środa, 5 września 2012

Dereniówka

Cornus mas L. - Dereń właściwy. Kora szara, kwiatostany boczne, kulistawe, żółte, rozwijają się przed lipcem, owoc czerwony, podłużny. Wysokość 3-6 m.
Hodowany w parkach i ogrodach. Żyje do 100 lat. Owoce jadalne (sok z wodą daje sorbet, napój M. Azji), drewno b. twarde, cenione w tokarstwie. Wapniolubny.
Rostafiński J., Przewodnik do oznaczania roślin, 1900

Przewodnik do oznaczania roślin Józefa Rostafińskiego był jedną z tych książek, które mogłam przeglądać w nieskończoność. Czy to za sprawą estetycznych, czarno-białych rycin, opisanych polskimi i łacińskimi nazwami, czy może dla krótkich opisów drobnym druczkiem, uzupełniających klucz ciekawostkami o drzewach i kwiatach - dość powiedzieć, że to właśnie z Rostafińskiego dowiedziałam się, iż jesion ma drewno wytrzymałe, giętkie, używane dla wyrobu wioseł, śmigieł, nart i maszyn rolniczych, że liście topoli osiki drżą przy najlżejszym wietrze z powodu długiego, spłaszczonego ogonka zaś drewno ma doskonałe na zapałki i że pręciki berberysu reagują na dotyk. A dereń? Hodowany w parkach i ogrodach.. - przez lata dereń był w mojej wyobraźni rośliną z parków i ogrodów, ze starych  parków i ogrodów, właśnie takich z czasów Pana Rostafińskiego. I ze starych książek kucharskich.

Dereń. Owoc ten używa się zupełnie dojrzały, pestki należy wybrać szpilką. Konfitura z dereniu będzie koloru czerwonego, cierpko kwaskowa.
Śleżańska M., Kucharz polski, 1932

A nalewka? O nalewce dereniowej wiedziałam tylko tyle, że to nie lada rarytas, taki sprzed lat, delikates z tej samej półki co tarte płatki róży czy konfitura z rajskich jabłuszek. Róża jednak rosła od zawsze pod oknem, rajskie jabłuszka niewiele dalej, dereń pozostawał zaś na kartach książek i w opowieściach o starych, dobrych czasach.

Dereniówka musi być wspaniała, nie musiałam jej próbować by o tym wiedzieć. Gdy jednak dwa czy trzy lata temu Basia poczęstowała mnie dereniową nalewką domowej roboty byłam nieco zaskoczona - nie spodziewałam się bowiem, że może być coś, co konkurować może z porzeczkówką! A może :-) Dereniówka właśnie!


Dereniówkę przygotowałam tak jak wszystkie inne nalewki owocowe - mimo kwasoty dereniowych owocków nie zwiększałam  ilości  cukru (lubię nalewki raczej wytrawne, a w każdym razie mało słodkie, za to wyraźnie owocowe - 300 g cukru na 1 kg owoców to jak dla mnie zazwyczaj ideał, ilość cukru naturalnie można zwiększyć) - co okazało się strzałem w dziesiątkę, zeszłoroczna dereniówka wyszła przyjemnie kwaskowa, już dziś ani troszkę nie pachnie wódką, jest po prostu wspaniała :-)


Dereniówka  (z dedykacją dla Basi - która dziś również o dereniówce pisze - za derenia zbieranie, że o dostarczeniu z Pragi do Krakowa w stanie niemal zamrożonym nie wspomnę, Basiu, wielkie wielkie dzięki jeszcze raz!) - klasycznie:

1 kg owoców derenia właściwego zwanego też jadalnym
1 l alkoholu 70% (0,5 l wódki i 0,5 l spirytusu 92%)
300 g cukru

Owocki delikatnie umyć, ponakłuwać wykałaczką, zalać alkoholem, odstawić na 10 dni, codziennie potrząsając słoikiem. Po tym czasie zlać pierwszy nalew, owoce zasypać cukrem, odstawić na kolejne 7 dni, również codziennie mieszając (cukier w tym czasie powinien się rozpuścić). Połączyć oba nalewy, przefiltrować, odstawić gotową nalewkę w ciemne miejsce na min. rok. Wyjątkowa!

