poniedziałek, 25 marca 2013

Velikonoční nádivka

Był słoneczny marcowy poranek. Jak pięknie - pomyślała M. otwierając szeroko okno. Włożyła kolorową wiosenną sukienkę, lekki płaszcz i czerwone pantofle, które przez kilka miesięcy czekały cierpliwie na ciepłe dni i wybrała się na rynek po coś zielonego na obiad. Po drodze mijała ogródki, w których niebieściły się już pierwsze cebulice, złociły pierwiosnki a sasanki zaczynały powoli rozwijać pąki, jak pięknie - pomyślała znowu. Na rynku kupiła duży pęczek pietruszki, różowiutkie rzodkiewki i pęczek pierońsko ostrej ruskiej dymki. Wróciła do domu, zmieniła buty i pobiegła za miasto poszukać młodych pokrzyw, na obiad będzie nádivka i pyszna wiosenna surówka z nowalijek. Na łące narwała pokrzywy, a na skraju lasu znalazła młode listki szczawiku zajęczego. Wśród suchych, zeszłorocznych liści ścielących się wciąż między drzewami wypatrzyła fioletowe główki przylaszczek, jak pięknie - pomyślała tego dnia po raz kolejny.

A potem.. tak, tak, obudziła się. Otworzyła szeroko okno, zatrzęsła się z zimna i pomyślała coś zgoła innego. Włączyła komputer i przepis na wielkanocną nádivkę zaczęła od słów: weź łopatę i spróbuj ukopać spod metra śniegu cokolwiek zielonego..

Nádivka to danie wiosenne, w Czeskiej Republice - wielkanocne, do jej przygotowania używa się bowiem pierwszych, wiosennych ziół, przede wszystkim młodej pokrzyw. Co prawda twierdzenie, iż nádivka jest  zielonym akcentem na świątecznym stole, w kontekście zdjęć nádivki żółtej od bułki i jajek bądź różowej od mięsa, które przewijają się w czeskich pismach kulinarnych i w internecie, wydaje się nieco przesadzone, nic nie stoi na przeszkodzie, by własną nádivkę przygotować rzeczywiście zieloną, bądź zielono-żółtą, skoro za oknem tony bieli to niech choć na świątecznym stole będzie wiosennie! :-)
Nádivka to rodzaj knedla/klopsa (takie też nazwy nosi w krajach niemieckojęzycznych), który przygotowuje się z bułki, mięsa, jajek i świeżych ziół. Tradycyjnie mięs powinno być podobno 3 rodzaje*, ja ograniczyłam się do wędzonki, zresztą wersja zupełnie wegetariańska** jest moim zdaniem równie smaczna, choć czy tradycyjna to właściwie nie wiem. Tegoroczną piekłam z dodatkiem natki pietruszki, szałwii i szpinaku, gdy jednak ten meter śniegu wreszcie stopnieje - zróbcie koniecznie nádivkę z pokrzywą - nie ma sobie równych!

Velikonoční nádivka - na podst. przepisu pani Hrádkové (porcja 4-osobowa):

3 bułki (mogą być lekko czerstwe)
3 jajka
100 g wędzonki
1-1,5 szkl. wywaru z wędzonki
skórka otarta z 1/2 cytryny 
gałka muszkatołowa
sól
pieprz czarny
zielone (w tym roku: pietruszka, szałwia i szpinak lecz serdecznie polecam):
pęczek (duży) młodych pokrzyw
pęczek natki pietruszki
pęczek innych ziół (szczawik zajęczy, bluszczyk kurdybanek, szałwia)

Bułki pokroić w drobną kostkę, zalać wywarem. Wędzonkę podsmażyć, zioła posiekać drobno. Do namoczonych bułek dodać zioła, wędzonkę, skórkę cytrynową, jajka i przyprawy, dobrze wyrobić. Przełożyć do formy, piec w 170'C do zezłocenia (ok. 30 min.). Wiosennie!

*niegdyś w skład nádivki wchodziła też cielęca głowizna, stąd inna jej nazwa - hlavička.
**w której wywar zamieniamy mlekiem, a mięso większą porcją zieleniny :-)

PS. Dziś na wielkanocną nádivkę zaprasza również Basia - buruuberii!
    

