środa, 22 września 2010

Powidła

Zaż też wadzi powidłek nadziałać, owoców nasuszyć, różyczek albo innych ziółek nasmażyć, wódeczek napalić? Wszystko to rozkosz, a krotofila, a dom wszystkiego pełen, co jest bardzo wielki przysmak ku rozkosznemu a spokojnemu żywotowi człowieka poczciwego.
Mikołaj Rej z Nagłowic, Żywot człowieka poczciwego

Koniec września to czas węgierkowych powideł, wrzesień bez smażenia powideł byłby mam wrażenie - nieważny. Wrzesień pachnie jesiennym ogniskiem, butwiejącymi liśćmi i smażonymi śliwkami właśnie - uwielbiam ten zapach!

Uwielbiam też samo powidło, tak jest od zawsze, od zawsze też powidło uchodzi za wielki rarytas - może nie aż tak wielki jak róża, ale jednak - i to niemal legendarne, żmudne, trzydniowe smażenie, i ten niesamowity smak - o nie, powidła węgierkowe to nie są zwyczajne, pierwsze lepsze przetwory, to prawdziwy przysmak.

Powidła lubiłam zawsze, a Babcia smażąca powidła przepisowo przez trzy dni urastała w moich oczach do rangi bohaterki, dodać jednak trzeba, że w dziecięcej wyobraźni smażenie powideł przez trzy dni oznaczało smażenie nieustanne - każdego dnia bez przerwy od rana do wieczora.
Dziś wiem, że powidła to żadna filozofia a radość wielka i frajda - i zimą kiedy otwieram słoiczek z pyszną zawartością, i końcem września - gdy niesamowicie aromatyczne powidło smażę - uwielbiam to!Składniki: węgierki
Wykonanie: smażymy!

I tak właściwie mógłby brzmieć dzisiejszy przepis, dodać jednak warto, że śliwki na powidło powinny być jak najsłodsze, super-dojrzałe, najlepsze takie, którym lekko już marszczy się skórka - smażymy przez 3 dni - pierwszego dnia wypestkowane węgierki wrzucamy do garnka, zalewamy odrobiną wrzątku i pozwalamy się gotować przez kilka godzin (nie mieszając). Gdy prawie cały płyn odparuje należy w garnku zamieszać, zdjąć z ognia i odstawić na min. 12 h. Po tym czasie znów zagotować, mieszając co jakiś czas pogotować 30-45 min., ostudzić, po 12 h powtórzyć, przełożyć gorące powidło do wyparzonych słoików i już!

P.S. A na deser węgierkowy placek - właściwie miał to być występ w Weekendowej Cukierni Poli i Carmelliny, ale.. W niedzielę rano wydrukowałam przepis z zamiarem wieczornego pieczenia, zanim jednak wieczór nastał, plany się pozmieniały i pieczenie przełożyłam na poniedziałek. A w poniedziałek.. zapomniałam o przepisie i z rozpędu upiekłam mój ulubiony placek śliwkowy "po czesku", czyli z makiem.. I z Weekendowej Cukierni na tę chwilę nici, ale placek jest pyszny, polecam bardzo. Tu Basia pisze dokładnie o co też z tymi śliwkami i makiem chodzi, ja mogę tylko potwierdzić - nie trafiłam w Czechach na śliwki bez maku ani razu - i nawet to rozumiem, bo połączenie jest wielce smakowite!P.S. 2. Jeśli już przy "czeskim" placku jesteśmy - zastanawiałam się kiedyś nad pochodzeniem słowa powidła - występuje ono i w polszczyźnie i w češtině i wiadomo tyle, że któryś język słowo to zapożyczył - polski z czeskiego lub czeski z polskiego - który jednak z którego? Nie wiadomo. Co więcej słowniki etymologiczne wskazują na zupełnie różne pochodzenie powideł - w polskich przeważa opinia, że słowo to pochodzi od czasownika po-wi-ć lub rzeczownika powidło oznaczającego wałek, którym to wałkiem śliwki się wije, słowniki czeskie natomiast wskazują na praidoeuropejskie słowo *pavitra, mające oznaczać czysty sok owocowy. Ot, powidłowa zagadka.

I tak to się w dzisiejszej notce zrobiło polsko-czesko, dodam więc jeszcze, że czeszczyzmów (jak to brzmi!) niemało też w cytacie z Pana Reja - co przed chwilą zauważyłam, cytat więc do notki jak znalazł :)

18 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Powideł jako takich, najzwyczajniejszych, to ja nie smażyłam jeszcze nigdy. Ale pamiętam te Babcine właśnie i cudowny zapach, jaki się po całym domu rozchodził. Ach... Cudownie.

