poniedziałek, 2 maja 2011

Ciastka z maszynki

Pewna żydowska matka przyrządza mostek. Córka przygląda się, jak matka odkrawa końce mostka przed włożeniem go do brytfanny i pyta: Mamo, dlaczego odkrawasz końce mostka? - Wiesz, właściwie to nie wiem. Moja mama zawsze tak robiła, idźmy do niej i spytajmy. Babcia, zapytana o mostek, zastanowiła się chwilę, po czym rzekła: Właściwie nie wiem, odkąd pamiętam, moja mama tak robiła, ale nie wiem dlaczego, chodźmy do niej. Wszystkie trzy udały się do prababci i pytają: Prababciu, gdy robimy mostek, przed wstawieniem go do pieca, zawsze odkrawamy końce, czy wiesz dlaczego? - Dlaczego wy tak robicie to nie wiem - odrzekła staruszka - ja tak robiłam dlatego, że nie miałam dużej brytfanny!
anegdota żydowska

Ilekroć dodaję sól do kruchego ciasta, przypomina mi się anegdota o mostku i za krótkiej brytfannie. Czy z solą ową nie jest dokładnie tak samo jak z odkrawaniem końców mostka? Do słodkiego zawsze trzeba dodać szczyptę soli powtarza babcia, powtarzają zapewne wszystkie babcie, dlaczego? O ile dodatek soli do biszkopta czy drożdżowego można jakoś wytłumaczyć, o tyle kruche ciasto znakomicie się udaje i bez soli, jedyny argument za solą w kruchym cieście to chyba smak, cóż jednak, gdy nie widzę jakiejś szalonej różnicy między ciastem posolonym i nieposolonym..

Inna rzecz, która mnie zastanawia odnośnie soli i ciasta to wielkość łyżeczek - czy kiedyś łyżeczki nie były przypadkiem mniejsze niż dziś? Czy może sól mniej słona? Słodkie przepisy ze starych książek można "odsalać" w ciemno - czy tylko ja mam takie wrażenie?

Żółte pudełko, brązowe pudełko po makaronie - jedno z pierwszych wspomnień i zagadka: dlaczego na obrazku jest makaron a w środku ciasteczka? Wspominałam już kiedyś o ciastkach z maszynki, o ciastkach, których, zdawało mi się, na oczy nie widziałam, nie do końca nawet wierzyłam, że w ogóle w domu Dziadków bywały. A co się okazało? W pudełkach po makaronie, w pudełkach zaprzątających uwagę małej dziewczynki leżały właśnie owe ciastka! Tuż po świętach zapytałam babcię o tę maszynkę, o przepis na ciastka z maszynki - oczywiście, że mam, oczywiście, że pamiętam, a co ty wnusiu chcesz upiec takie "przedwojenne" ciastka? Upiekłam :-)
O jakiej maszynce, o jakich ciastkach piszę? Większość osób pewnie wie, dla tych którym nazwa ciastka z maszynki niewiele mówi, śpieszę z wyjaśnieniem. Maszynka to zwykła maszynka do mielenia mięsa, ciężka, żeliwna, na korbkę, ciastka z maszynki zaś to ciastka formowane za pomocą tejże maszynki i specjalnego sitka - foremki. Przepis Babci to typowy przepis na półkruche ciasto, takie właśnie upiekłam, do połowy porcji dodałam mak, czarnuszkę i skórkę cytrynową - ostatnimi czasy przepadam za tym zestawem przypraw. Ciasteczka tym razem piekłam z Mamą, wielka to frajda bo Mama kuchnię omija z zasady szerokim łukiem :)

Ciastka z maszynki - z makiem, czarnuszką i cytrynową skórką (przepis Babci + moje 3 grosze):

1 kg mąki*
1,5 szkl. cukru
1,5 kostki tłuszczu**
6 żółtek
2 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia***
sól
ew. 1-2 łyżki kwaśnej śmietany (jeśli ciasto nie zechce się "skleić")
+ garstka maku, 1 łyżeczka ziaren czarnuszki, skórka otarta z 1 cytryny (na pół porcji)

