poniedziałek, 25 października 2010

Dyniowe

Jak to właściwie jest z tą dynią?
U Dziadków na działce zwykle jakaś sobie leży, pełni jednak mam wrażenie raczej funkcję czysto estetyczną, ot ładna, pomarańczowa bańka (a niekiedy całkiem spora bania), dość malownicza. Babcia czasem coś z tej dyni robi, gotowała kiedyś dyniową zupę - słodką, na mleku, z zacierkami - dobrą, ale nie nadzwyczajną - kilka razy próbowałam ugotować ją sama, zwykle jednak (mimo babcinych wskazówek*) wychodziła mi nie taka jak trzeba, dalszych prób w końcu zaniechałam, Babcia zresztą też dyni dawno chyba już nie gotowała. Zdecydowanie bardziej podobała mi się dynia w naturze niż na talerzu. Do czasu. Do czasu aż spróbowałam dyni pieczonej, dobrze przyprawionej, z miętowym sosem (a może ten pierwszy był czosnkowy? albo cytrynowy?) - pokochałam dynię szczerze! Potem były zupy, dyniowe zapiekanki, dynia na ostro to zdecydowanie TO.

A gdy już o dyni mowa to myślę, że dobry to moment by wspomnieć o tajemniczym zespole A+K+M+N, który to zespół przez całe pięć lat studiów na gdańskiej slawistyce (a nawet odrobinkę dłużej) co najmniej raz do roku spotykał się na wspólne pichcenie i, a może lepiej rzec - przede wszystkim, na wspólne pałaszowanie tego co upichcił. A były to smakołyki niekiedy bardzo oryginalne..

Najbardziej oryginalny był właśnie dyniowy deser, ale o tym za moment - zacząć bowiem wypada od początku, a początek swój opowieść bierze od wyprawy do P. na Chełm i pysznej, choć bardzo "nieortodoksyjnej" pizzy. Ustalanie menu na kolejne kuchenne sesje bywało dość skomplikowane - zważywszy na fakt, że K. nie jada nic, co choćby w pobliżu mięsa stało, natomiast N. ze wszystkich słodyczy świata najbardziej lubi boczuś, dość emocjonujące wręcz - jednak nie niemożliwe - i tak w kolejnych latach pojawiały się naleśnikowe torty, przepyszne lasagne, były też ciecierzycowe kotleciki, ale nie falafle, K. uczyła się piec pitę.. Były i indyjskie kulfi - w założeniach smaczny, różany i koniecznie szybki deser, odnośnie ostatniego punktu dream team zapomniał jednak, że lody mają to do siebie, iż, by lodami się stały, muszą zmienić stan skupienia, co w warunkach domowych zwykle trochę trwa. Był też serbski burek, ale burek to rzecz na zupełnie inną historię..

A z dynią było tak: z dyni miały być placki i dyniowe ciasto. Placki - owszem - wyszły pyszne, natomiast ciasto.. Ciasto było zaskakujące - tak, myślę że to dobre określnie. Pomijając to, że w 100% składało się zakalca, nasze dyniowe ciasto nie było tak do końca niesmaczne - jednak fakt iż smakowało.. zupełnie jak kasza manna nie mając w składzie ani grama tejże, skłoniło nas do poważnego zastanowienia nad kulinarnymi uzdolnieniami całej naszej czwórki :)A dziś zaproponuję dyniowe muffinki - pierwsze dyniowe coś na słodko, co absolutnie podbiło moje serce - muffinki z pełnoziarnistej mąki, z orzechami, z miodem, z korzennymi przyprawami i duuużą ilością cytrynowej skórki - prawdziwy jesienny hit! Podstawowy przepis pochodzi z tej strony, moje trzy grosze to dodatkowe suszone morele i właśnie owa skórka - skórki cytrynowej naprawdę warto tu nie żałować, a i trochę soku z cytryny nie zaszkodzi :)

1,5 szkl. mąki pszennej pełnoziarnistej
0,75 szkl. utartego miąższu dyni
skórka otarta z 1-2 cytryn
sok z 0,5 cytryny
0,5 szkl. orzechów włoskich
0,25 szkl. posiekanych suszonych moreli
0,25 szkl. namoczonych w 2 łyżkach rumu rodzynek
0,5 szkl. jasnego miodu
0,3 szkl. brązowego cukru
0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
0,75 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka kardamonu
1 łyżeczka goździków, gałki, czarnego pieprzu i cynamonu (razem)
0,5 łyżeczki soli
2 jaja
0,5 szkl. oleju roślinnego

