Gdy Bóg rozdzielił już Ziemię pomiędzy narody ją zamieszkujące, przyszli do Niego Gruzini i poprosili o miejsce dla siebie. Bóg rzekł ze zdenerwowaniem: "Spóźniliście się". Gruzini zaczęli przepraszać: "Siedzieliśmy za stołem i ucztowaliśmy, ale nie zapomnieliśmy o Tobie, Panie. Jedliśmy, wznosiliśmy na Twoją cześć toasty i dziękowaliśmy Ci za stworzenie tak pięknego świata". Słowa te i szczęście malujące się na twarzach gruzińskich wysłanników poruszyły Stwórcę: "Świat został już podzielony, jednak jest jeszcze skrawek ziemi, który zostawiłem dla siebie. Dam go Waszemu narodowi". I tak Gruzini zamieszkali w najpiękniejszym zakątku świata.
I., M. Kielian, Georgia, [w:] Culinaria Russia
O kuchni gruzińskiej wiem bardzo niewiele, podobnie jak bardzo niewiele wiem o samej Gruzji - fakt, iż Gruzini w legendzie założycielskiej swojego kraju wspominają o ucztowaniu skłania jednak do tego, by gruzińskimi kulinariami zainteresować się bliżej - wydaje się bowiem oczywiste , że kuchnia odgrywa w tamtejszej kulturze ważną rolę. Zresztą jak inaczej może być w kraju, w którym na terytorium o powierzchni ponad cztery razy mniejszej niż powierzchnia Polski spotykają się co najmniej trzy strefy klimatyczne - klimat ciepły i sprzyjający wegetacji u wybrzeża Morza Czarnego, kontynentalny we wschodniej części kraju i klimat alpejski do pewnej wysokości gór Kaukazu (hodowla owiec = sery!) - warunki idealne dla uprawy zarówno cytrusów i winorośli jak i warzyw czy owoców typowych dla regionów chłodniejszych. Kulinarnej różnorodności sprzyja rzecz jasna również kulturowe i etniczne zróżnicowanie ludności zamieszkującej Gruzję. Sprzyja też, że posłużę się popularnym ostatnio eufemizmem - licznym konfliktom, ale co polityka i dziwnie pojmowany patriotyzm potrafią zrobić ze światem każdy wie, więc te rozważania sobie daruję i wracam do kulinariów.
ნიგვზიანი ბადრიჯანი [nigvziani badrijani] czyli bakłażany faszerowane pikantną pastą z orzechów to esencja gruzińskiej kuchni warzywnej - użyte bowiem do ich przygotowania orzechy włoskie oraz przyprawa khmeli suneli to, jak stanowią Culinaria Russia, najbardziej dla niej typowe dodatki.
Pierwsze skrzypce grają tu rzecz jasna bakłażany - warto nadmienić, że bakłażan jest jedynym jadalnym warzywem z rodziny psiankowatych (Solanaceae) wywodzącym się ze starego kontynentu (a dokładnie z Indii, zaś jedynym psiankowatym pochodzącym z Europy jest , z wiadomych względów pomijany w jadłospisach, pokrzyk wilcza jagoda) i że - jakżeby inaczej - w początkach swojej europejskiej kariery nie budził większego zaufania. Na kontynent europejski przybył bakłażan wraz z islamem - hordy kalifatu Umalijadów przemieszczając się przez Egipt, wzdłuż wybrzeży Afryki, przez Sycylię i aż do Hiszpanii, niszczyły potępiane przez Mahometa winnice, sadzili zaś rośliny popularne na Bliskim Wschodzie - między innymi bakłażany. Powszechna była opinia, iż warzywo to bez negatywnych konsekwencji jeść mogą jedynie Maurowie i kozy, chrześcijan zaś po ich spożyciu czeka szybka i niechybna śmierć, bądź co najmniej postradanie zmysłów.
Nie byłoby jednak ნიგვზიანი ბადრიჯანი bez khmeli suneli, czyli podstawowej przyprawy kuchni Gruzinów, stanowiącej, jak twierdzą niektórzy - sekret jej smaku. W jej skład wchodzą obowiązkowo nasiona kozieradki i kolendry oraz szafran, przy czym ten ostatni często bywa zastępowany płatkami roślin z rodziny Astraceae - nagietka (Calendula) lub aksamitki (Tagetes)- pozostałe składniki to już kwestia rodzinnych receptur lub fantazji mieszającego (zazwyczaj jednak jest to posiekana natka pietruszki lub kolendry, mięta lub koperek). 1 bakłażan
100 g orzechów włoskichO kuchni gruzińskiej wiem bardzo niewiele, podobnie jak bardzo niewiele wiem o samej Gruzji - fakt, iż Gruzini w legendzie założycielskiej swojego kraju wspominają o ucztowaniu skłania jednak do tego, by gruzińskimi kulinariami zainteresować się bliżej - wydaje się bowiem oczywiste , że kuchnia odgrywa w tamtejszej kulturze ważną rolę. Zresztą jak inaczej może być w kraju, w którym na terytorium o powierzchni ponad cztery razy mniejszej niż powierzchnia Polski spotykają się co najmniej trzy strefy klimatyczne - klimat ciepły i sprzyjający wegetacji u wybrzeża Morza Czarnego, kontynentalny we wschodniej części kraju i klimat alpejski do pewnej wysokości gór Kaukazu (hodowla owiec = sery!) - warunki idealne dla uprawy zarówno cytrusów i winorośli jak i warzyw czy owoców typowych dla regionów chłodniejszych. Kulinarnej różnorodności sprzyja rzecz jasna również kulturowe i etniczne zróżnicowanie ludności zamieszkującej Gruzję. Sprzyja też, że posłużę się popularnym ostatnio eufemizmem - licznym konfliktom, ale co polityka i dziwnie pojmowany patriotyzm potrafią zrobić ze światem każdy wie, więc te rozważania sobie daruję i wracam do kulinariów.