Zagniatamy ciasto, przekręcamy przez maszynkę z ciasteczkowym "sitkiem", odcinamy (najwygodniej chyba nożyczkami) dowolnej długości paski, pieczemy na złoto w gorącym piekarniku (180'C, 10-12 min.). Właściwie to nie wiem co o nich napisać, najlepsze i już :-)
*Z mniejszej ilości podobno się nie opłaca, hmm.. Dodam, że u Dziadków piekło się podobno całe kartony, 2-3 kg naraz :-)
** U Babci margaryna lub margaryna i smalec, ja upiekłam na maśle, kostka taka stara czyli 250g (wg mnie 300-350 g tłuszczu w tym przepisie wystarcza).
*** Babcia twierdzi, że powinien być amoniak, ale że strasznie nie lubię "zapachu" amoniaku, dodałam proszek do pieczenia.

30 komentarzy:

Gosia pisze...

Pamiętam takie ciasteczka z dzieciństwa. Były genialne z dodatkiem marmolady na środku :)))

Trzcinowisko pisze...

Lubie takie ciastka ale juz nie mam takiej maszynki:)
A ciasto kruchę jednak wolę z odrobiną soli...według mnie ma inny smak...
Twoje ciasteczka są śliczne:)

grazyna pisze...

Moja Mama też kiedyś takie piekła. Pyszności :)

lo pisze...

Świetna anegdota. Co do soli, to moja mama zawsze mi mówiła, żeby do słodkich dań dodawać szczyptę soli, a do słonych szczyptę cukru. Podkreślają smak. Dla mnie coś w tym jest. Myślę, że sól teraz nie jest bardziej słona, ale ogólnie mniej solimy. Tylko z pożytkiem dla zdrowia. Pamiętam takie ciasteczka z dzieciństwa. Babcie koleżanek je robiły i zajadalismy sie nimi na przerwach. Przywołałaś wspomnienia szkolnych lat. Pozdrawiam.

Monika pisze...

Gosia > A wiesz, Pola mi kiedyś mówiła o tych ciastkach z marmoladą - miałam zrobić i jak przyszło co do czego zapomniałam.. :)

Trzcinowisko > U Babci nic nie zginie :) Ja mam może stępiony smak, bo tej różnicy akurat w przypadku ciasta za bardzo nie czuję.. Inna rzecz że nigdy nie piekłam jednocześnie ciasta z i bez soli :) I dziękuję :)

grazyna > :)))

lo > z tą ilością soli może masz rację, właściwie podobnie jest z amerykańskimi przepisami, większość ciastek marthy stewart piekę z połową przewidzianej soli. No i cieszę się, bo to na pewno miłe wspomnienia :) Pozdrawiam lo :)

viridianka pisze...

aaaa!! to moje ulubione ciasteczka od Babci, jednak tak dawno już ich nie piekła.. na wakacjach pożyczę koniecznie jej maszynkę i upiekę cała furę maszynkowych ciasteczek bo są boskie :D

ewelajna Korniowska pisze...

Moniko, anegdotę już kiedyś gdzieś słyszałam, ale jest rewelacyjna:). Wiesz, że nigdy nie jadłam ciastek z maszynki, ale tak jak Lo do słonego dodaję cukier, do słodkiego sól - choćby odrobinę:)

Maggie pisze...

Anegdota bardzo zabawna :)
A takie "przedwojenne" ciasteczka tez pamietam. Piekla je moja prababcia, potem babcia, a potem mama. Pozniej zepsula nam sie maszynka i tyle bylo ciasteczek. Ale moze kiedys i ja takie zrobie?

Przemysław pisze...

Znam je i uwielbiam...też je piekłam w ten weekend dla męża...bo je kocha:) ...a z czarnuszką muszą smakować wybornie:) ...ja sypie mak, kokos, wanilię, kakao, sezam:) Boskie te ciastka bo w krótką chwilkę można wyczarować niezłą ich różnorodnosć:) pozdrawiam
jolanta szyndlarewicz

asieja pisze...

ale ładne są te ciasteczka..takie wspomnienie słodkie.

Niebieska Pistacja pisze...

uwielbiam takie ciasteczka :) zapisuję przepis

http://niebieskapistacja.blox.pl/html

Wiem co jem pisze...

Z wakacji spędzanych u stryjostwa na wsi pamiętam miedzy innymi właśnie takie ciasteczka z maszynki. Jako mama też często robię razem z moimi, już wcale nie takimi małymi dziećmi,takie ciasteczka. Chcę aby też miały co wspominać gdy dorosną.