Mąkę, proszek i sodę, sól, cukier i przyprawy połączyłam w misce, wbiłam jajka, dodałam dynię i olej, miód, dobrze wymieszałam. Dodałam bakalie, wymieszałam, nakładałam do formy na muffinki, ozdobiłam połówkami orzechów, piekłam ok. 20 min. w 175'C. Pychota!

*dokładnych, jak wszystkie babcine wskazówki (-Ile tego mleka Babciu? -A tak, wiesz, no żeby dobre było..)
P.S. I oczywiście notką tą dołączam do Dyniowego Festiwalu Bei :-)

19 komentarzy:

karoLina pisze...

Ja z dynią zaprzyjaźniłam się całkiem niedawno, na dobre to chyba dopiero w tym roku, ale warto, bo jest nie tylko pyszna, ale, wbrew pozorom, szybka w obsłudze. Dyniowych muffinek chętnie bym spróbowała, bo moje nie do końca udane ciasteczka pokazały jednak, że dynia z cukrem bardzo się lubią.

Karmel-itka pisze...

zdjęcia są tak magiczne...
och.

i ten przepis. rewelacyjny.

Amber pisze...

Moniko,moja babcia też gotowała zupę z dyni na mleku, z zacierkami! Przyznam,że mi nie smakowała,bo była mdła.Teraz bym na pewno zjadła...
A przepis na dyniowe muffinki wykorzystam.Pysznie brzmi!

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Ale sliczny klimat :)

Wiesz, MOnika, mi też nie pasują dyniowe desery, tzn. te z uzyciem puree - wszelkie flany, kremy,itepe. Nie pasuje mi konsystencja dyni w takiej postaci. Ale jako dodatek do 'pieczonego' dynia sprawdza się super, bo w sumie działa tak jak marchewka - nawilża i lekko dosładza ciasto, nadając mu piękny kolor.

Dlatego wierzę, że muffinki są super!

ewelajna Korniowska pisze...

Monika, ale fajne mieliście czasy...
Klimat zdjęć uroczy, a składniki aż się proszą aby ich użyć:)

Bea pisze...

A ja z dziecinstwa nie mam praktycznie zadnych wspomnien z dynia niestety. Za to moja mama bardzo zle wspomina dyniowa zupe na mleku z zacierkami i nie chce niestety dyni sprobowac pod zadna 'nowa' postacia ;)
A muffinki z dynia musza byc pyszne! Inaczej byc nie moze ;)

Pozdrawiam Moniko!

margot pisze...

o jaka łódeczka i jaka malutka mufinka , Monika u ciebie tak jakoś magicznie dziś , tak jak w zaczarowanym ogrodzie tylko u ciebie to zaczarowane jezioro
Jakoś tak mnie rozczulają te twoje zdjęcia

Monika pisze...

Karolina > no właśnie, jeśli chodzi o "szybkość w obsłudze" to polubiłam w tym roku te malutkie dyńki, przekroić, podpiec, nadziać, dopiec i już, praktycznie zero roboty :) A muffinki polecam :)

Karmel-itka > dziękuję, zdjęcia mazurskie, ostatnia tegoroczna wyprawa "na łódki" :) Ale może jeszcze się niebawem tam wybiorę bo pogoda ładna :)

Amber > no mdła właśnie ta zupa, tak jak piszesz.. odkryłam że jak ją dosmaczyć gałką muszkat. jest lepsza, ale bez szaleństwa - taka na ostro zdecydowanie lepsza :)

Ania > Dziekuję :) Musy dyniowe tak ja mówisz - takie mączyste mi się wydają, nie przepadam za tym, ale ciasto to już inna bajka (chociaż to o którym na początku pisałam to oj, no jakoś nie mam ochoty tego powtarzać:D) A muffinki warto - szybkie i smaczne :)

ewelajna > no fajne, brakuje mi trochę tego pichcenia.. I dziekuje za miłe słowa :)))

Bea > Próbuj Mamę namówić, z moją się udało, a wierz mi - mama jest bardzo oporna jeśli chodzi o jakiekolwiek nowinki kulinarne :) Dzięki za ten dyniowy festiwal Bea :)))

margot > Alcia, mówisz magicznie i rozczulająco - ale mnie ucieszyłaś :)to moje ulubione jezioro i ulubione miejsce nad jeziorem, jest tam ławeczka i ta łódka zawsze, w ogóle to jest na przeciwko starego domu moich Dziadków, strasznie lubię to miejsce :) Buziaki :)

Pozdrawiam ciepło :)))

buruuberii pisze...

