sobota, 30 stycznia 2010

Pierwszy chleb

Dziś będzie o wyjątkowym bochenku chleba.. O pierwszym bochenku, który upiekłam z samodzielnie wyhodowanego zakwasu :) Piekłam wcześniej bułki, ciasta rozmaite, ale własny chleb wydawał mi się zawsze czymś wręcz nieosiągalnym - tymczasem - jest! I choć, rzecz jasna, daleko mu do ideału, to i tak przerósł moje najśmielsze oczekiwania, tym bardziej, że nie dodałam do ciasta ani odrobiny drożdży, a zakwas młodzieniaszek i tak spisał się na medal i poradził sobie znakomicie - mam nadzieję, że to zapowiedź owocnej współpracy :) Będziemy (ja i zakwas ;) ) się starać :)
Korzystałam z przepisu na chleb 60/40 Nilsa - wyrósł pięknie, w czasie pieczenia pachniał niesamowicie, a teraz cieszymy się wspaniałym w smaku, lekko kwaskowym, wilgotnym chlebkiem - kto jeszcze nie próbował - szczerze zachęcam!

270 g zakwasu żytniego 100%
135 g mąki żytniej razowej
180 g mąki pszennej chlebowej
200 ml wody
9 g soli
Składniki wymieszać w misce i zostawić na 45 min., po tym czasie ciasto złożyć lub przemieszać (złożyłam) i zostawić na kolejne 45 min. Uformować bochenek i umieścić go w koszu do wyrastania (ja włożyłam do foremki), pozostawić do wyrośnięcia. Powinien zwiększyć swoją objętość prawie dwukrotnie (u mnie rósł ok. 4 godzin). Wstawić do pieca nagrzanego do 260'C (nagrzałam do 240 - tyle grzeje nasz piekarnik), po 10 min. zmniejszyć temperaturę do 220'C, piec przez 35 minut.
Smacznego!

środa, 27 stycznia 2010

Tarta ze szpinakiem i fetą

Wiadomo, że są połączenia smaków, składników, które nigdy nie zawiodą. Może nie zaskoczą, ale i na pewno nie rozczarują. Przygotowując takie pewniaki nie zastanawiamy się czy oby wyjdzie, bo wiemy, że wyjdzie i że będzie smakować -tu możemy skupić się na szczegółach (czosnek przecisnąć przez praskę czy rozetrzeć na soli? itd) i dopracowywać przepis do doskonałości. I dziś będzie właśnie o jednym z takich receptów - bo czy szpinak z czosnkiem i fetą może nie smakować? :) Sprawdza się doskonale jako farsz do naleśników czy pierogów, jako nadzienie do tart, znajdzie z pewnością i inne zastosowania (jakieś pomysły? :) ). A dodatkowo chciałabym się z Wami podzielić przepisem na ciasto tartowe idealne - szukałam bardzo długo i wreszcie znalazłam - w książce M. Rouxa Ciasta. Jeśli lubicie niesamowicie delikatne, kruchutkie, maślane spody to na 100% przepis dla Was :) Serdecznie polecam!
Ciasto:
250 g mąki pszennej
1 jajko
150 g masła
1 łyżka zimnego mleka
1 łyżeczka soli
1 szczypta cukru
Farsz:
500 g szpinaku
250 g sera feta
3-4 ząbki czosnku
Mąkę przesiać, dodać masło, jako, sól, cukier - połączyć składniki. Dodać łyżkę mleka i 4-5 razy zagnieść do uzyskania gładkiego ciasta. Uformować kulę lub placek i włożyć na kilka minut do lodówki. Rozwałkować cieniutko (ok. 3 mm), nawinąć na wałek i przenieść do formy na tartę. Schłodzić ok. 20 min. w lodówce. Piec przykryte papierem i fasolką 20 min. w 190'C, po tym czasie zdjąć papier i fasolki, piec jeszcze 5 min. W międzyczasie przygotować farsz: szpinak zalać wrzątkiem lub rozmrozić, dodać czosnek i połączyć z serem na gładką masę. Wyłożyć farsz na podpieczony spód, piec ok. 35-40 min. w 180'C. Z nadmiaru ciasta można wyciąć foremkami dekorację i ułożyć przed pieczeniem na farszu (to mój ulubiony etap przygotowania :) ).
Smacznego!
edit: Surowe ciasto można mrozić i przechowywać w zamrażarce do 3 miesięcy.
* A jeśli już o mrożeniu mowa to Kochani, idzie ku dobremu, już tylko -15'C :)))

