poniedziałek, 22 listopada 2010

Grano dolce

Jeden z artykułów Ethela G. Hofmana, dotyczący kulinarnych zwyczajów związanych z żydowskim świętem Rosh Hashana, zatytułowany jest Pomegranates - the jewel-packed fruit. I trudno chyba o lepsze określenie - granat to klejnot wśród owoców, prawdziwe jubilerskie cacko - granaty są przepiękne! Uwielbiam granaty, uwielbiam je jeść, uwielbiam na nie patrzeć, przyznaję, nie ma lepszej ozdoby kuchennego stołu niż granat.

Zapewne właśnie ze względu na ów fascynujący wygląd - setki szkarłatno-czerwonych ziarenek zamkniętych w zwieńczonej koroną z kwiatowego kielicha złocisto-czerwonej kuli - granat stał się symbolem dobrobytu, pomyślności, płodności, stał się symbolem prawości (liczba ziaren granatu miałaby być równa liczbie przykazań -mitzvot - Halakhy), symbolem królewskiej władzy.

Zapewne również ze względu na ów fascynujący wygląd granat nazywa się właśnie granatem, czyli 'pełnym ziaren' (od łac. granum 'ziarno', stąd też ang. pomegranate i pośrednio niem. Granatapfel, czyli 'pełne ziaren jabłko' - łac. pomum grani), choć wedle niektórych opinii jego nazwa pochodzić może również od średnio-wysoko-niemieckiego *grān oznaczającego barwę szkarłatną - tu warto dodać, że i w języku polskim słowa granat używano niegdyś na określenie pewnego odcienia czerwieni - taka ciekawostka. Etymolodzy dopatrują się też związku pomiędzy słowem granat a staroegipskim rdzeniem r-m-n i wywodzącymi się z niego nazwami: hebrajską (rimmon) i arabską (rumman), pewne jest, że od arabskiego rumman pochodzi portugalska nazwa granatu romã.

Dość o granatach, czas na grano dolce :-)
Grano dolce, zwane też cicc cuott lub grano dei morti to słodki przysmak rodem z południowych Włoch, z regionu Basilicata, przysmak zwyczajowo przygotowywany z okazji Zaduszek, kolejny przykład na niezwykłe mieszanie się, przenikanie kultur i zwyczajów. Grano dolce to deser z pszenicy, orzechów i granatu, z dodatkiem vino cotto czyli mocno zredukowanego, bardzo słodkiego moszczu z winogron, który niekiedy zastępuje się miodem mieszanym z winem. Skojarzenia z kresową kutią są jak najbardziej na miejscu - zarówno bowiem kutia jaki i grano dolce, przygotowywane z podobnych składników, symbolizują łączność świata żywych (pszenica) ze światem zmarłych (granat*, mak), nie można też zapomnieć, iż kutia pierwotnie przyrządzana była właśnie z okazji Dziadów, podobnie jak serbskie i bułgarskie koljivo**, czy rumuńska colivă. Ciekawe, że zwyczaj ten dotarł aż na Półwysep Apeniński - łącznikiem najpewniej była tu grecka kollyva (κόλλυβα), Basilicata wszak była niegdyś jedną z prowincji tzw. Magna Graecia, niezwykłe..

Grano dolce

200 g pszenicy (najlepiej obitej z łusek - jak na kutię)
100 g orzechów włoskich
1 duży granat
25 gorzkiej czekolady
kilka łyżek vino cotto lub miodu wymieszanego z winem
2 łyżki cukru
+ opcjonalnie: skórka pomarańczowa/cytrynowa w cukrze
przyprawy korzenne

Pszenicę należy na noc namoczyć, po czym ugotować do miękkości (po pierwszym zagotowaniu warto zmienić wodę) - trwa to ok.30-50 min. Po ugotowaniu pszenicę dobrze odcedzić i osuszyć (na sitku lub na ściereczce). Orzechy posiekać, wyłuskać ziarna z granatu, czekoladę zetrzeć na tarce lub posiekać. Wymieszać wszystkie składniki z vino cotto lub miodem, można dodać skórki owocowe. Przesłodkie, przepyszne!
*zapewne w związku z dawnym mitem o Persefonie, która granat otrzymała od boga podziemi - Hadesa, "adaptowanym" później przez tradycję chrześcijańską..
** Koljivo, zvane też slavskim žitem (czyli świąteczną pszenicą), jada się w Serbii z okazji różnych świąt - zawsze jednak jako wspomnienie przodków, jako wspomnienie przodków również pierwszego čokanja rakiji nie wypija się a wylewa na ziemię, niekiedy rozbijając o ziemię sam čokanj (co pięknie widać choćby w filmach Kusturicy :-))

11 komentarzy:

margot pisze...

