrobić te śliwki z czekolada, jesteś moim wyrzutem sumienia!
Ja gruszki ostatnio wcinam z serami żółtymi ale czekolada to też rozpusta:) pozdrawiam!
Moniko, jakie Ty tu piękności serwujesz:)- gruszka z czekoladą skusiła mnie bardzo, bardzo, bardzo - jak tu aby znaleźć dla niej czas.... W zasadzie można to zrobić nawet zimą...Zapisuję:)
A czekoladowe przykazanie ŚWIETNE:):):)
Dobrej nocy:)
Polcia > no jak by mogły nie posmakować te maliny, co? :) Wiedźma mówisz, no tak, bywam jędzowata :D
Te gruszki to są naprawdę dobre, a ciekawa jestem co Ty z gruszkami planujesz zrobić?
I zimy to nie chcemy, oj nie, a jak już to tak na dwa tygodnie i poszła :D
agatek > no patrz, a ja jeszcze niedawno nie wiedziałam że się tu znajdzie ;-) A na serio, to cieszę się bardzo że spodobał Ci się przepis, daj znać czy posmakuje :-)))
Karmel-itka > Dziękuję :) no trzeba się jakoś ratować jak zima, nie? :-)
EVE > też lubię czeko-chili, czasem nawet do brownie ciut dodam, chociaż brownie akurat wolę chyba klasyczne :) Czekolada to jest to :)
margot > oj, ja nie chcę być winna Twojego bólu brzucha :D Masz rację Ala, z górnej półki, najwyższej nawet bo na najwyższą półkę w spiżarce trzeba je wstawić żeby nie wyjszły przed zimą :D A o żurawinie napisze Alcia zaraz na mejla, dobra? Bo wymyśliłam że wystąpi za jakiś czas na blogu więc w komentarzu jej na razie nie wrzucę :D
Atria C > no takim wyrzutem to nawet mogę być ;) śliwki bomba, obok klasycznego powidła - obowiązkowe :)
A gruszki też wcinam z serem - niebieskim pleśniakiem :)
ewelajna > Ciesze się że Ci się spodobała gruszka, pewnie że można zrobić zimą, a w ogóle to ona wyjątkowo mało czasochłonna jest, polecam bardzo :)
Pozdrowień moc ślę :-)))
Monika ***
p.s wiedziałam ,że to z najwyższej półki przetwory :PPPP, kurcze wróżka ze mnie przetworowa jak się patrzy :DDD , hm tylko u Moniki wróżenie jeśli chodzi o przetwory to pryszcz , wiadomo ,że one są hiciorowe :)
Monia, zasada czekoholika bardzo mi do gustu przypadła, a te gruszki z czekoladą jeszcze bardziej :)
A ja sie delektuje zdjeciami - super!
A obfitosc smakolykow, jakie sie przewinely przez te notke przyprawia mnie o zawrot glowy! Ja jestem leniwa, jakos mi w tym roku przetwory nie wyszly... Wezme z domu, od mamci ;)
Owoce i czekolada to połączenie bardzo! udane;)
Lubię.
Ostatnio coraz chętniej sięgam po białą:)
Pozdrawiam ciepło.
margot > od razu się człowiekowi gęba śmieje jak Ala coś napisze :)))
Tili > akurat tę zasadę nietrudno stosować, nie? :)
Ania > Dziękuję :))) A smakołyki polecam :) moja mama niestety ma alergię na robienie przetworów .. :D
Olciaky > hmm.. tak myślę po Twoim komentarzu czy by z białą czekoladą czegoś nie zrobić :D
Dobrego dnia :)))
Ten dzem gruszkowo-czekoladowy wyglada oblednie! Cudny kolor :) Chyba tez zrobie w takim razie :)
I milo mi, ze sliwki w czekoladzie tez Ci posmakowaly :)
Pozdrawiam!
Oj Monika, marzylam o czyms z gruszek i nadal w powijakach, ehh... A twoje gruszkowe zdjecia znow mnie kusza :)
Wzbogacilas sliweke-czekolade suszonymi w rumie, Ty wiesz co? szalenstwo :D
Kuszą mówisz? Dobrze! tak miało być ;)
A te suszone śliwki to pomysł Bei - szaleństwo, masz rację Basia - ale jakie smaczne :)))
Prześlij komentarz