niedziela, 24 stycznia 2010

Tort chałwowy

Kwintesencja tortowości! Intensywny, słodki z delikatną kwaskowo-owocową nutą dla równowagi - idealnie harmonijny. Czekoladowy biszkopt nasączony aromatyczną kawą, chałwowy, maślany krem i słodko-kwaśne wiśnie - w efekcie - jak pisze autorka przepisu - po zjedzeniu kawałka nie można mieć wątpliwości, że właśnie zjadło się prawdziwego torta :) Z najlepszymi życzeniami dla Babci i Dziadka :)

Biszkopt:
4 jajka
1 szklanka cukru pudru
3 czubate łyżki mąki pszennej
2 łyżki ciemnego kakao
1 łyżka mąki ziemniaczanej
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
Krem:
200 g masła
200 g chałwy waniliowej
Owoce:
1 szklanka wiśni
1 szklanka wody
1 szklanka cukru
1/2 małego słoiczka niesłodzonej konfitury wiśniowej
Do nasączenia:
2 łyżeczki kawy rozpuszczonej w szklance wrzątku
+ posiekana gorzka czekolada i wiśnie kandyzowane do dekoracji
Jajka ubijać z cukrem przez ok. 10-15 min. (mikserem) do uzyskania białej, gęstej masy. Wymieszać i przesiać suche składniki, delikatnie wymieszać z jajkami, przełożyć do tortownicy (21 cm). Piec ok. 35 min. w 170-175'C. Wystudzić, przekroić na pół.
Masło utrzeć na gładką, puszystą masę, dodać pokruszoną chałwę - zmiksować na gładki krem.
Z wody i cukru zagotować syrop, w syropie ugotować wiśnie - przestudzić. Wiśnie z częścią syropu (ilość "na oko") wymieszać z konfiturą, resztę syropu zostawić sobie do herbaty :) Dolny blat nasączyć dobrze kawą, rozsmarować połowę kremu, na krem wyłożyć wiśnie, przykryć drugim blatem, nasączyć go resztą kawy. Tort posmarować pozostałą połową kremu, posypać po wierzchu posiekaną grubo czekoladą, udekrować kandyzowanymi wiśniami. Schłodzić przez kilka godzin.
Smacznego!

niedziela, 17 stycznia 2010

Trufle rumowe

- Lubicie czekoladę?
A co powiecie na słodkie trufelki o smaku brownie, z mocnym rumowym akcentem? Dziś zapraszam Was na czekoladowo-rumowe małe co nieco - deser, który, mimo że dla uzyskania pełni smaku i idealnej konsystencji potrzebuje kilku godzin spędzonych w lodówce, fantastyczne rozgrzewa - świetny na taką mroźną, zimową pogodę :)

175 g masła
170 g czekolady (w oryginalnym przepisie - semisweet, ja dałam deserową)
3 duże jajka
110 g cukru
1 łyżeczka ekstraktu/aromatu waniliowego (nie miałam, dałam cukier z wanilią)
szczypta soli
100 g mąki
1/4 szklanki i 2 łyżki ciemnego rumu
gruby cukier do obtoczenia kulek
Upiec brownie: rozpuścić na parze masło z czekoladą, ubić jajka z cukrem, solą i wanilią, wmieszać dokładnie masło z czekoladą, na końcu dodać mąkę - dobrze wymieszać. Przelać do dużej płaskiej blachy (u mnie 25x30 cm). Piec ok. 10-12 min. w 175' (nie przesuszyć). Brownie wyjąć z blachy, ostudzić, dokładnie pokruszyć (w przepisie - mikserem, ja wolałam własne ręce ;) ), dodać rum, zagnieść gładkie ciasto, formować w dłoniach kulki i obtaczać w cukrze. Wstawić do lodówki, na 2-3 godziny, wyjąć min. 10-15 min. przed podaniem.
Smacznego!

