niedziela, 25 września 2011

Jesienne ziemniaki

Najpiękniejsza chwila przychodziła na końcu, gdy podpalało się ułożone w stosy suche łęciny kartoflowe, kłęby szarego dymu (...) snuły się - jak okiem sięgnąć - nad ziemią, wówczas ogarniała człowieka niewypowiedziana, niezgłębiona melancholia jesieni.
Marion von Donhoff, Dzieciństwo w Prusach Wschodnich

I oto mamy jesień, tę kalendarzową, prawdziwa jesień, nie mam wątpliwości, zaczyna się wtedy, gdy na polach ziemniaków kopanie, ziemniaków pieczenie, prawdziwa jesień zaczyna się początkiem września. Pieczenie ziemniaków po wykopkach jest obowiązkowe, pieczenie ziemniaków przy każdej okazji to nie lada frajda, nie ma nic lepszego niż ziemniak z ogniska, z dobrze zwęgloną skórką, parzący w język, brudzący ręce, nie ma nic lepszego niż ziemniak z ogniska poprószony solą, posmarowany masłem, no po prostu nie ma nic lepszego niż ziemniak z ogniska :-)

Kiedyś po wsiach organizowało się tzw. ochotniki - gospodarz, który miał duże pole zapraszał młodych ze wsi do kopania ziemniaków, w zamian dając muzykę i obiad, ziemniaki z ogniska naturalnie - Babcia Alinka uwielbia o tym opowiadać, uwielbia też opowiadać jak to jednego roku była w 11 ochotnikach, na polu własnych rodziców nie zebrawszy ani jednego kartofelka :-)

Na podobne ochotniki, choć mówiło się już po prostu wykopki, a w gruncie rzeczy były to, powiedzmy szczerze, bardzo atrakcyjne wagary, jeździło się , gdy byłam w liceum. Zamiast iść na lekcje, można było całą klasą jechać na zbieranie ziemniaków, chętnych chyba nigdy nie brakowało..
Zresztą nie trzeba wykopków, by upiec ziemniaki, najważniejszy jest żywy ogień, zapach ogniska, ciepło przy którym można ogrzać ręce, najważniejsze jest ognisko, usiąść BLISKO i BYĆ blisko*..
Tak więc dziś zapraszam do pieczenia ziemniaków, przepis najprostszy na świecie:

Rozpalamy ognisko, niech płonie jakąś godzinkę, albo i dłużej (kto ma ochotę piecze w tym czasie kiełbasę), gdy przygaśnie, rozgarniamy popiół, a do żaru**, który powstał w ognisku wkładamy ziemniaki, dokładnie przysypujemy, czekamy jakieś pół godziny, czasem krócej, czasem dłużej i już! Zajadamy ziemniaki z solą, z masłem, w żadnym razie nie obieramy, ta zwęglona skórka jest najlepsza :-)

A kto nie ma ochoty/okazji na wędzenie się przy ognisku może skusić się na kartoflaka, zresztą nic nie stoi na przeszkodzie by upiec w ognisku ziemniaki a w piekarniku ziemniaczaną babkę - to będzie tzw. podwójne ziemniaczane szczęscie :-)*Barbara Wierzbicka, Groch z kapustą, czyli..
**Dziadek z Babcią zanim rozpalą ognisko podsypują trochę piasku, piasek się mocno rozgrzewa, wówczas tego żaru do pieczenia ziemniaków jest więcej.

P.S. To jeszcze zalinkuję dwa ziemniaczano-ogniskowe wpisy, które bardzo lubię - o wykopkach u Eweliny i o ognisku u Basi :-)

20 komentarzy:

Amber pisze...

Moniko,jesień wykopkami się zaczyna...
Tyle,że na mojej wsi już z końcem sierpnia zaczęli ziemniaki kopać.
I do dzisiaj jest zwyczaj,że chodzą do siebie i pomagają przy wykopkach.Potem jest kolacja i gadanie o wszystkim.Byłam kiedyś na takim zbiorowym ziemniaków zbieraniu.
A wykopki z liceum to pamiętam,a jakże.
Ziemniaków z ogniska dawno nie jadłam.A tak lubię tę czarną skórkę.Ech!

monami pisze...