Placek wielce smakowity. Lubię takie.

Pozdrawiam!

ewelajna Korniowska pisze...

Moniko, powidła rzecz podstawowa jesienią - ja w tym roku jeszcze czekam i... myślę, bo wciąż mam zeszłoroczne... Ale ciasto ze śliwkami to i u mnie niebawem. Śliwka urocza:) Pozdrów ją ode mnie:)

myniolinka pisze...

bardzo mnie zaintrygowało połączenie maku i śliwki... nieomieszkam kiedyś spróbować :)

KUCHARNIA, Anna-Maria pisze...

Moniko! Piękne zdjęcia! Ogromnie podoba mi się przepis na powidła:)
Jak zawsze u Ciebie z wielką klasą!
Pozdrawiam:)

Amber pisze...

Piękna opowieść o powidłach.Robię podobnie.Ale czekam jeszcze na bardzo dojrzałe węgierki.
Babcia moja nie gotowała powideł,tylko smażyła je trzy dni w gęsiarce, w piecu opalanym węglem i drewnem.To był smak!

Bea pisze...

O, widze ze i u Ciebie dzis o powidlach :) Sliczne zdjecie z tym sloiczkiem Moniko!

Sliwek z makiem jeszcze nie probowalam, ale chyba powinnam ;)

A 'powidlowa zagadka' mnie zafrasowala; ciekawe, czy znajdzie sie kiedys na nia odpowiedz :)

Pozdrawiam serdezcnie!

viridianka pisze...

ja do powideł dodaję cynamonu albo kardamonu tuż pod sam koniec, pyszna sprawa!
a ten placek Basiny to mi się marzył i marzył, ale w końcu się z nim nie wyrobię, za dużo innych mam ciast na głowie (; więc za rok...

buruuberii pisze...

Oj dobrze prawisz Monika, nie ma jesieni bez pomarszonych wegierek, bez powidla :) Bohaterka babcia - wiesz, kiedys tez myslalam ze powidlo wegierkowe nejdoskonalsze na swiecie, ostatnio jednak sklaniam sie ku wisnowiemu...

A z pochodzeniem slowa "powidla" i "povidla" to zagadka, Lukasz nawet pokusil sie ostatnio edytowac polska wikipedie, gdyz ta blednie podaje, ze w jezyku niemieckim "povidl" funkcjonuje, inaczej z austracka wersja niemieckiego, ktora ponoc wlasnie z czeskiego jest...

Wkleje Ci co znalaz Lukasz:
"Nazwa "powidło" jest pochodzenia słowiańskiego (w jęz. czeskim povidl, w jęz. ukraińskim povydlo), pojawia się w 14. wiecznym słowniku Bartoloměja z Chlumic. Prawdopodobnie z języka czeskiego słowo przeszło do austriackiej wersji języka niemieckiego jako Powidl, w odróżnieniu od niemieckiego Marmelade lub Konfitüre. Po słowacku powidła nazywają się lekvar, prawdopodobnie z jęz. węgierskiego. Słowo powidło jest bliskie starohinduskiemu słowu pavitra[1] oznaczającemu pierwotnie oczyszczony sok. W angielskiej kuchni znajduje się podobny przetwór nazywający się prune butter, czyli masło śliwkowe."

Usciski :*

Monika pisze...

Zaytoon > No właśnie, ten zapach :))) Placek polecam bardzo, byle dać sporo miodu do maku :)

ewelajna > ja smaże, bo śliwki już u nas akuratne :) A ta ze zdjęcia, kurcze pozdrowiłabym chętnie, ale już zjedzona :D

myniolinka > no ono takie właśnie nieoczywiste, a bardzo dobre, choć przyznaję - sama bym na to nie wpadła i szczerze mówiąc jak pierwszy raz to zobaczyłam to pomyślałam że musi być wybitnie niedobre :D Na szczęście się pomyliłam :)

Anna-Maria > Dziękuję :) Przepis taki podstawowy, najprostszy i chyba najlepszy, jak to klasyka :)))

Amber > Och, takie z pieca prawdziwego to musi być coś, moja babcia do tej pory zawsze powtarza że z pieca wszystko inny smak miało.. :)

Bea > Dziękuję :) Śliwki z makiem - powinnaś zdecydowanie, czuję że Ci się spodoba :) A z tymi zagadkami to jak zawsze - ktoś odpowiedź znajdzie, inny ją podważy i tak w kółko - etymolodzy mają pracę chociaż ;)

viri > ten kardamon do śliwek mnie intryguje już od jakiegoś czasu :) A placek jest błyskawiczny - może jednak? :)

buruu> Basia, właśnie, przecież Ty mnie przekonałaś że powidło nie tylko węgierkowe :) A wiśnie rzeczywiście pierwsza klasa!