*Przepis Marthy Stewart.

piątek, 15 stycznia 2010

Surówka z pieczonych buraków

Surówki i sałatki to nie jest moja mocna strona.. Niby żadna filozofia, ale jednak bardzo rzadko zdarza mi się przyrządzić coś, co miałoby wyraźny, ciekawy, harmonijny smak, coś, co by "zagrało".. Z głowy gotuję zupy, na oko robię konfitury, ale surówki jakoś mi nie wychodzą. Dlatego jak skarb traktuję sprawdzone przepisy, pomysły - ewentualnie lekko je przystosowując do aktualnej zawartości lodówki chociażby. Jednym z takich receptów - skarbów jest przepis, proponowany przez Tadeusza Pióro jako sposób na tzw BurKapSla* - prosta, ale fantastyczna surówka z pieczonych buraków i zieleniny w czosnkowym winegrecie - ze swojej strony dodałam odrobinę pokruszonego sera i taką wersję serdecznie Wam polecam - świetna jako dodatek do obiadu, ale też jako drugie śniadanie czy lekka kolacja :)

1 spory burak
1 główka ulubionej zieleniny (u mnie kapusta pekińska)
trochę sera feta lub koziego (częściej robię z fetą)
1 łyżka oliwy
3 łyżki octu z białego wina
sól, pieprz
1 średni ząbek czosnku
Kapuchę posiekać, buraka piec 1 godzinę w 200'C (zawiniętego w folię aluminiową), pokroić w kostkę. Do oliwy powoli, cały czas intensywnie mieszając wlewać cienkim strumieniem ocet, posolić, popieprzyć, dodać przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku, wymieszać. Winegretem wypaćkać dobrze kapustę, dodać buraki, lekko wymieszać, po wierzchu posypać pokruszonym serem.
Smacznego!*BurKapSel - cytując Tadeusza Pióro - rzeczywistość polskiej zimy trwającej od listopada do maja, czyli okres kiedy ze świeżych, krajowych warzyw dostępne są tylko buraki, kapusta i seler ;)

niedziela, 10 stycznia 2010

Czekoladowiec z suszonymi śliwkami

Sobotni wieczór. Spacer z M. zasypanymi i niemal opustoszałymi ulicami naszego miasta, brnięcie w śniegu po kolana i wskakiwanie w co większe zaspy (M. tym razem udawała "tę poważną" i nie chciała wskakiwać :D), a po powrocie do domu - wpatrywanie się przez kuchenne okno w płatki śniegu wirujące w świetle latarni i pieczenie ciasta.. Intensywnego w smaku, bardzo delikatnego i puszystego, wilgotnego i baaardzo czekoladowego.. Pierwszy kawałek zjedzony na ciepło, o zgrozo - około północy :D Zapach czekolady unosił się w kuchni jeszcze dziś rano! Bardzo polecam :)

250 g suszonych śliwek
250 ml wody
1 3/4 łyżeczki sody oczyszczonej
125 g masła w temp. pokojowej
145 g drobnego cukru
2 duże jajka
185 g mąki (przesianej)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
150 g gorzkiej czekolady
Śliwki pokroić i zagotować w szklance wody - gotować przez ok. 3 min., dodać 1 łyżeczkę sody, zestawić z gazu do ostudzenia. Czekoladę rozpuścić na parze. Mąkę połączyć z 3/4 łyżeczki sody i proszkiem do pieczenia. Masło utrzeć z cukrem na gładką, puszystą masę, dodawać kolejno jajka cały czas ubijając. Stopniowo dodawać mąkę, wymieszać do połączenia składników. Dodać śliwki wraz z zalewą - wymieszać. Na końcu dodać ostudzoną czekoladę - dobrze wymieszać do połączenia składników. Piec w 180'C przez 40-45 min. (aż ciasto zacznie odstawać od blaszki).
Smacznego!
* Przepis Asi z Kwestii smaku.

piątek, 8 stycznia 2010

Sangria

Napój idealny na domową imprezę (ostatnio przygotowałam go parę dni temu na kameralnego, "szkrabelkowego" sylwestra), spotkanie z przyjaciółmi czy po prostu świetny deser (choć to chyba raczej na lato.. ). Jak dla mnie - sangria wystarcza za cały poczęstunek :) Podaję przepis na wersję klasyczną - z czerwonego wina, można też zrobić sangrię białą - z wina białego, mocnego alkoholu z pomarańczy bądź jabłek i jasnych owoców. Polecam serdecznie :)