Moja mama jesienią zawsze wspomina te licealne wykopki :)
A ziemniaki z ogniska kojarzą mi się głównie z wyjazdami ze znajomymi w góry,a dokładniej drugą ich połową, kiedy stać nas już tylko na chleb i ziemniaki (ah, te fundusze licelistów :P)

ewelajna Korniowska pisze...

Moniś, piękny cytat wybrałaś:).
Ta skórka, ach ta skórka... U nas na koniec nie było ogniska, bo zaczęło padać, ale zdążyliśmy ze wszystkim.

Cudnie, że masz taką Babcię ze wspomnieniami - skarb:)

Ja na wykopki w podstawówce się nie załapałam, bo kiedy już przyszłym roku miałam dostąpić tego "zaszczytu" to wszystko się skończyło... Nie jeździło się już ze szkoły na wykopki i nie poznałam smaku kawy zbożowej(choć znam, ale ta wykopkowa to ponoć była fenomenalna...;)), o której opowiadali starsi, ci z szóstej klasy...

Jak się cieszę podlinkowaniem:) A babkę kartoflaną(o kartoflaku pierwsze słyszę...)upiekę jeszcze, bo lubię:)

Dobrej nocy, Moniś!

Mat Mastalerz pisze...

Pamiętam takie pieczone ziemniaki pieczone w ognisku z dzieciństwa, wyglądały identycznie. Sympatyczne wspomnienie :)

Markwia pisze...

Och, kocham, uwielbiam, ubóstwiam, jestem uzależniona od kartofelków, ziemniaczków i pyrek z ogniska! Aż mi ślinka pociekła! Ty niedobra!


Och... <3

Beti pisze...

prawdziwy rarytas! a gdzie przepis na ziemniaczaną babkę? bo nie widzę, a apetyt mam :(

Atria C. pisze...

Ja też dołączam się do fanek ziemniaków!

Te z ogniska są najlepsze. Nie z grilla, nie z piekarnika ale z ogniska z tą twardą skórką, zwęgloną i brudzącą.. i solą.. Super!

U nas już po wykopkach od dwóćh tygodni..

Martynosia pisze...

Pół godziny na upieczenie ziemniaków??????? :))))
chyba żart??

w żarze pieką sie 2 godziny w popiele mogą byc całą noc i na śniadanie są jak znalazł! ;)

Monika pisze...

Amber > wiesz, no w tym roku jesień można powiedzieć że zaczęła się już w "lipcopadzie".. A na serio to ja przeważnie jesień witam na Mazurach, tam wszystko później.. :)))

monami > hmm, no ja z pewnością jestem młodsza od Twojej mamy (moje liceum to tak 10-12 lat temu), ale jeszcze wtedy można było u nas na te wykopki jeździć, fajne to było :) Ognisko z ziemniorami w górach, oj to musi być coś! :)

ewelajna > Ewelinka, do zimy daleko, z ogniskiem jeszcze zdążysz, to ze zdjęcia zresztą też nie wykopkowe a z grabionych liści, całkiem niedawno :) Kartoflak to dokładnie babka kartoflana :) Dobrej i Tobie Ewelinka :)

jadalnepijalne > dla mnie lato/jesień bez ziemniaków nieważne ;)

Devis > ja niedobra? Ale ziemniaki dobre! :D :)))

Beti > Przepis na ziemniaczaną zalinkowany, pod słowem kartoflaka :)))

Atria > u nas też! Ale na ognisko zawsze jest czas :)

Memeczka > nie śmiałabym żartować na tak poważny temat jak ziemniaki! A na poważnie to od zawsze jem tak pieczone ziemniaki i nie wydaje mi się bym jadła surowe, popiół po całej nocy, wybacz, ale gorący to już nie jest.. A w żarze kilka godzin to może duszonka w żeliwnym garze ale nie ziemniaki..

