poniedziałek, 8 listopada 2010

Gundel palacsinta

Dla Talleyranda kongres trwał o wiele za krótko, za krótko o co najmniej o kilka tysięcy wiedeńskich pączków i knedli z morelami. Cóż, Talleyrand świetnie wiedział, że deser jest zwieńczeniem każdego posiłku. Jako smakosz wiedział też, że nigdzie poza Austrią nie dostanie deseru godnego swego podniebienia. Analityczny umysł podpowiadał mu jednak, iż na tym się nie skończy. Talleyrand czuł, że nad Dunajem nie powiedziano jeszcze ostatniego deserowego słowa. O, jakże chciał tego doczekać! Los okrutnie skrzywdził księcia Talleyranda. Węgierski kucharz Karol Gundel stworzył swoje naleśniki już po jego śmierci. Lecz proroctwo księcia spełniło się: nad Dunajem narodził się deser wyjątkowy.
Robert Makłowicz, CK kuchnia

Od miesiąca jestem w Krakowie, od miesiąca w wolnych chwilach Kraków zwiedzam, nie omijając rzecz jasna krakowskich cukierni. Uczciwie by było wręcz powiedzieć, że smakowanie* tutejszych łakoci to zwykle jeden z głównych punktów programu na dany weekend, a zresztą nie tylko na weekend, wszak niemal codziennie mijam co najmniej trzy smakowite adresy. Gdy końcem września, tuż przed wyjazdem, w pośpiechu (bo na ostatnią chwilę, jak zawsze..) zbierałam książki, nie miałam wątpliwości, że moją podstawową lekturą na najbliższy czas będzie CK kuchnia Roberta Makłowicza. Nie miałam też wątpliwości, że prędzej czy później zabiorę się za testowanie kolejnych galicyjskich przepisów. Że zacznę od słodkości - tu również nie miałam wątpliwości - dylemat był tylko jeden: od czego konkretnie? Od tortu Sachera? A może od strudla ? Czy jednak od pischingera lub kremówki?

Historyjka o Talleyrandzie - o księciu łasuchu i naleśnikach Gundela to niewątpliwie jeden z moich ulubionych fragmentów CK kuchni. Wczoraj przyszedł czas by przepis na owe naleśniki wypróbować, zanim jednak sam przepis - słów kilka w kwestii naleśników i palacsinek. Palacsinta to, jak nietrudno się domyślić, słowo węgierskie (a wywodzące się z łacińskiego placenta - 'cienkie ciasto'). Od tego też słowa pochodzą niemal wszystkie słowiańskie określenia naleśnika, brzmiące w dodatku we wszystkich językach niemal identycznie - czyli przeważnie palačinka. Palacsinki, jako palatschinken występują również w austriackiej odmianie niemieckiego, obok słowa Eierkuchen i są podobno używane wyłącznie na określenie właśnie naleśników à la Gundel, z czym nie do końca bym się zgodziła -aczkolwiek - pogląd ten bardzo mi się podoba, pozwala bowiem płynnie przejść do stwierdzenia iż Gundel palacsinta to naleśniki zupełnie wyjątkowe.Gundel palacsinta to naleśniki słodkie, naleśniki na deser po zdecydowanie lekkim obiedzie. Lub na deser zamiast obiadu. Z orzechami, z suszonymi owocami, z czekoladą i solidną dawką rumu - absolutnie wyjątkowe!

A oto i przepis na Gundel palacsinta - przepis na nadzienie i polewę na podstawie tego z CK kuchni, przepis na naleśniki skądinąd:

1 szkl. mleka
1/2 szkl. mąki
2 jajka
szczypta soli
1-2 łyżeczki cukru pudru
1 łyżeczka masła

100 g orzechów włoskich
5 łyżek rodzynków
3 łyżki smażonej skórki pomarańczowej (albo np. takiej)
1/2 szkl. cukru pudru
5 łyżek śmietanki kremówki
kieliszek rumu

60 g gorzkiej czekolady
1/4 szkl. cukru pudru
1/4 szkl. śmietanki kremówki
1 żółtko
kieliszek rumu

Skórkę pomarańczową dość drobno siekam, mieszam z rodzynkami, moczę w rumie min. kilka godzin (najlepiej całą noc). Przygotowuję naleśniki: masło roztapiam, jajka rozkłócam lub chwilę ubijam mikserem. Cały czas mieszając (lub miksując) dodaję 2-3 łyżki mleka i mąkę, mieszam do uzyskania gładkiej masy. Dodaję pozostałe mleko i znów dokładnie mieszam, dodaję masło, mieszam. Dodaję sól i cukier. Otrzymaną, bardzo rzadką masę odstawiam na 1-2 h, w tym czasie zajmuję się przygotowaniem nadzienia. Czyli: orzechy mielę, dodaję skórkę i rodzynki wraz z rumem, cukier puder, śmietankę, dokładnie mieszam. Smażę cieniutkie naleśniki, każdy smaruję masą orzechową, składam lub zwijam, odkładam na bok. Przygotowuję polewę. Czekoladę roztapiam ze śmietanką, dodaję cukier puder i połowę rumu, mieszam dokładnie do rozpuszczenia cukru. Pozostały rum 'ucieram' z żółtkiem, dodaję do lekko przestudzonej masy czekoladowej, mieszam. Naleśniki podgrzewam na patelni, podaję ciepłe, polane sosem czekoladowym. Wyjątkowo pyszne :-)