Gosia Oczko pisze...

Haha! Słyszałam już tę żydowską anegdotę! :))

A ciastka pamiętam z dzieciństwa. Mamuśka zapewne ma jeszcze to "sitko" :))

Buziak Żabciu

margot pisze...

ten dowcip żydowski jest super:D
A ciastka maszynkowe ,ach , och ,Monika , takie babcine przepisy to u mnie maja wzięcie i szacunek wielki

Tilianara pisze...

Opowiem Ci zabawną historyjkę - moja szwagierka jechała do Egiptu, dostała więc ode mnie zamówienie na drewnianą foremkę na maamule. Szukała biedna i szukała, pytała się po sukach, pytała przewodników i nic. Nikt foremek nie znał, ani też ciasteczek nie kojarzył. Przewodnik jednak powiedziała jej, że jego matka i jak i cała rodzina w wielu pokoleniach wstecz korzystała z bardzo tradycyjnej maszynki do ciasteczek ... I co się stało? Gdy wróciła z Egiptu dostałam dokładnie taką maszynkę :))) Popłakałam się ze śmiechu wtedy :))) Ale wciąż jakoś jej nie użyłam. Czas wyjąć z szafki :)

Anonimowy pisze...

U nas w domu takich ciasteczek się nie robiło. Maszynka służyła li tylko do mielenia mięsa i bułki. Ależ to była frajda - kręcić korbką, która ledwo mieściła się w dłoni! Ale zapytam Dziadka. Może te ciasteczka były, tylko ja nie pamiętam?...

Pozdrawiam serdecznie! :)

myniolinka pisze...

a wiesz, że nasze ciasta z maszynki były na zmielonych skwarkach... to dopiero smak... całe wieki ich nie jadłam.. nie mam jak dorwać skwarek a wytapianie ich jakoś mnie nie przekonuje :)

karoLina pisze...

Ciastka z maszynki to też moje wspomnienia, pyszne! Mam nawet to specjalne sitko, ale maszynkę tylko elektryczną, za szybka jest, nie nadaje się... Zazdroszczę Ci bardzo tych ciastek.

Monika pisze...

viri > koniecznie! :)

ewelajna > a dlaczego? ;) żartuję oczywiście z tym pytaniem, ale serio, różnicy kolosalnej nie widzę, może za dużo przypraw wszędzie wrzucam i mam smak stępiony :)

Maggie > jestem pod wrażeniem - taka maszynka może się zepsuć? W sumie to zwykłe półkruche, można zrobić i bez maszynki, ale fakt że to nie będzie to samo.. :)

Jola > Jolu, ale wszystkie na raz? Ja ostatnio jestem fanem tego połączenia mak-czarnuszka-cytryna, ale wanilia, sezam - racja, sprawdzają się zawsze :)

asieja > :)))

Niebieska Pistacja > Cieszę się! :)

aronia > takich wspomnień nic nie zastąpi! :)

Oczko > Zapewne! Buziak i Oczku :)))

margot > No patrz Alcia, u mnie też :)

Tili > Madzia, no nie gadaj, całą maszynkę? Toż ona z 5 kg waży - musi Cię baaardzo lubić szwagierka! :))) Koniecznie spróbuj w takim razie i poczęstuj szwagierkę :)

Zaytoon > Ja też nie skojarzyłam od razu ciastek które pamiętam z maszynką :) A kuchnia, masz rację, wielka frajda dla dzieci, jak będę miała dzieci to nie będę ich wyganiać z kuchni :)

myniolinka > o, jesteś kolejną osobą która mówi o ciastkach z maszynki na skwarkach, coraz bardziej kusi mnie żeby je zrobić - znasz może jakiś konkretny przepis? A zrobienie skwarek nie takie straszne, może jednak się skusisz? :)))

karoLina > A ja mam w Krk maszynkę na korbkę i jak tylko chcesz to chętnie pożyczę? :)))

ewelajna Korniowska pisze...

I na to są dwie odpowiedzi:
1.Moniko, nie jadłam, bo nigdy nikt mnie nie częstował.
2. Dodaję bo moja mama dodaje i moje obie babcie dodawały;). Mama mówi, że takie przyprawianie podkreśla potrawę. Powiem Ci, że ja to czuję w sałatce np., ale już w cieście niekoniecznie.
Pozdrowienia serdeczne!