Pozdrowień moc :-)))

Majana pisze...

Moniś, piękny ten Twój wpis. Aż mi zapachniało tymi ziemniaczkami z ogniska. Chętnie bym sobie tak pobrudziła dłonie i poparzyła usta gorącym ziemniakiem. One tak pachną!:))

Pozdrawiam Cie mocno:*

Gospodarna narzeczona pisze...

No cudnie. Ja jakoś tych z ogniska nie lubię, ale zrobiłam sobie palenisko z szamotowych cegieł i piekę na blasze. A dym się unosi, najlepszy z modrzewiowych szczapek.

Gosia pisze...

oj....obudzilas we mnie bardzo przyjemne wspomnienia licealne.....ech....wykopki....ciezko bylo wstac,zebrac sie, czlowiek klal w zywe kamienie,ale na miejscu mimo pracy okazywalo sie to wspaniala przygoda na swiezym powietrzu zakonczona obowiazkowo ogniskiem i pieczonymi ziemniakami...mmmm...lepiej smakuja tylko chyba ziemniaki z parowara dla swin na wsi-hihi...
Sliczne fotki :) pozdrawiam :)

margot pisze...

a ja mam podobne wspomnienia z wykopek :D
Zresztą i teraz gdzieś się zawsze wproszę na takie wyczyny , bo co to jest trochę człowiek popracuje a tyle przyjemności , śmiechu i pyszne ziemniaki na koniec
Oj jak ładna ta łapka z ziemniakiem

Ania Włodarczyk vel Truskawka pisze...

Boże, wieki nie piekłam, a tak bym chciała zjeść ziemniaka z ogniska! Uruchomiłaś lawinę wspomnień, MOniko :)

Ewelina Majdak pisze...

Monika nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz pobrudziłam palce TAKIM ziemniakiem!!
Piękny wpis.
Uwielbiam Cię czytać.
Bardzo :*

grazyna pisze...

Moniko, wpis piękny i bliski mojemu sercu...

Gosia Oczko pisze...

Z masełkiem! Tak! tak! Chociaż... nie pamiętam, kiedy ostatnio tak jadłam. Dawno to było...

buziak Żabciu

Monika pisze...

Majana > Madzia, to do dzieła! :-)))

Gospodarna > Już chciałam pisać że "jakże to" ale dobra, z płyty na palenisku też mogą być! Marzę o piecu-wędzarni z szamotowych cegieł :)))

Gosia > O proszę, to widzę że kolejna kulinarna przygoda jeszcze przede mną, z kartoflami z parnika jeszcze nie miałam przyjemności :D Dzięki Gosiu :)))

margot > Alcia, łapka macha do Ciebie :):*

Ania > Taki był zamiar :))) :*

Polka > A ja lata/jesieni bez ziemniaków nie uznaję ;) Polcia też Cię lubię czytać, tylko ostatnio.. rzadko mam okazję.. :*

grazyna > Grażynka, dziękuję! :)

zemfiroczka > Oczku, to może namówcie Grażynkę na pyry z żaru? :) Buziak i Tobie :*

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie :)

buruuberii pisze...

Monika, budzisz wspomnienia,przywolujesz obrazy! Ten ziemniak w rece nieco umorusanej - piekne!! I wiesz, lato bylo do kitu w tym roku, ale jesien sie nam zrwewnzowala, pieczone ziemiaki we wrzesniu razy 3, oj to byla jesien ":D

Atria C. pisze...

Ja w tyn roku nie bylam na wykopkach, bo kończyłam pisać pracę mgr, ale zazwyczaj jestem co roku. Najwięcej zbieram ja i Babcia: posuwamy obydwie:) Kuzynostwo trochę marudzi z tyłu. Na koniec Dziadek robi ognisko z ziemniakami.. ah.. tego roku mnie ominęło..