*Które oczywiście zazwyczaj kończy się stwierdzeniem, że patent świetny, ale lepiej zrobić w domu - choć na szczęście trafiłam już na kilka bardzo chlubnych wyjątków, a także na jeden wyjątek, który w domu absolutnie udać się nie chce, ale o tym może kiedy indziej :-)P.S. Z Gundel palacsinta Stoliczek z radością dołącza do Orzechowego Tygodnia Eli :)

20 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Twój przepis wywołał u mnie falę wspomnień. Takimi naleśnikami chciałam swojego czasu zaimponować mojemu chłopakowi... Wszystko byłoby dobrze, gdybym nie chciała przedobrzyć! Dla dodania efektu postanowiłam podać je płonące... Efekt był taki, że sos czekoladowy się zważył i naleśniki wyglądały jak... szkoda słów! W każdym razie Chłopaka to nie zraziło i mimo wszystko się ze mną ożenił:) Pzdr Aniado

Amber pisze...

Moniko , ja też zaczytuję się w CK Kuchni.Tyle historii tam o Monarchii A-W...w takim szwejkowskim stylu napisane.
Naleśniki Gundel to moje uzależnienie naleśnikowe.Choć słodkie bardzo, to tęsknię ,jak nie jem długo.
Pozdrawiam.

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Nie wiem czego bardziej zazdrościć Krakowa czy naleśników?:) Wieki całe ich nie jadłam - pora najwyższa nadrobić. A Makłowiczem i ja się zaczytuję!
Pozdrawiam Cię gorąco:)

arek pisze...

Oo! draznisz moje slinianki!! :DDD a ja taaaki glodny dzisiaj jestem!

margot pisze...

Gundel palacsinta i już jestem w niebie
Sama nazwa tak działa , a do tego Monika twoje zdjęcie i mam dwa nieba
Ja mam takie stare pocztówki kulinarne i tam na jednej są te naleśniki i zawsze się oblizuje jak je oglądam i jakoś do dziś ich nie zrobiłam(tych naleśników)
Nie wiem czemu tak się stało ,ale teraz pragnę ich zdecydowanie podwójnie mocniej za twoją sprawą

ewelajna Korniowska pisze...

Ooo, proszę Pani....! Takie rzeczy oglądać wieczorem... Co ja mówię nocą późną... Rozdrażniłaś mnie niezmiernie... Mi tez naleśniki chodzą po głowie, ale to czas trzeba mieć...
Spać, spać, spać...

Unknown pisze...

jadłem takowe 19 lat temu w kraju Madziarów :) najwyższy czas, żeby powrócić do takich smakołyków w moim kuchenny królestwie :) wyglądają przepysznie!

Monika pisze...

Aniado > Nie śmiej się dziadku z czyjegoś wypadku, ale wybacz, obśmiałam się jak norka - najważniejsze że wszystko dobrze się skończyło! :))) Ciekawa jestem czy po tej przygodzie robiłaś jeszcze kiedyś te naleśniki? :)

Amber > no właśnie za ten styl Bobika uwielbiam :) Naleśniki - właśnie, słodkie, ale jak dla mnie to taki, jak mawia Alcia, mercedes wśród słodkich naleśników :)))

Anna-Maria > Do Krakowa na wakacje, a naleśniki sobie zrób i już :) Naleśniki pyszne są prawda? :)))

arek > to dobrze, tak ma być (tzn nie że głodny, tylko ze ślinianki ;))! :)))

margot > Ala, mówisz o zdjęciu - nawet nie wiesz ile się przy nim naklęłam i (go) nacięłam :D Ale dobra, nie narzekam, grunt ze Ala chwali :))) To co, będą u Ciebie naleśniki? :)

ewelajna > przepraszam, nie chciałam :) może należałoby zamykać kulinarne blogi po 22, bo później człowiekowi się jedzenie śni :D A naleśniki, wiesz, mi się właśnie z "szybkim" jedzeniem kojarzą (o ile nie kombinuje się zanadto z nadzieniem).. A takie słodkie to na weekendowy deser :)))

tomasz > dziękuję! zdecydowanie - najwyższy czas, 19 lat w końcu kawał czasu :)))

Pozdrawiam Wasz wszytskich cieplutko, słonecznie :)))

viridianka pisze...