Rany Monika, ale zdjecia, juz nie trzeba mi muffinek ;) Kolory nieziemskie, jeszcze ta lodka, bosz!

A wiesz tekst "dalszych prób w końcu zaniechałam" pachnei mi moim ulubionym cytatem z Marka Twaina o czlowieku, znasz?

Fajna czworka, zaskakujaca? :D Troszke zazdroszcze takiej... :*

margot pisze...

a widzisz wyczułam przez zdjęcia że to nie jakieś zwykle miejsce , widać , widać w nich to ,,coś "

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Moniko! Mistrzowskie zdjęcia! Naprawdę przepiękne! Co za kolory, pomysł - CUDOWNE!
W moim dzieciństwie dynia nie istniała, za to teraz nadrabiam:) Fakt, że na słodko mdła się wydaje, ale od czego jest dobroczynne działanie przypraw, a nawet rumu czy innych "wzmacniaczy":)
Pozdrawiam Cię!

Cremebrulee pisze...

Muffinki idealne - razowe i dyniowe :D
Ja uwielbialam zacierki na mleku z dynia...

Monika pisze...

buru > Dzięki Basia :) To miejsce ma naprawdę dużo uroku, można siedzieć na ławeczce która stoi na samiuśkim brzegu i machać nogami nad wodą :)
Cytat przychodzi mi do głowy tylko taki z małpą, ale jeśli to o ten Ci chodzi to ta zupa nie była aż tak nieudana, po prostu są lepsze :D :*

margot > bo Ty taka niesamowita Ala jesteś i od razu wszystko widzisz :))) :*

Anna-Maria > Ania, dziekuję Ci bardzo! Strasznie miło czytać takie słowa :) Masz racje z tymi przyprawami, a rum do dyni - nie wpadłabym na to ale dziwnie Ci wierzę że to jest pyszne :)))

Cremebrulee > no mi jakoś one tak średnio leżą.. A muffinki polecam :)

Dobrego wieczoru dziewczyny, ściskam :)))

buruuberii pisze...

Skoro tyle tych "czlowiekow" chodzi po swiecie i niektorzy z nich calkiem fajni to znaczy, ze nie tak calkiem nieudani :-)))

Komarka pisze...

Tak to jest z tą dynią :) Ja też mam podobne, dość mgliste już wspomnienia z dzieciństwa, ale dynię z zacierkami na mleku lubię nadal :) I tak samo jeszcze kilka lat temu postrzegałam ją tylko i wyłącznie w charakterze jesiennej dekoracji. Teraz odkrywam jej nieograniczone możliwości i z roku na rok lubię coraz bardziej :) I mufinki dyniowe też bardzo lubię :)

Waniliowa Chmurka pisze...

Muffinkowe oddalenia i przybliżenia bardzo mi się podobają:)
Pozdrawiam serdecznie.

Monika pisze...

Basia, no ja tam uważam że odsetek tych "nieudanych" egzemplarzy jest znikomy ale wg Marka Twaina chyba jest na odwrót (jeśli myślimy o tym samym cytacie) :D

Komarko, jako dekoracja nadal jest fajna, ale teraz też chętnie ją jem :) Dziś stwierdziłam że praktyczna jest też z tego względu że jedna spora bańka "załatwia" kilka obiadów ;) A niedługo Twoje muffinki z prosem :)

Olcik, cieszę się bardzo i dzięki :)))

Pozdrowienia i uściski :)

Monika pisze...

śliczne zdjęcia, ostatnie podoba mi się szczególnie!!!

Asia pisze...

Chciałabym sobie ustawić mojego muffinka w takim miejscu :)