Irysy ważone do szarej papierowej torebki, krówki i miętowe landrynki, czasem śliwka w czekoladzie. Bułka z makiem, drożdżówka (w domyśle - z serem), trochę później, chyba już w liceum, pyszna bułka z rodzynkami - wielka, spokojnie można było kupić "na spółę" i najeść się taką bułką we dwójkę. Odrębną kategorię stanowiły łakocie z odpustu - wszystkie te prze-kolorowe, prze-słodkie i prze-sztuczne karmelki, powiedzmy to wprost - cukier i barwniki (ale jaki pyszny cukier!) - repertuar kupnych słodyczy nie był zbyt szeroki, do wszystkich tych smakołyków mam jednak wielki sentyment.
A ciastko z cukierni? Przez długie, długie lata myśląc ciastka z cukierni miałam przed oczami ponczówki i ptysie. Ponczówki z cukierni nad Małym Jeziorem - nasączane drożdżowe ciastka z kapką kremu - próbowałam nawet odtworzyć ten smak i o ile z samym ciastkiem problemu nie ma to syrop do nasączania pozostaje dla mnie nieodgadniony, intuicja podpowiada pewne rozwiązania, wolę chyba jednak żeby wspomnienia pozostały wspomnieniami - gdyby intuicja okazała się trafna, byłabym chyba lekko rozczarowana ;) Tak jak lody (i karmienie łabędzi a przede wszystkim łabędzia Wojtka) kojarzą mi się z Dziadkiem, tak ponczówki to wspomnienie spacerów Mamą, nie pamiętam zupełnie dokąd spacerowałyśmy (ze zdjęć i relacji Mamy wiem, że na molo), ale smak ponczówek mam w pamięci do dziś.
A ciastko z cukierni? Przez długie, długie lata myśląc ciastka z cukierni miałam przed oczami ponczówki i ptysie. Ponczówki z cukierni nad Małym Jeziorem - nasączane drożdżowe ciastka z kapką kremu - próbowałam nawet odtworzyć ten smak i o ile z samym ciastkiem problemu nie ma to syrop do nasączania pozostaje dla mnie nieodgadniony, intuicja podpowiada pewne rozwiązania, wolę chyba jednak żeby wspomnienia pozostały wspomnieniami - gdyby intuicja okazała się trafna, byłabym chyba lekko rozczarowana ;) Tak jak lody (i karmienie łabędzi a przede wszystkim łabędzia Wojtka) kojarzą mi się z Dziadkiem, tak ponczówki to wspomnienie spacerów Mamą, nie pamiętam zupełnie dokąd spacerowałyśmy (ze zdjęć i relacji Mamy wiem, że na molo), ale smak ponczówek mam w pamięci do dziś.
Ptyś ze wspomień zaś to tylko ptyś z okropnym ptysiowym kremem, ptyś z bitą śmietaną to by było nie lada rozczarowanie. Może nie powinnam tego mówić, ale ptyś to dla mnie właściwie tylko ten okrutnie słodki krem, ciasto w ptysiu mogłoby zupełnie nie istnieć..A dziś opowiem o ciastkach, które z ptysiami mają co nieco wspólnego. Szmurki,bo o nich mowa, to ciastka z ciasta ptysiowego właśnie, z tego ciasta, które kiedyś mogło zupełnie nie istnieć, o szmurkach Nela Rubinstein pisze tak: Z resztek pate a choux robi się szmurki. Nie są to, być może, najbardziej eleganckie ciasteczka, ale dzieci za nimi przepadają.. Przepis, który podaje Nela jest bardzo skrótowy, to właściwie bardziej opis, tego jak służąca Barbarka szmurki piekła - Wincenta Zawadzka czyli Kucharka Litewska podaje jednak przepis na szmur zaparzany, który idealnie odpowiada wspomnieniom Neli. Zapraszam więc :-)
Szmurki (za Nelą Rubinstein i Kucharką Litewską):
1,5 szkl. wody
1,5 szkl. mąki
150 g masła
7-8 jajek
skórka otarta z 1 cytryny
+
5 łyżek cukru
1 szkl. różnych rodzynek (w wersji luksusowej można namoczyć w czymś dobrym :))
1 szkl. migdałów (część w łupce - żeby było ładniej)
Masło rozpuścić w wodzie, zagotować. Gdy zawrze dodać mąkę, dokładnie wymieszać, podgrzewać na małym ogniu wyrabiając łyżką aż masa spulchnieje i zacznie odstawać od garnka (ok. 2 min.). Zdjąć z ognia, mieszając dodawać po jednym jajku, dobrze wyrobić, ciasto powinno być lśniące i ciągnąć się za łyżką . Rozsmarować na dużej blasze (cokolwiek grubiej niż na łazanki - WZ), posypać cukrem i bakaliami, piec w ciepłym piecu (180-200'C) aż zacznie się unosić i rumienić (15-20 min.). Wówczas wyjąć z piekarnika, pokrajać na kwadraty, dopiekać aż będzie rumiane (5-7 min.), rozłożyć płasko do wyschnięcia. Przepadają za nimi nie tylko dzieci :-)
13 komentarzy:
Pierwszy raz słyszę o takich ciastkach, ale że łasuch jestem, zaryzykuję :)
bardzo lubię takie tradycyjne,prawdziwie domowe wypieki,miło się Ciebie czytało;)
pozdrawiam!
m.
uroczy post, a wypiek zjadam oczami !
pozdrawiam,
Szana
www.gastronomygo.blogspot.com
Normalnie jak Ciebie czytam to sie zastanawiam czy my spokrewnieni nie jestesmy! Moniko, oboje z malzonka jestesmy twoimi wiernymi fanami.:)
i ja tez po raz pierwszy slysze o szmurkach...brzmia fascynujaco...niedlugo bede robic zaparzane ciasto ptysiowe to przy okazji sprobuje!
