Największą prawdę o naturze człowieka usłyszałem od mojej przyjaciółki, aktorki Zofii Czerwińskiej. Nikt lepiej nie opisał ludzkiego nienasycenia, niespełnienia i zachłanności, niż Zosia w jednym zdaniu. Brzmi ono: "Najlepsze miejsce na namiot jest zawsze trochę dalej".
Mariusz Szczygieł, Kaprysik
Gdy na straganach pojawiają się pierwsze brzoskwinie, kupuję i jem z przyjemnością, powtarzam jednak zawsze, że najlepsze brzoskwinie rosną jakieś 1500 km na południe stąd - wygrzane gorącym słońcem, ociekające wprost od przesłodkiego soku i tak wielkie, że ledwo mieszczą się w dłoni..
Choć z najszczerszą radością przyznaję, że lody w niedawno otwartej lodziarni są naprawdę niezłe (mają nawet jogurtowe z wiśnią i pyszne jagodowe, a śmietankowe - klasa!), to twierdzę i tak, że lody idealne to te absolutnie już nieosiągalne*..
A ser? Ser lubię chyba każdy, ale najlepszy oczywiście jest dobrze uwędzony owczy - najlepszy pewnie dlatego, że tu gdzie mieszkam łatwiej chyba o kwiat paproci (pojawia się podobno raz w roku ;-)) niż o ów ser..
Najlepsze miejsce na namiot jest zawsze trochę dalej -
- co nie znaczy, że w tym mniej idealnym nie można się dobrze wyspać. A nawet jeśli obudzimy się z bólem pleców to ponarzekamy na to w dobrym towarzystwie, a po wyjściu z namiotu pogapimy na krople rosy zawieszone na źdźbłach trawy - w porannym słońcu - ulotny cud natury. Grunt to nie mieć pretensji do świata i umieć dostrzegać te dobre strony. A póki nie brakuje energii na przestawianie namiotu i ciekawości, by zobaczyć, co kryje się za drzewem, za zakrętem, za rzeką - wszystko jest chyba w najlepszym porządku?
Jakiś czas temu zachwalałam czeski smažený sýr z tatarkou. Dziś powiem, że jeśli miałabym wybierać pomiędzy smaženą nivou chociażby a smażonym oscypkiem z brusznicą to.. wybór byłby doprawdy bardzo trudny!
Mariusz Szczygieł, Kaprysik
Gdy na straganach pojawiają się pierwsze brzoskwinie, kupuję i jem z przyjemnością, powtarzam jednak zawsze, że najlepsze brzoskwinie rosną jakieś 1500 km na południe stąd - wygrzane gorącym słońcem, ociekające wprost od przesłodkiego soku i tak wielkie, że ledwo mieszczą się w dłoni..
Choć z najszczerszą radością przyznaję, że lody w niedawno otwartej lodziarni są naprawdę niezłe (mają nawet jogurtowe z wiśnią i pyszne jagodowe, a śmietankowe - klasa!), to twierdzę i tak, że lody idealne to te absolutnie już nieosiągalne*..
A ser? Ser lubię chyba każdy, ale najlepszy oczywiście jest dobrze uwędzony owczy - najlepszy pewnie dlatego, że tu gdzie mieszkam łatwiej chyba o kwiat paproci (pojawia się podobno raz w roku ;-)) niż o ów ser..
Najlepsze miejsce na namiot jest zawsze trochę dalej -
- co nie znaczy, że w tym mniej idealnym nie można się dobrze wyspać. A nawet jeśli obudzimy się z bólem pleców to ponarzekamy na to w dobrym towarzystwie, a po wyjściu z namiotu pogapimy na krople rosy zawieszone na źdźbłach trawy - w porannym słońcu - ulotny cud natury. Grunt to nie mieć pretensji do świata i umieć dostrzegać te dobre strony. A póki nie brakuje energii na przestawianie namiotu i ciekawości, by zobaczyć, co kryje się za drzewem, za zakrętem, za rzeką - wszystko jest chyba w najlepszym porządku?
