Lody idealne to te, które jadło się na spacerze z Dziadkiem* - kupowane w drewnianej budce nad Małym jeziorem. W budce były dwa okienka, w jednym dawało się pieniążek i dostawało żeton (z niedźwiedziem lub z pszczółką), w drugim okienku żeton wymieniało się odpowiednio na jedną, dwie lub trzy gałki lodów - mam podejrzenia, że gdyby nie owe żetony, lody nie byłyby aż tak idealne..
Lody idealne sprzedawane były w trzech smakach - śmietankowym, waniliowym i jakimś owocowym - truskawkowym zapewne - truskawkowe nie trafiały się co dzień i były, oczywiście, idealne najbardziej - jestem niemal pewna, że ich smak rozpoznałabym do dziś. Drewnianej budki nad jeziorem już nie ma, na jej miejscu stoi chyba bank..
Lody idealne sprzedawane były w trzech smakach - śmietankowym, waniliowym i jakimś owocowym - truskawkowym zapewne - truskawkowe nie trafiały się co dzień i były, oczywiście, idealne najbardziej - jestem niemal pewna, że ich smak rozpoznałabym do dziś. Drewnianej budki nad jeziorem już nie ma, na jej miejscu stoi chyba bank..
Ostała się natomiast druga budka, też drewniana, pomalowana aktualnie na wściekły róż, który jednak nie odstrasza, bo lody z tej budki, idealne ciut mniej, ale warte są nawet nadłożenia drogi - ich smak nie zmienia się odkąd pamiętam, podobno tak samo smakowały i w czasach, których pamiętać nie mogę. Lody "U Mączki" (ale włoskie, tylko włoskie!) to zdecydowanie część historii miasta Sz.Lody różane chodziły za mną od dłuższego czasu. Konfiturę z różanych płatków uwielbiam więc wydawało się, że gałka lodów pachnących różą to musi być zdecydowanie to - jednak spróbowane w pewnej popularnej, sieciowej lodziarni okazały się kompletną porażką. Wyjątkowo słodkie, "perfumowane" - długo myślałam nad tym jak zrobić lody różane, które nie rozczarują. Uwielbiam indyjskie kulfi, jednak woda różana to nie jest ta róża - marzyły mi się lody pachnące różą pomarszczoną, pachnące najwspanialszą konfiturą - teraz wiem, że tajemnica lodów różanych tkwi w.. oszczędności i dodatkach. Lody waniliowe (najlepiej z przepisu Ali lub dorotus - jeśli chcemy przygotować lody bez surowych jajek), odrobina róży (dwie - trzy małe łyżeczki - oby nie za dużo, bo wyjdą perfumy!) i koniecznie lekko kwaskowy sos - galaretka porzeczkowa Basi z odrobiną soku z cytryny będzie do lodów różanych doskonała - idealne!
2 jajka
12 dag cukru
300 ml śmietanki kremówki
1 łyżka ciepłej wody
3 łyżeczki róży
1 łyżka galaretki z czarnej porzeczki
1 łyżeczka soku z cytryny
Ubijam białka, dodaję połowę cukru, znów ubijam. W drugiej misce ubijam śmietankę, w trzeciej - ucieram żółtka z wodą i resztą cukru. Łączę wszystkie trzy masy, dodaję różę, mieszam dokładnie, wstawiam lody do zamrażarki, najlepiej na całą noc. Jeśli przygotowuję lody z przepisu dorotus (pomijam oczywiście kawę i dodatki) - różę dodaję po jakiejś godzinie chłodzenia - gdy masa trochę zgęstnieje. Podaję z sosem z czarnej porzeczki i cytryny oraz cytrynowym kruchym ciasteczkiem.
Smacznego!*z Mamą czy z Babcią pewnie też, jednak w moich wspomnieniach na spacery chodzi się właśnie z Dziadkiem..
20 komentarzy:
ej jakie lody , to pewnie prawdziwe ,,niebo w gębie " Ale śliczne tobie się zrobiły i pomysł z tą tarta różą , normalnie aż Ci zazdroszczę ich tak mocno , mocno :P
wiem , wiem mogę zrobić swoje ,ale mi się chce twoich :D
Monika , tak , tak lody kiedyś były pyszne też dlatego ,że my byliśmy mali , ja wspominam takie robione na mleku w proszku , niby włoskie , kurcze jakie one pyszne były :D
ale wiesz co domowe lody są nadal pyszne , a i takie w Sopocie u takiego Włoskiego weganina są pyszne
lody pełne wspomnień... cudowne!
cudne są lodowe wspomnienia dzieciństwa. i te budki, które ich nie ma, takie mgliste w pamięci smaki. i właściwie to takie, których nigdy już nie uda się odtworzyc.
różane są na pewno pyszne. moje dwa słoiczki utartych płatków z cukrem wciąż czekają aż przygotuję z nich coś pysznego.