Kocham czytać takie wspomnienia. Przypomina mi się wtedy, jakie łakocie jadłam będąc dzieckiem.
Landrynki kolorowe i twarde, cukierki palone z cukru na patelni (przez Babcię Rózię), blok czekoladowy, ptysie z kremem (robione przez mamę -pyszne, z bitą śmietaną nie lubię, te mamowe były z kremem budyniowym-rewelka!).
Co jeszcze? Ciastka z cukierni : najczęściej wybierałam kokosanki,które ciągnęły się w środku albo jagodzianki, wokoło których krązyły osy. To wszystko w pamiętnej WZ,która nadal istnieje:)
Czasem jakiś pączek z różą.
Brat wolał eklerki albo pączki własnie.
Drożdżówa w liceum była wielka, jasne,że można było na spółę :).
A rurki z kremem Monia? Na Długim Targu w Gdańsku były najlepsze!
Alez sie rozgadałam,ale to Twoja wina ;).
Twoje ciacha piękne, z pewnością by mi smakowały. Nie znałam takich jeszcze.
A zdjęcie przywodzi na myśl okładkę książki:)
Uściski i sorki za rozgadanie :*
Monia , czytam i buźka mi się śmieje , uwielbiam twoje pisanie, jest naładowane takimi pozytywnymi emocjami na maksa :)
A te Szmurki to ja lubię i fakt pierwszy raz u Neli je znalazłam,ale robię od Litewskiej kucharki , mamy identycznie , tylko moje to takie pokraki ,a twoje widzę eleganckie ciastka
a o wiesz co kiedyś (jakieś 10 lat z rzędu ) musiałam robić taki ptysiowy mazurek , dół normalnie jak jeden placek do karpatki ,a na wierzch wylewałam tą masę Nelli co na chore gardło poleca(masło o mód) i małe jeszcze dzieciaki to ubierały i jak wystygło w wielka sobotę zjadły prawie same , no bo dorośli się dopchać po porcje często nie mogły :D
a więc to są szmurki?!
cudne :)
Ja kiedyś zauważyłam taką pewną prawidłowość - im brzydsze ciastko tym smaczniejsze, a te z cukierni śmierdzących luksusem, równiutkie, wygładzone smakują nijak.
Szmurki Twoje wcale nie są brzydkie Monika! Są cudne i takie na jedne duży kęs paszczowy :) Z tym że ja ciasto ptysiowe uwielbiam bardziej niż krem. Jeśli chodzi o lubienie tylko kremu to wybieram ten z ciastek owocowych i ciepłych lodów ;))
Ściskam ciepło :*
Dla mnie słodycze dzieciństwa to krówki i irysy, a z ciastek eklery ! Szmurki bardzo mi sie podobają i zapisuje do zrobienia :)
Monia jak zwykle świetnie mi się Ciebie czyta:) Żałuję tylko,ze czytając nie mogę przegryzać tych ciasteczek, które tak pysznie wyglądają:)
ja w dzieciństwie za słodyczami nie przepadałam jak większość dzieci, lubiłam makiełki na Wigilię i sok marchewkowy, no i oczywiście truskawki ze śmietaną, ale ciastka nie robiły na mnie wrażenia (mój Wujek gdy spytał mnie jakie są moje ulubione słodycze, usłyszał, że paróweczki :D)- teraz jednak obawiam się, że byłabym w stanie wchłonąć całą blachę takich ciastek i nawet żałować, że nie upiekłam więcej :)
Jo > Myślę, że nie pożałujesz :)))
Monika > Cieszę się i bardzo dzięuję :)
Szana > Tylko oczami? ;) Pozdrawiam :)
Arek > :))) Niech zgadnę, masz na myśli ponczówki? ;) Serdeczności moc dla Ciebie i Małżonki, podpisano: wierna fanka EaR :)))
Malarka > To od razu z podwójnej porcji proponuję :)))
Madzia > "Jagodzianki z osą", o tak, to jest to :))) Rurek z kremem szczerze mówiąc nie jadłam zbyt często, wolałam chyba gofry i lody, ale teraz nie odmówię :) Madzia, dziękuję Ci ślicznie za takie miłe słowa, aż chce się pisac, rozgaduj się tak częsciej ! :))):*
margot > Alus, no miód na moje serce takie słowa, czasem mam wrażenie że nudzę ;) Dzięki :** Alcia, dokładnie, to jest idealny patent na mazurek, a Ty masz doskonały pomysł z tą masą Neli, zrobię taki jak nic :))):*
Jswm > Na to wygląda Aniu, choć nie ręczę, bo zdjęcia w książce nie było ;):)
eMajdka (Polka) > O, moja droga Polu, tym razem nie mogę się z Tobą zgodzić, równo pokrojone domowe ciastko smakuje jeszcze lepiej niż brzydkie domowe ciastko ;) Ale te ą-ę, przecudowane, to masz rację - często tylko wyglądają :))) Poluś, dzięki wielkie, mi też się one nie wydają aż tak straszne jak pisze Nela :))):*
PS. Ciepłe lody - Pola, kcem, już, teraz :D Tylko skąd je wziąć?? :)
grazynka > to krówki i irysy mamy wspólne :)))
atina > Anitka :* Ciacho zawsze jakieś mogę podrzucić ;)
Ola > No to rzeczywiście, trzeba przyznać, że oryginalnym dzieckiem byłaś :) Ale jak widać to mija? :))) Serdeczności :)
Prześlij komentarz