Jakiś czas temu zachwalałam czeski smažený sýr z tatarkou. Dziś powiem, że jeśli miałabym wybierać pomiędzy smaženą nivou chociażby a smażonym oscypkiem z brusznicą to.. wybór byłby doprawdy bardzo trudny!
oscypek
konfitura z borówki brusznicy (na przykład taka)
świeżo zmielony czarny pieprz (opcjonalnie, choć twierdzę, że opcja jedyna słuszna to ta z pieprzem)
Ser kroję na plastry (mniej więcej 1 cm), smażę na małym ogniu, ale na dobrze rozgrzanej patelni. Gdy zacznie intensywnie pachnieć - jest dobry. Oscypek smażę bez panierki i bez tłuszczu, z mojego (strasznie wielkiego ;) ) doświadczenia wynika, że odpowiednio twardy ser nie będzie się topił i przyklejał do patelni. Podaję z łyżką konfitury z borówek, posypany świeżo zmielonym pieprzem. Niebo w gębie!
konfitura z borówki brusznicy (na przykład taka)
świeżo zmielony czarny pieprz (opcjonalnie, choć twierdzę, że opcja jedyna słuszna to ta z pieprzem)
Ser kroję na plastry (mniej więcej 1 cm), smażę na małym ogniu, ale na dobrze rozgrzanej patelni. Gdy zacznie intensywnie pachnieć - jest dobry. Oscypek smażę bez panierki i bez tłuszczu, z mojego (strasznie wielkiego ;) ) doświadczenia wynika, że odpowiednio twardy ser nie będzie się topił i przyklejał do patelni. Podaję z łyżką konfitury z borówek, posypany świeżo zmielonym pieprzem. Niebo w gębie!
* bo z budki, która od dawna już nie istnieje - tym lodom należy się osobny wpis!
P.S. Dzisiejsza notka z dedykacją - Mamci i Tomkowi:
Mamci - imieninowo - wszystkiego dobrego jeszcze raz Mamuś - życzenia wirtualne spóźnione, ale to przecież Twój imieninowy oscypek :-)
Tomkowi - gratulacyjnie - świętuj teraz Tomcio, odpoczywaj, a latem może - kierunek: Mazury? Oscypka nie obiecuję, ale już taką smażoną sieję choćby - jak najbardziej! :-)
P.S. Dzisiejsza notka z dedykacją - Mamci i Tomkowi:
Mamci - imieninowo - wszystkiego dobrego jeszcze raz Mamuś - życzenia wirtualne spóźnione, ale to przecież Twój imieninowy oscypek :-)
Tomkowi - gratulacyjnie - świętuj teraz Tomcio, odpoczywaj, a latem może - kierunek: Mazury? Oscypka nie obiecuję, ale już taką smażoną sieję choćby - jak najbardziej! :-)
17 komentarzy:
o tak - uwielbiam, koniecznie z domowa konfitura z brusznic i gruszek!
oscypki z grilla zawsze kojarzą mi się z górami; za każdym razem pozwalam sobie na więcej niż powinnam, na kilka sztuk [ale przecież i tak w górach sporo się spala ;)], tęsknię też za nimi nieustannie - taki oscypkowy rarytas - i może nich nim pozostanie, jakbym częściej jadła, to nie byłby już rarytasem
przyznam, że nieraz kusiło mnie, żeby też zrobić oscypka z grilla w domowej kuchni
Oscypek w wersji na ciepło plus konfiturka ma wspaniały smak. Jak w te wakacje zawitam w góry udam się do pierwszej lepszej bacówki i wyposażę w oscypki.
nigdy nie jadłam oscypka z żurawiną. pewnie dlatego, że dostęp do tych prawdziwych..górskich mam daleki bardzo. ale gdy sobie obiecam, że będąc w górach spróbuję..to tak będzie,prawda?:-)
Magdalena > o tak - właśnie brusznice z gruszką! Zresztą to chyba u Ciebie na blogu widziałam przepis podobny do tego, z którego robię taką konfiturę (zalinkowany) :) Czy dobrze pamiętam, że Ty z tych bardziej oscypkowych stron Polski pochodzisz?