środa, 13 marca 2013

Z cynamonem - ćevap, kebab

Polacy są tak agresywni, a to dlatego, że nie ma słońca
nieomal przez siedem miesięcy w roku, a lato nie jest gorące.
Tylko zimno i pada i zimno i pada na to miejsce w środku Europy..
Kazik, 4 pokoje

Tylko zimno i pada i znów ciepłą masę powietrza znad Morza Śródziemnego od arktycznej z północy rozdziela wszerz Polski front atmosferyczny czyli jak to mówią - miłe złego początki? Irracjonalny optymizm związany z kilkoma dniami marcowego słońca i ciepła c h w i l o w o minął chyba już wszystkim - znów mamy zimę! Na szczęście mamy też kalendarze i jakby nie było - za tydzień już wiosna, to pewne! Przecież przyjdzie :-)

A że c h w i l o w o znów zimno i pada i zimno i pada, wraca ochota na zimowe dania, wraca ochota by zjeść coś mięsnego, coś rozgrzewającego, aromatycznego - ochota na taki np. ćevap. Ćevap znam z kraju, który z kolei mam szczęście znać dobrze tylko w ciepłe pory roku, w tym miejscu w środku Europy jest to jednak dla mnie potrawa wybitnie zimowa.

Ćevap, czyli po prostu kebab. Oszczędzę tu Czytelnikom wywodów na temat zmiękczania głoski k w językach słowiańskich, usprawiedliwiam jedynie dodatek cynamonu w ćevapie, który na Bałkanach jest raczej cebulowy a nie jak bliskowschodni kebab - który bywa cynamonowy właśnie. Nie pamiętam już gdzie po raz pierwszy spotkałam się z tym cynamonem w kebabach, wiem jednak że właśnie wtedy na prawdę polubiłam cynamon - w daniach mięsnych oczywiście, w słodkim nadal nie przejdzie ;-)

Tradycyjnie ćevap (a właściwie ćevapčići) podaje się na Bałkanach z lepinją (płaski chleb podobny do pity) i surową, drobno posiekaną cebulą, często również z kajmakiem, najlepiej dobrze dojrzałym, słonawym. Kotleciki z mielonej wołowiny (bądź baraniny z dodatkiem innych mięs, w Serbii również wieprzowiny) piecze się na grillu, zbierając w czasie pieczenia sok skapujący z mięsa. Sokiem* tym obficie skrapia się środek przekrojonej na pół lepinji, po czym tuż przed podaniem szybko zapieka się ją na grillu - po cichu powiem, że ta bułka to chyba najlepsza część dania ;-) W każdym razie - w tak przygotowanej lepinji układamy cebulę i ćevapčići.
Do masy na ćevap nie wbija się jajek, koneserzy radzą jednak dodać, podobnie jak do tatara, odrobinę wody, gotowe ćevapčići mają wówczas delikatniejszą strukturę. Ja najbardziej lubię ćevap z cynamonową nutą i na taki dziś zapraszam.

Ćevap, kebab - ze wspomnień i Aliji Lakšića Tradicijonalnog bosanskog kulinarstva:

400 g wołowiny (chudej)
pęczek natki pietruszki (płaskiej)
1 płaska łyżeczka zmielonego cynamonu
sól
pieprz czarny
+ opcjonalnie: kilka łyżek wody mineralnej 

Mięso zmielić dwukrotnie, za drugim razem wraz z natką, doprawić, dobrze wyrobić, odstawić na pół godziny. Ponownie lekko wyrobić, dodać wodę. Z mięsa formować niewielkie "podłużne kulki", piec pod grillem w piekarniku, na patelni grillowej lub po prostu na grillu - z każdej strony jakieś 3 minuty (ma być mocno ciemne na zewnątrz a delikatne w środku). Podajemy z płaskim chlebem (przygotowanym jak w opisie powyżej) oraz posiekaną cebulką. Gdy zimno i pada - szybciutko, bo niedługo wiosna, mówię Wam! :-)

*z powodzeniem można go zastąpić odrobiną aromatycznego wywaru, z warzyw choćby.

P.S. Dzisiejsza notka i życzenia słońca bez końca, za oknem i w sercu przede wszystkim z dedykacją dla tych, którzy dziś mają swoje święto - Basiu, Wiciu - uścisków moc urodzinowych :-)