Monika , kurcefix , jak ja bym chciała żebyś mieszkała bliżej mnie i mogła wyskoczyć do ciebie na ten deser lub galaretkę z żurawin , jakbym chciała....
Ps galaretce to mi tylko słoiczek ostał i piękna czerwona wstążeczka , do niczego jej nie zdążyłam użyć

magda barcik pisze...

Pyszności! Nie wiedziałam o istnieniu takiego deseru, ani o tak zawiłym jego rodowodzie. Na pewno by mi smakował, bo zawsze na śniadania jem gotowane ziarna z owocami i orzechami ;-)

pozdrawiam

buruuberii pisze...

No prosze Monika, czyli granat to klejnot wsrod owocow :) O ile kranat jako kamien szlachetny i owoc w miare prosto polaczyc, to nie bylam w stanie wpasc na to co ma wspolnego ze soba granatowy kolor i owoc granatu, a tu pewnie sie okaze ze kolor granatowy ciemno-niebieskim nie jest :) Deser obledny, jeszcze z tymi orzechami - wspanialosci! Usciski sle :)

karoLina pisze...

Nie wiem skąd Ty bierzesz te wszystkie informacje, ale skądinąd mi wiadomo, że prowadzenie bloga to ciężka (choć i przyjemna, i satysfakcjonująca również) praca, ale tym bardziej się cieszę, że mogę o tym raczej poczytać u Ciebie, niż sama poszukać. A granaty lubię bardzo. Deser wygląda interesująco, chociaż muszę przyznać, że obecność czekolady w tym zestawie jest zaskakująca, ale może to być właśnie ten powód, żeby spróbować.

Monika pisze...

margot > Alcia, a jak ja bym chciała żebyś Ty mieszkała bliżej i mogła wskoczyć do mnie na ten deser z jednym ze swoich ciast! :)
ps. Wiesz co, to dla mnie naprawdę piękny komplement :) Ciesze się że mogłam Ci ją wysłać Ala :)))

magda barcik > ja szczerze mówiąc do niedawna też nie wiedziałam, ale jak dowiedziałam się o kutii z granatem to nie mogłam nie zrobić - polecam bardzo i również pozdrawiam:)

buru > Basia, do mnie też to nie przemawia - ogniwem przejściowym miałby być niby ciemnofioletowy, ale jakoś mało to przekonujące ;) A deser to taka prawie-kutia z granatem, całkiem smakowity, chociaż na święta nie zamierzam kutii zastępować grano dolce :D Ściskam :)

Karolina > rety, to ja muszę się wytłumaczyć, bo jeszcze wyjdzie ze ze mnie taki pracuś, a to byłoby krzywdzące dla prawdziwych pracusiów :D Na serio to przy okazji innej pracy spędzam sporo czasu w bibliotekach więc sięgnięcie po słownik etym. nie wymaga ode mnie większego wysiłku i tyle - inaczej pewnie by mi się nie chciało :)Ale przyznaję że jak się czegoś uczepię to drążę aż znajdę co bywa chyba denerwujące dla moich wciąż przepytywanych znajomych :D
PS Czekolada - przypomniałaś mi że miałam dopisać że bez czekolady jest lepsze :) Dziękuję :)

Pozdrawiam Was ciepło :)

Amber pisze...

Moniko, ja też uważam granat za klejnot wśród owoców. Stale jest u mnie zapas.I uwielbiam jego kolor, sok,smak pestek.
Grano dolce bardzo interesujące.Zastanowię się,czy nie zastąpić nim kutii...
Pozdrowienia!

Tilianara pisze...

Monika, toż to obłędna propozycja na święta - obowiązkowo obok kutii będzie u mnie i ten smakołyk :) Uwielbiam granaty :)

Atria C. pisze...

Kiedy napisałaś że z pszenicy i orzechów to samo m isię jakoś skojarzyło z kutią od razu..Granaty uwielbiam i wcinam same:)

Monika pisze...

Amber > Prawda? Późną jesienią z każdych owocowych zakupów wracam z granatem, nie taka te jesień najgorsza w związku z tym :) Grano polecam, chociaż powiem Ci że nie będę przekonywać rodziny do grano zamiast kutii, jednak bez tego maku to nie to.. :)))

Tili > Ale się cieszę, obok kutii - myślę że to świetny pomysł :)

Atria > No właśnie się narzuca to skojarzenie z kutią, coś w tym musi być, ta Grecja myślę. Ja też zwykle solo granaty wcinam, same w sobie są idealne :)

Uściski ślę :)

Waniliowa Chmurka pisze...

Ajajajj.. granaty- jak ja dawno ich nie jadłam!
Oj czas to zmienić.
A one takie fotogeniczne.
Pozdrawiam:)

Monika pisze...

Olcia > Zdecydowanie czas :) Pozdrawiam również :)