Smaki z dzieciństwa, niestety, stają się po pewnym czasie nieosiągalne i idealnie wyidealizowane. Ale to wcale nie zmienia faktu, że wspaniałe i trzyma się z nimi kawał historii...
A takie lody - bez wątpienia pyszne. Szkoda, że nie wybrałam się na różane polowanie i nie mam owej pod ręką...
Pozdrawiam! :)
margot > To częstuję gałką, chociaz wirtualnie, szkoda że przez ekran nie da się podrzucić czegoś pysznego.. :) A te lody w Sopocie to mówisz Ala o Gelati Giuseppe, zaraz za Monciakiem? No to rzeczywiście przepychota! Jeszcze w Gda są całkiem niezłe, zaraz przy pętli w Oliwie :) Są dobre lody, są, ale te ze wspomnień - najlepsze :)
Paula > Dziękuję :) I polecam oczywiście :)
asiejka > no właśnie, teraz lody częściej w cukierniach, a kiedyś były budki i w każdej lody smakowały inaczej, nie? Nawet nie próbuję odtwarzać tego smaku, chociaż wydaje mi się ze go pamiętam..
Zaytoon> no wyidealizowane na pewno - ale to fajne wspomnienia, prawda? :)
Pozdrawiam ciepło :)))
Właśnie skończyłam porządkować segregator z przepisami i znalazłam przepis na lody z wodą różną. Po Twoim wpisie na pewno ich nie zrobię :) Wolę zrobić Twoje Moniko z różą (dostałam maleńki słoiczek od Basi i ponoć dwa maleńkie są w drodze od Bareyi) więc będzie z czego kręcić :)
Robicie z Basią podobne ujęcia - uwielbiam je!
Ściskam ciepło :*
Matko, jak ja uwielbiam lody z różą! W zeszłym roku miałam całą fabrykę:) Cudnie Ci wyszły!
Wspaniałe lody.Królewskie!Chyba się pokuszę...
jakież lody! istna perełka wśród róznorakich smaków i typó, rodzajów itd... z ogromną przyjemnością skosztowałabym ich. najlepiej z drugą polówką serca, w jakimś cichutkim i romantycznym zakątku... ;]
cudne wspomnienia i cudne lody... dla mnie nieosiągalna jest różana konfintura... póki co mam nadzieję :)
No żesz! Wszystko (prócz kremówki) mam, aż głupio się wykręcić od kręcenia, nie? ;))
Pola, te z wodą pewnie też mogą być niezłe, ja lubię bardzo kulfi (z wodą, kardamonem i pistacjami), ale jednak róża to róża - te z ręką na sercu Ci polecam :)))
A ujęcie akurat miało być inne ale lody topniały, serio :D
:*
Pinkcake - oj, fabryka lodów z różą, no no, zazdroszczę :) u nas róży w tym roku za mało na fabrykę..
Amber - nie pożałujesz :)
Karmel-itka, to żałuję teraz że nie pracuję w jakiejś kawiarence w cichutkim i romantycznym zakatku - chętnie bym zaserwowała ;)
myniolinka - to może kulfi? Też nie są złe, inne.. :-)
Oczko - no głupio, oj jak głupio! Czekam na relację z kręcenia ;)
lody z roza... mniam:) to jest dopiero rozpusta:)
Wspaniałe lody :)
Moje dziecięce wspomnienie, to lody
"U Eskimosa" i zawrotna kolejka w niedzielne popołudnie.
Pozdrawiam serdecznie.
Różane lody brzmią jak bajka i bardzo kuszą tymi ujęciami. Dobrze,że mam różę w słoiczku :)
Ale to dobrze bo ujęcie jest wspaniałe :)
aga > oj tam - od razu rozpusta ;)
Aldi > kolejka to dobra rekomendacja często :)))
Szarlotek > Zrobisz? :)
Pola > Ale się rumienię.. :)))
A te lody to rewelacyjny pomysł! Mam różę, robiłąm w tym roku :) WIęc pewnie wypróbuję te cuda!
Zdjecie saleterki "po" bije wszystkio na leb Monika :D
Czuje, ze te lody, to poezja smaku! Z dziecinstwa tez najlepiej wspominam truskawowe i jagodowe, tych prawie nigdy nie bylo...
:**
Ania, jak masz różę to koniecznie, myślę że się nie zawiedziesz :)))
Basia, haha, salaterkę "po" łatwo sfotografować bo się już nic nie topi ani nie stygnie i nikt nie krzyczy że jesć nie pozwalam :D
No włąsnie - najlepsze zawsze to czego nie ma, prawda?
:*
Prześlij komentarz