Czyprak Antoni pisze...

Monia, toż jak nie czuć różnicy, to znak, że za mało tej soli! To najprawdziwsza prawda, że słodycze lubią sól, ale trzeba dodawać nie na czubku łyżeczki, tylko jakby się grochówkę soliło. Wtedy czuć, i zaręczam, że ta sól to dopiero robi!

Atria C. pisze...

Wiesz, akie historie zdarzają się często. Profesor naszej Katedry, który badał wspólnoty chrześcijańskie na Bliskim Wschodzie (np. nestorian), mówił, że zajechali do wioski w Iranie a tam muzułmanka robi znak krzyża nad posiłkiem. Zapytana, nie umiała wytłumaczyć dlaczego, ale potem okazało się, że kilka pokoleń wstecz jej przodkowie byli właśnie nestorianami i tak zostało..:) U nas np. całuje się chleb, jak spadnie na ziemię (chociaż ja już raczej nie przestrzegam). Pozdrawiam!

buruuberii pisze...

Rany, sto lat o nich myslalm, pamietam jak przez mgle - ta foremke ze zdjecia! Samku niestety nie - takie kruche Monika?

A ja to sie chyba znow okaze sie z innej bajki: Monika, dopoki nie trafilam na angielskie czy amerykanskie przepisy, to nie mialam pojecia ze do slodkiego mozna sol, naprawde! I zadna z moich babc nie dodawala :-)

Monika pisze...

ewe > ad 2. - a no widzisz! :D;)
Pozdrawiam ciepło również :)

Antoni > No wreszcie ktoś mi to dobrze objaśnił :D Dziękuję Tośku kochany, jak Ci się odwdzięczę? Może dobrze osolone ciasteczka podeślę? :)

Atria > Pewnie że tak, można się nieźle zdziwić dotarłszy (ale słowo) do źródła! Piszesz o całowaniu podniesionego z ziemi, mi się tak głupio skojarzyło - jako żart - że na podniesione z ziemi jedzenie się chucha i wyciera o koszulę - tzw. sterylizacja metodą polską ;) Głupie skojarzenie pewnie :D

buru > kruche Basiu :) zwłaszcza jak troszkę odleżą..
A z tą solą - amerykańskie przepisy to już w ogóle szaleństwo jeśli o sól chodzi, rozumiem to chyba tylko w spodzie do new york cheesecake :) Czyli mówisz że u Ciebie można bez soli? uff :)

buruuberii pisze...

Moni, teraz szczypte soli (i to naprawde szczypte) daje do kazdego slodkiego (no moze z wyjatkiem bez i lodow), ale zadna moja babcia nigdy mi tego nei mowila, napewno nei do kruchego, drozdzowego... A jesli dawala to na zasadzie za-malej-brytfanny - czyli dawala a nie mowila, niby sie uwazam za bystra, wiec chyba bym zauwazyla :))) A u Ciebie ta szczypra byla/jest obowiazkowa?

Monika pisze...

No więc tak: u mnie szczypta soli jest na zasadzie "jak nie zapomnę to dodam" natomiast u mojej babci jest absolutnie obowiązkowa, ale już nie raz Babcię przyłapałam na tym że o soli do ciasta zapomniała :) I oczywiście wyszło bardzo dobre :)

myniolinka pisze...

przepis na skwarkowe podeślę na maila :)

Monika pisze...

myniolinka > będę ogromnie wdzięczna! pozdrawiam serdecznie:)

Anonimowy pisze...

A czy ciasto Twoje ciasto wychodzi gęste? Zrobiłam z innego przepisu i niestety po wyciśnięciu z maszynki i wstąpieniu do piekarnika straciły wzorki. Po prostu rozlały się w prostokąciki. Masz może jakąś radę?

Monika pisze...

Anonimowy drogi, moja rada - upiec ciasteczka z tego przepisu :) Serio! Nie mam pojęcia dlaczego się rozlały, może rzeczywiście za rzadkie ciasto a może za dużo proszku do pieczenia? Spróbuj tych, zaręczam że sa niezawodne :)
Pozdrawiam serdecznie :)