Z tą nazwą to macie 100% racji - w austriackim niemieckim povidl jest z czeskiego,to jest ewidentnie słowiański wyraz, a w niemieckim-niemieckim jest Pflaumenmuss czy coś takiego, polska wiki podaje chyba że powidło jest z niemieckiego własnie - w średniowieczu jednak zdecydowanie więcej zapożyczaliśmy z czeskiego niż z niemieckiego, jeśli już.
A gdzieś jeszcze znalazłam że powidło jako przetwory występuje tylko w liczbie mnogiej, tu jednak zachowuję się jak ignorant i nadal mówię "powidło" ;)

Uścisków moc :):*

Asia pisze...

U mnie powdiła ze sliwek smazyło się bez cukru, bo śliwki były tak dojrzałe i tak słodkie, że powidła były naturalnie dosłodzone :)

karoLina pisze...

Dla mnie i tak jesteś bohaterką. Ja po usmażeniu niewiarygodnej jak na siebie liczby dżemów, uznałam, że żadnych powideł robić nie będę i zadowolę się dżemem.

Muszę zobaczyć o jaki jest sens w tych śliwkach z makiem, bo sama bym na to połączenie nie wpadła, nie brzmi logicznie, ale skoro wypróbowane, to wierzę, że warto. Ale i tak najważniejsza jest kruszonka ;)

Monika pisze...

Kuchareczka > No u mnie też bez cukru, trzeba poczekać na dojrzałe sliwki i ukru nie trzeba, tak jak mówisz :)))

karoLina > Wiesz co Karolina, mi się wydaje że one mniej pracochłonne od zwykłych dżemów nawet są, zresztą dżemy też od jakiegoś czasu smażę "na 3 dni" :)
A te śliwki z makiem to masz rację - nie brzmi logicznie, powiedziałabym nawet że brzmi źle, ale smakuje pysznie o dziwo więc polecam :) Kruszonka - 200% zgody :D

Pozdrowienia ślę :)))

margot pisze...

powidła, powidło to ja Monika uwielbiam
a ten placek piekłam w tamtym roku i potwierdzam jest doskonały w każdym calu , mercedes znaczy się !

p.s jutro idę na rynek i niech będą te żurawiny , bo jak ich nie będzie to nie ręczę za siebie :P

Ewelina Majdak pisze...

Pogubiłam się w tych tłumaczeniach :)
Monika ja za ten słoiczek powideł to Cię po stopach wycałuję! Jeszcze go nie otworzyłam, ale otworzę. Wkrótce bo rogaliki Basi Babci będę piekła :)
Z WC wybaczam - za te powidła to ja Ci wszystko wybaczę!
A mnie bardzo intryguje ta łyżeczka - kupiłam podobną ostatnio :)

Monika pisze...

margot > Alcia, Ty to już sporo tych mercedesów masz, nie? :D Racja - placek mercedes :) A żurawiny będą później, do grudnia pewnie nawet - te takie wielkie, one się jak najbardziej nadają :)))

Polka > no proszę, to opłacało się zrobić powidła skoro Polcia wszystko wybaczy :D A część rogalików też upiekłam z tym powidłem , wiesz? Chociaż z różą były naj naj naj :)
Łyżeczka od takiej pani Litwinki co po różnych jarmarkach jeździ, już kilka razy ją w tym roku widziałam :)

:*

margot pisze...

Monika , ja jestem bogata bo umie mercedesy na pęczki min dzięki tobie i twoim przepisom

p.s to uspokoiłaś mnie z tym żurawinami bo jeszcze ich nie zdobyłam :(

Retrose pisze...

Ech, zazdrość i poczucie winy u mnie wywołałaś. Zaklinałam się, że zrobię powidła śliwkowe, planowałam, czekałam na węgierki a teraz nie mam na to siły ani czasu. Tyle z konsekwencji u mnie, zadowolę się kupnymi:-(
Ale za to miło u Ciebie popatrzeć jak słoiczek może brzuch napełnić. Zjedz za mnie łyżkę prosto ze słoja!

Monika pisze...

Ala, u nas dopiero się zaczęły :)))

Retrose, Oj poczucia winy to ja bym nie chciała wywoływać, raczej apetyt ;) Prosto ze słoja, z myślą o Tobie :)