ნიგვზიანი ბადრიჯანი [nigvziani badrijani] czyli bakłażany faszerowane pikantną pastą z orzechów to esencja gruzińskiej kuchni warzywnej - użyte bowiem do ich przygotowania orzechy włoskie oraz przyprawa khmeli suneli to, jak stanowią Culinaria Russia, najbardziej dla niej typowe dodatki.
Pierwsze skrzypce grają tu rzecz jasna bakłażany - warto nadmienić, że bakłażan jest jedynym jadalnym warzywem z rodziny psiankowatych (Solanaceae) wywodzącym się ze starego kontynentu (a dokładnie z Indii, zaś jedynym psiankowatym pochodzącym z Europy jest , z wiadomych względów pomijany w jadłospisach, pokrzyk wilcza jagoda) i że - jakżeby inaczej - w początkach swojej europejskiej kariery nie budził większego zaufania. Na kontynent europejski przybył bakłażan wraz z islamem - hordy kalifatu Umalijadów przemieszczając się przez Egipt, wzdłuż wybrzeży Afryki, przez Sycylię i aż do Hiszpanii, niszczyły potępiane przez Mahometa winnice, sadzili zaś rośliny popularne na Bliskim Wschodzie - między innymi bakłażany. Powszechna była opinia, iż warzywo to bez negatywnych konsekwencji jeść mogą jedynie Maurowie i kozy, chrześcijan zaś po ich spożyciu czeka szybka i niechybna śmierć, bądź co najmniej postradanie zmysłów.
Nie byłoby jednak ნიგვზიანი ბადრიჯანი bez khmeli suneli, czyli podstawowej przyprawy kuchni Gruzinów, stanowiącej, jak twierdzą niektórzy - sekret jej smaku. W jej skład wchodzą obowiązkowo nasiona kozieradki i kolendry oraz szafran, przy czym ten ostatni często bywa zastępowany płatkami roślin z rodziny Astraceae - nagietka (Calendula) lub aksamitki (Tagetes)- pozostałe składniki to już kwestia rodzinnych receptur lub fantazji mieszającego (zazwyczaj jednak jest to posiekana natka pietruszki lub kolendry, mięta lub koperek). 1 bakłażan
1-2 ząbki czosnku
1 drobno posiekana papryczka chili
1 łyżka khmeli suneli (kozieradka, kolendra i szafran w równych ilościach)
1-2 łyżki octu winnego
1 łyżka drobno posiekanej natki kolendry
sól, pieprz, oliwa do smażenia
Bakłażany kroję wzdłuż na dość cienkie plastry. Mądre księgi każą posolić i odczekać żeby pozbyć się goryczki, jednak jak do tej pory nigdy nie trafiłam w sezonie na gorzkiego bakłażana, więc ten punkt sobie daruję. Plastry bakłażana smażę na oliwie lub oleju (chłoną tłuszcz jak szalone więc ostrożnie), odkładam na papierowy ręcznik do ostygnięcia. Przygotowuję pastę z orzechów włoskich - orzechy siekam drobno lub mielę w młynku, dodaję khmeli suneli, przeciśnięty przez praskę czosnek, chili i natkę, solę, pieprzę. Dodaję ocet winny i mieszam do uzyskania pasty. Plastry bakłażana smaruję pastą z orzechów i przypraw, zwijam dość ciasno w roladki, odstawiam na 1-2 h "do przegryzienia". Culinaria Russia proponują podawać nigvziani badrijani posypane ziarnami granatu, w sezonie wolę przygotować prosty sos pomidorowy (koniecznie z dużą szczyptą pieprzu kajeńskiego) i w sosie odgrzać roladki.
Z jednego średniej wielkości bakłażana wychodzi 6-8 roladek, co czyni obiad w sam raz dla dwóch średnio głodnych osób lub jednej głodnej jak wilk.
Smacznego!