Nina > no właśnie chyba to jest klucz - takie dobre bo tak rzadko - ja w góry mam daleko, męczę każdego, kto jedzie w tamte strony o oscypki i jak już są to jest wielkie święto :)
filozofia smaku > Pewnie - to musi być obowiązkowy punkt wyjazdu :)
asieja > no to podobnie jak ja.. Będzie tak, na pewno - i jeden oscypek do plecaka, bez patrzenia na to że uwędzą się od niego wszystkie ciuchy - warto :)))
Miłego poniedziałku :)))
A ja oscypek jadłem raz, ale był obrzydliwy i się zniechęciłem. Powinienem spróbować ponownie, ale takiego dobrego, tyle że u mnie tak samo trudno o ten ser, jak u Ciebie. Kwiat paproci pojawia się raz do roku i to dzisiejszej nocy, bo to kupalnocka dziś będzie, nie? Ale warunkiem ujrzenia go jest podobno przebywanie w zaroślach w stanie kompletnego negliżu. Zimno dziś...
moj ulubiony:)nie ma to jak po spacerze po górach zajsc na Kropowki na oscypka z grilla...ech...kiedy ja wroce do Zakopanego
Strasznie lubie czytac Twoje wpisy Monika, z tym nieem, niezadowoleniem - czesto obiecuje sobie, ze do drugiego straganu z pomidorami nie pojde, ze ta sa wystarczajaco czerwone... I zazwyczaj ide do drugiego :)
Oscypek poprosze, nie wie nigdy czy wole taki, czy niesamozny, ale niva Ty mnie nie kus, wlagnowalam z hospody! Sieje poprosze, powznie mowie :-)
Ps. Antoni nie wie co pisze, gdzie On ten wstertny oscypek kupil, od baby na krakowskim Rynku moze? :)
Tośku, to Ty jesteś pierwszą osobą o której wiem że nie lubi oscypka .. To jakaś podróba musiała być chyba? :D Oscypek rlz ;)
Ano zimno, ale na Kumach coś się rozwinie, nie? :)
Elemrdrago, a ja go na Krupówkach nigdy nie jadłam, serio :) Chyba tylko lody jadłam na Krupówkach..
Basia, a ja strasznie lubię czytać Twoje komentarze :))) Oj, to tak jest, od straganu do straganu za pomidorami, a i tak powiem później, że tym z własnego krzaka nie dorówna nic..
Ja tam lubię i taki i taki, tak rzadko go jem, z tego już tylko rożek został..
A sieję - proszę bardzo, wpadajcie i będzie sieja - w czwartki i piątki świeżusieńka, w cieście piwnym np? też mówię poważnie, jak najpoważniej :-)
PS - "wlagnowalam z hospody' - mimo najszczerszych chęci - nic nie kumam ;)
Uściski :-)))
Ty mnie wykonczysz ta sieja Monika! Ale juz sobie ostrze smak, w lipcu zapowiada sie kajakownie na czarnej Hanczy, a tam wiedza co to jest sieja i sielawa i o zgroz babke ziemniaczana tez znaja :-)) Znow dla wielu to bedzie splyw pod haslem, przepraszam za slownictow, "walcie sie wysztkie diety" :D
PS. Sama nie wiem jakiego ja chcialam uzyc slowa z hospoda, ale nie poszlam po prostu...
Basia, z Hańczy tutaj zawsze bliżej niż z Prg :-))
Odnośnie diet - to jedyna słuszna opcja w tym wypadku, zdecydowanie :D
buruuberri - tylko że jak się kajakuje, jak się aktywnie czyli na sportowo spędza czas, to można jeść wszystko, a się nie tyje - i to jest w tym wszystkim wspaniałe, nieprawdaż ;)
ja odkąd ćwiczę, pozwalam sobie na więcej, a i tak wyglądam lepiej niż przedtem
Nino droga, toz ja napisalam "dla wielu" :-) Dla mnie to czas na luz a nie diety, zreszta wogole sie dietami nie przejmuje.
Z aktywnoscia fizyczna masz 200% racji, troche ruchu i rozsadne porcje pozwalaja utrzymac forme :-) W przypadku naszych kajakowych wypadow jemy chyba 5 razy wiecej niz normalnie :D i zawsze tlumaczymy to "swiezym powietrzem"...
Usciski!
A ja oscypki uwielbiam i wierzę, że z taką konfiturą to niebo w gębie !
Rety dziewczyny, co Wy o tych dietach :D Upieram się zawsze, że jedyna słuszna to, wybaczcie sformułowanie, "żryj mniej", co Basia zdaje się ładnie określiła jako "rozsądne porcje" ;) A na świeżym powietrzu to oczywiste że się je więcej (i śpi) :)))
Grazynka, konfiturę jeszcze mam, oscypek niestety już "wyszedł"..
:-)))
Nie no! Zdjęcie w deseczkę jest, Żabciu.
Oczku, pewnie dlatego, że to jedyne które zdążyłam zrobić (głodni jeść wołali :D) - dzięki :)
Prześlij komentarz