Monika co za naleśniki!
wiesz co zazdraszczam Ci tego wyjazdu do krk, też bym sobie tak pochodziła po krakowskich cukierniach, no ale na razie to ja tylko z dworcem sie witam jadąc do domu.
idź do Cupcake Corner o którym Karolina pisała ;) Siostra przywiozła nam kilka babeczek na spróbowanie - jednym słowem: pyszne!

buruuberii pisze...

Monika, a niech Cie! wymyslilas jak im zrobic dobre zdjecie, u mnie sie nigdy nie doczekaly :) A wiesz, ze w gundel palacsinta troche przeszkadza mi "gorzkosc" czekolady, jak w dzemie z gruszek - czy ze mna jest cos nie tak?

Czy slyszalas gdzies, ze nalesniki do tej potrawy sklada sie zawsze w trojkaty, czy ja sobie to wymyslilam?

PS. "*" pozwole sobie nie komentowac :DD

margot pisze...

Monika, bo ty marudziłaś nad tym zdjęciem niepotrzebnie jest idealne, więcej jest bosko idealne , cudo
Jest na nim wszystko tak jak lubię -piękne jedzenie , bez zbędnych zdobień :)
Pewnie ,że zrobię, choć tych do ,,pewnego zrobienia" mam multum :P

p.s Basiu z tobą wszystko ok , ja czasami też uważam ,że dużo czekolady to za dużo w różnych deserach , kremach , dżemach itp i nie wiem jeszcze czy te naleśniki to mają być z tym sosem niebem :D czy jednak samo nadzienie by mi wystarczyło w nich , choć to nie po tradycyjnemu :P

magda k. pisze...

ale kusisz :) wygląda to obłędnie :)

Monika pisze...

Viri > to może daj znać jakbyś jakąś przesiadkę w tym Krakowie miała, czy coś? :) A wiesz że do cupcake nawet się ostatnio wybrałam, ale wcześniej trafiłam na coś innego i stwierdziłam że za dużo szczęścia na raz :D Ale skoro i Ty polecasz to napewno się niebawem przejdę :)

buru > Basia, rozumiem że to "niech cię" mogę odebrać jako komplement? :D Mi czeko nie przeszkadzała ale IMO bez niej też nic by im nie brakowało .
Trójkąty - wiesz, mi się wydawało że to powinny być trójkąty i się zdziwiłam że wszystkie przepisy każą zwijać. Z kolei na węgierskich stronach są zdjęcia z trójkątami (bo węgierskie opisy wiele mi nie mówią:D)
PS. A szkoda :D Ale zobaczysz, one kiedyś wyjdą :))) Buziak :)

margot > Alcia, no dobra, to ja już nic nie mówię bo wyjdzie że się kryguję i wymuszam komplementy :D Uściski :)

buruuberii pisze...

Monika, Ty mnie bardzo dobrze rozumiesz :) "A niech Cie" to wielki zachwyt! A czekolada mi w gundel palascintas odpowiada, tylko w malej ilosci...

Wiesz owe michlkowe cos mnie chwilowo zniechecilo, Zaba mi powiedziala, ze jestesmy szlone, ja ciagle trawam przy stwierdzeniu ze uparte,a le powoli wymiekam :))

Anna & Natalia pisze...

Mmm.. wyglądają smakowicie! Mam słabość do naleśników więc na pewno wypróbuję przepis:) Pozdrawiam!

Asia pisze...

Jakie świetne nadzienie! Podwędziłabym Ci naleśnika. Tego z największym kleksem polewy :)

Monika pisze...

buru > Basia, dziękuję zatem i się uśmiecham od ucha do ucha :))) Co do michałków - od razu szalone :D ja bym się do nich jeszcze kiedyś przemierzyła, ale tak za jakiś czas? :)

Anna, Natalia > Cieszę się więc i bardzo polecam, jeśli lubisz naleśniki to myślę że się nie zawiedziesz :)

Kuchareczka > A ja bym Cię chętnie poczęstowała :)))

Unknown pisze...

ha! traf chciał, że wczoraj czytałam ten rozdział o naleśnikach!!! zasiedziałam się u Ciebie, choć dawno już powinnam spać. dodaję do ulubionych i będę zaglądać! pozdrawiam

Anonimowy pisze...

It's perfect time to make some plans for the future and it's time to be happy.
I've read this post and if I could I want to suggest you some interesting things or tips. Perhaps you can write next articles referring to this article. I wish to read even more things about it!
Here is my web blog - Orlando hookah lounge

Anonimowy pisze...

geotorelxzp debt consolidation services
bill consolidation loans