14 komentarzy:
Monika
ale roladki , takie specjalnie dla mnie
a napisz mi kochana jak zrobiłaś ten sos ciut tak dokładniej(nie żeby dokładne proporcje ,a raczej wszystkie składniki i taki bliższy sposób wykonania)
Ślicznie opisałaś tą historię gruzińską
a jakie zdjęcia roladek cudo ,a tych łyżeczek dwa razy cudo
Aaaaaaaaa to to jest TO brzydkie zdjęcie :D
Normalnie bym nie zauważyła, gdybyś nie paplała na prawo i lewo hiehie :D
I się w dodatku łyżkami chwali Baba jedna :D
Oj Monika jak ja lubię czytać i patrzeć na Twoje zdjęcia!
To taka terapia antystresowa i przywracająca człowieka do normalności zupełnie wyluzowanej :)
Masz dużego buziaka :*
wspaniała historia, przeczytałam ją chyba z trzy razy. bardzo piękna.
a roladki śliczne, apetyczne. same naj!
Piękny opis, godny tak pięknego posiłku!
przybliżyłaś mi Gruzję tą notką. Brzmi naprawdę ciekawie, chciałabym się tam kiedyś wybrać chociażby spróbować tych serów (; bo też jestem miłośniczką. A i bakłażany prezentują się świetnie, jako dodatek do obiadu u nas by się elegancko sprawdziły (:
pozdrawiam ciepło!
margot > Ala, sos najprostszy - rozgrzewam na patelni oliwę, wrzucam przyprawy (tu tylko cayenne), na to pokrojone pomidory, ciut solę i duszę aż się pomidory rozpadną i odparuje sok, pod koniec ewentualnie jakieś zioła+czarny pieprz - tyle :) I dzięki piękne za komplementa :)))
Pola > No, TO ;) Wierz albo nie, ale mi się ono naprawdę nie podoba, kolory fajne, ale przecież te bakłażany to jak ślimaki wyglądają :D Ale dobra, nie gadam już, bo zaraz usłyszę że czekam tylko aż ktoś zaprzeczy i wyłudzam komplementy :D 'Normalności zupełnie wyluzowanej' mówisz, o jak ja się cieszę, naprawdę, dzięki Polciu :))) Buziak :):*
Karmel-itka > Cieszę się że Ci się podoba, a roladki polecam, bo są świetne, wcześniej bym nie pomyślała że orzechy tak świetnie pasują do bakłażanów :)
Agata > Dziękuję, dziękuję :)))
Viri > O tej Grzuji to ja sama mało wiem, tyle co przeczytam, ale też bym chciała pojechać, na ten post-radziecki wschód jakoś mnie nie ciągnie, ale Grzuja i Bajkał są na liście wyjątków :) Bakłażany są dość syte, mogą być nawet całym obiadem :)
Pozdrawiam ciepło i miłego wtorku życzę wszytskim :)))
Bardzo ciekawy wpis! Słyszałam o kuchni gruzińskiej wiele dobrego i wiem, że potrafi zaskoczyć :) Chętnie poczytałabym o niej więcej. Bardzo podobają mi się roladki z bakłażana, którego uwielbiam. Orzechowe nadzienie do nich brzmi obiecująco :)
te roladki wyglądają pysznie :) a kuchnię gruzińską bardzo lubię, ale od czasu do czasu :)
baklazan jest moim ulubionych warzywem!
Komarko > przepisy które przeglądałam wyglądają rzeczywiście bardzo zachęcająco i będę wypróbowywać - jak znów coś dobrego znajdę to zamieszczę :) Orzechy i bakłazany to bardzo dobre połączenie :)))
dorota20w > ciesze się :)))
Paula > jak za często to wszystko może zbrzydnąć.. Cieszę się że roladki się podobają :)))
Kuchareczka > to nigzviani.. na pewno Ci posmakują! :)
Pozdrawiam ciepło :)))
Ja u Gruzina takie roladki jadłam jeszcze z granatem. Pycha.
Fajna ta Gruzja musi byc Moniko :-)
Baklarzany przkonuja mnie w 100%, trza robic! Jest taka arabska potrawa o nazwie makdous: male baklazany nadziewa sie orzechami i chili i marynuje/kisi, strasznie to chcialam zrobic w IL, bo byly te malenkie baklazany, ale przepisu nie znalazlam i jakos summa summarum wolalam sie raczyc takimi prosto z targu :D
Łoko drogie, no w przepisie właśnie z granatem było :) Ale że grnatów teraz niet, a pomidory pycha to zrobiłam tak :)
No chyba musi, Basiu :-) Myślę że się nie rozczarujesz bakłazanami, bo naprawdę pasują do nich te orzechy, tylko moim zdaniem chili nie można pominąć - raz zrobiłam bez, dla takich co nie jedzą ostrego i już nie były takie dobre..
A te marynowane bakłażany -ciekawe, jadłaś to?
Cmok kumom :)
Aaaaha! :)
Prześlij komentarz