1 butelka wytrawnego czerwnonego wina
1 kieliszek rumu (bądź innego mocnego alkoholu)
cukier puder (do smaku, ja dałam nie więcej niż 50g)
owoce (tu: pomarańcze, cytryna, jabłka, ciemne i jasne winogrona)
ewentualnie - 1 szkl. gazowanej wody
Wino wymieszać z rumem i ewentualnie wodą (można też dodać sok wyciśnięty z jednej pomarańczy i jednej cytryny, opuścić rum itd - duża dowolność), posłodzić, dodać owoce, wstawić do lodówki na kilka godzin, a najlepiej na całą noc. Podawać w miseczkach lub dzbanku (ja lubię w wysokich szklankach - owoce i tak wyjadamy łyżeczką, a ze szklanki łatwiej wypić wino ;) ).
Smacznego!

niedziela, 3 stycznia 2010

Ciasteczka z Bazylei

Jeszcze jedno świąteczne wspomnienie - ciasteczka "Basler brunsli", które upiekłam na prezent (piekłam więcej, ale w przedświątecznym zamieszaniu nie zrobiłam zdjęć..) - smakowały :) Nawet bardzo, dlatego szczerze polecam - nie tylko na Święta (a nawet jeśli uprzemy się, że są to tylko i wyłącznie ŚWIĄTECZNE ciasteczka, to w końcu czas Bożego Narodzenia trwa aż do Trzech Króli więc.. ;) ). Przepis od Basi - buruuberii - Basiu, jeszcze raz pięknie dziękuję :)))

125 g cukru
200 g zmielonych migdałów
1/3 łyżeczki cynamonu
9 goździków
2 łyżki ciemnego kakao
1 łyżka mąki
1 białko
100 g gorzkiej czekolady
3-4 łyżki kirschu/wiśniówki
Goździki utrzeć w moździerzu, czekoladę rozpuścić na parze. Cukier wymieszać z kakao, goździkami, cynamonem, mąką i migdałami. Dodać lekko ubite (nie na sztywno) białko, stopioną czekoladę i alkohol - zagnieść gładkie ciasto. Rozwałkować dość grubo (ok. 1cm), foremką wyciąć ciasteczka, krawędzie ciastek obtoczyć w cukrze, odłożyć do wyschnięcia na min. 6 godzin. Piec 4-5 min. w 220'C.
Smacznego!

piątek, 1 stycznia 2010

Kulki "Tiramisu"

Dziś chciałabym się z Wami podzielić przepisem na nasz tegoroczny (a właściwie już zeszłoroczny ;) ) świąteczny hit - trufelki "Tiramisu". Zrobiłam je z myślą o A., która ów deser baaardzo lubi i przy każdej okazji dopytuje się, czy może tym razem akurat tiramisu będzie - posmakowały jednak niesamowicie nam wszystkim. Coś czuję, że w najbliższym czasie tiramisusowe kulki zagoszczą na stołach dużej części mojej rodziny, a może i nie tylko, bo przepis, jako perfekcyjny, powędrował już do kilku osób ;) Trufle smakują dokładnie tak jak powinny smakować, a nad oryginalnym deserem mają tę przewagę, że łatwo je ładnie podać. Polecam więc serdecznie, a Czyprakowi Antoniemu pięknie dziękuję za podzielenie się receptem :)

Składniki:
200 g biszkoptów
400 g sera mascarpone
5-6 łyżek bardzo mocnej kawy
2-3 łyżki rumu/amaretto
posiekana drobno gorzka czekolada
Biszkopty zmielić w młynku do kawy na kaszę, namoczyć w kawie i alkoholu. Gdy nasiąkną, połączyć z serem na dość gładką masę, toczyć kulki i obtaczać je w czekoladzie (kakao pewnie też zda egzamin). Schłodzić przez noc albo i dłużej.
Smacznego!
Szczęśliwego Nowego 2010 Roku
Wam wszystkim życzę :)))