Był słoneczny marcowy poranek. Jak pięknie - pomyślała M. otwierając szeroko okno. Włożyła kolorową wiosenną sukienkę, lekki płaszcz i czerwone pantofle, które przez kilka miesięcy czekały cierpliwie na ciepłe dni i wybrała się na rynek po coś zielonego na obiad. Po drodze mijała ogródki, w których niebieściły się już pierwsze cebulice, złociły pierwiosnki a sasanki zaczynały powoli rozwijać pąki, jak pięknie - pomyślała znowu. Na rynku kupiła duży pęczek pietruszki, różowiutkie rzodkiewki i pęczek pierońsko ostrej ruskiej dymki. Wróciła do domu, zmieniła buty i pobiegła za miasto poszukać młodych pokrzyw, na obiad będzie nádivka i pyszna wiosenna surówka z nowalijek. Na łące narwała pokrzywy, a na skraju lasu znalazła młode listki szczawiku zajęczego. Wśród suchych, zeszłorocznych liści ścielących się wciąż między drzewami wypatrzyła fioletowe główki przylaszczek, jak pięknie - pomyślała tego dnia po raz kolejny.
A potem.. tak, tak, obudziła się. Otworzyła szeroko okno, zatrzęsła się z zimna i pomyślała coś zgoła innego. Włączyła komputer i przepis na wielkanocną nádivkę zaczęła od słów: weź łopatę i spróbuj ukopać spod metra śniegu cokolwiek zielonego..
Nádivka to danie wiosenne, w Czeskiej Republice - wielkanocne, do jej przygotowania używa się bowiem pierwszych, wiosennych ziół, przede wszystkim młodej pokrzyw. Co prawda twierdzenie, iż nádivka jest zielonym akcentem na świątecznym stole, w kontekście zdjęć nádivki żółtej od bułki i jajek bądź różowej od mięsa, które przewijają się w czeskich pismach kulinarnych i w internecie, wydaje się nieco przesadzone, nic nie stoi na przeszkodzie, by własną nádivkę przygotować rzeczywiście zieloną, bądź zielono-żółtą, skoro za oknem tony bieli to niech choć na świątecznym stole będzie wiosennie! :-)
Nádivka to rodzaj knedla/klopsa (takie też nazwy nosi w krajach niemieckojęzycznych), który przygotowuje się z bułki, mięsa, jajek i świeżych ziół. Tradycyjnie mięs powinno być podobno 3 rodzaje*, ja ograniczyłam się do wędzonki, zresztą wersja zupełnie wegetariańska** jest moim zdaniem równie smaczna, choć czy tradycyjna to właściwie nie wiem. Tegoroczną piekłam z dodatkiem natki pietruszki, szałwii i szpinaku, gdy jednak ten meter śniegu wreszcie stopnieje - zróbcie koniecznie nádivkę z pokrzywą - nie ma sobie równych!
3 bułki (mogą być lekko czerstwe)
3 jajka
100 g wędzonki
1-1,5 szkl. wywaru z wędzonki
skórka otarta z 1/2 cytryny
gałka muszkatołowa
sól
pieprz czarny
zielone (w tym roku: pietruszka, szałwia i szpinak lecz serdecznie polecam):
pęczek (duży) młodych pokrzyw
pęczek natki pietruszki
pęczek innych ziół (szczawik zajęczy, bluszczyk kurdybanek, szałwia)
Bułki pokroić w drobną kostkę, zalać wywarem. Wędzonkę podsmażyć, zioła posiekać drobno. Do namoczonych bułek dodać zioła, wędzonkę, skórkę cytrynową, jajka i przyprawy, dobrze wyrobić. Przełożyć do formy, piec w 170'C do zezłocenia (ok. 30 min.). Wiosennie!
*niegdyś w skład nádivki wchodziła też cielęca głowizna, stąd inna jej nazwa - hlavička.
**w której wywar zamieniamy mlekiem, a mięso większą porcją zieleniny :-)
PS. Dziś na wielkanocną nádivkę zaprasza również Basia - buruuberii!
11 komentarzy:
Kolejny raz dowiaduję się czegoś nowego, ciekawego i smakowitego od Was dziewczyny! :)
Jesteście niesamowite z tymi przepisami.
Uściski Moniś:*
Monia masz czerwone pantofle? :)
Sen jak z prawdziwej Baśni braci Grimm :) Czekałam na wesołe zakończenie :D
Śliczna ta nadivka! Pokombinuję, niech no tylko te szparagi będom :)
:*
Majana > Madzia, nadivka jest niesamowita, nie my ;) Pyszna, wiosenna taka, upieczesz? :**:)
eMajdak > Mam! I bardzo je lubię :) Ale kororowej sukienki nimam, same szaro-bure ;)
No zakończenie w sumie wesołe, placek w wesołych kolorach, a ten śnieg to chyba u licha też keidyś stopnieje? :D
:**
Oj, i ja mam takie sny... A tę potrawę sobie zrobię, jak tylko wyjdą pokrzywy w ogrodzie :)
"weź łopatę i spróbuj ukopać spod metra śniegu cokolwiek zielonego" Haha! Zima, to ostatnio temat narodowy ;)
Kojarzy mi się ta nadivka z pasztetem :)
buziaki... wiosenne, a co! ;)
grazyna > Grażynka, bardzo polecam, bo jest naprawdę pyszna i taka dość nietypowa chyba, a ta Basi wersja wege wydaje mi się jeszcze fajniejsza! :-)
oczko > Gosia, a wiesz, nie miałam za bardzo pomysłu co napisać o tej nadivce, a jak nie ma o czym rozmawiać to się rozmawia o pogodzie, nie? ;)
No bo to taki pasztet jest, pasztet, knedel, jak tam zwał :)
A pewnie że wiosenne, cmok! :*
Mówi się, że to rozmowa po angielsku ;) (nie mylić z wychodzeniem po angielsku ;))
Everything is ѵery oрen with a νery clear clarifіcаtion of
the challengеѕ. It waѕ definitеly informative.
Үour sitе is νery helpful. Thаnκ you foг shаring!
Here іs my page Www.Colinofthewild.Com
Monika* dużo naj naj życzę na ten świąteczny i poświąteczny czas
Też mam czerwone pantofelki!
Sen wyśmienity:)
A rózowiutkich rzodkiewek to Ty jeszcze nie kupuj...!
A nadivka to przypomina mi, że kiedyś bułeczkę moczyłam w mleku i zjadałam taka dobroć posypaną cukrem... Twoja jednak to nie mięczak, to placuszek z charakterem;)
Nádivka- cóż za inspirujący przepis ! Uwielbiam Czechy, ich dania. A te pokrzywy, WOW! Jestem oczarowana :D
Prześlij komentarz