18 komentarzy:

buruuberii pisze...

Monika, "Wapniolubny" - wspaniale slowo! A ja pana Rostafinskiego kojarze chyba wylacznie z nazwa Krakowskiej ulicy, mieszklam lat kilka rzut beretem od niej... Teraz mnei zagileas, chyba na oczy tego klucza nie widzlalam, jak to mozliwe? choc wiesz, musze dopytac, bo moze po prostu nei zapamietalam autora ksiazki? Usciski!
PS. Z dereniem do uslug, choc wiesz jak juz CI pisalam w tym roku taka bryndza, ze nawet nic nei pomoze pusty zamrazalnik... :D

Kamila pisze...

Marzy mi się taka naleweczka. Pozdrawiam!

ewelajna Korniowska pisze...

Monia, te ryciny... A wiesz, ze mi się marzy taka ze szkoły - jakaś duża plansza kwiatów takich jak w książce właśnie, albo jabłoni co to zazwyczaj była przykładem, albo innych zielonych zestawów...
Dereniówka... Ach... Nie obrodził nam dereń, nawet w kwiaty nam nie obrodził...:(. Może przeciwnej płci mu trzeba... - kombinujemy z mamą...?

A i berberysa bym podotykała, aby zobaczyć jak reaguje:)

Uściski, Monia!

Majana pisze...

Przepiękne zdjęcie i te ryciny, tak mi się to ciekawie i magicznie dość kojarzy. :)
Nalewka także magiczna, dla mnie zagadka - bo nigdy dereniu nie próbowałam i nie widziałam.
Mówisz,że lepsza niż porzeczkówka? Rety, musi być rewelacyjna!
Uściski:*
Ps. Jak ja Was kocham za te przepisy i słowa! :*

Monika pisze...

buru > O patrz Basia, a ja czasem bywam na poczcie na ul. Rostafińskiego - czyżby Nawojka? :) Klucz na pewno widziałaś, wznawiany z milion razy, ja mam jakieś wydanie z lat 70, bardzo go lubię właśnie za te dopiski drobną czcionką :) Uściski :*
PS. Basiu na razie 2 butelki zeszłorocznej + 100 ml dereniówki'09 stoi w 'barku' wiec nawet nie zawracam Ci glowy! Za to za rok penwnie sie przypomne ;):)

Kamila > A mieszkasz może w Krakowie albo okolicach? Bo podobno bywa na Kleparzu ten dereń, mam tylko nadzieję że ten nie ten sam co rośnie na Plantach :)

ewelajna > Ewelinka, o tak, też uwielbiam takie ryciny, co prawda do oznaczania roślin zdecydowanie wole zdjecia ale do ogladania takie ryciny są wspaniałe.. :) A dereń, nie mam pojęcia szczerze mówiąc, wszystkie które widziałam rosły po kilka krzakow "w kupie", ale czy one owocują - nie wiem.. Może trzeba im dac czas Ewelinka? Uściski serdeczne :)))

majana > Madzia, no Ty jak zawsze tak ładnie napiszesz ze by się chciało od razu kolejną notkę pisać :))) A dereń Madziu w Sopocie rośnie!
:*

Majana pisze...

Ooo, a gdzie w Sopocie?

margot pisze...

o fakt dereniówka brzmi jakoś tak magicznie , jak z kuchni prawdziwego czarodzieja , czarnoksiężnika lub najprawdziwszej wróżki , takiej co czaruje i czaruje i Monika nasza dziś czaruje wpisem , przepisem i zdjęciami

Unknown pisze...

Ponoć istniej podział na lubiących dereniówkę i na tych od malinówki. Ja jestem tą drugą opcją. Choć u mnie na działce rośnie dereń rozległy. Chyba w końcu podejmę się tej dereniówki.
Pozdrawiam
A.
P.S. : Bardzo lubię jak piszesz.

Monika pisze...

majana > Madzia, to już wiesz gdzie, nie? :)

margot > Alcia :** Czary-mary :)

Przypraw mnie > A(niu) :), to nie wiem czy mogę Ci z czystym sumieniem dereniówkę polecić ;) Ja jestem zdecydowanie z opcji dereniowej, co prawda mam ambicje zrobić kiedyś malinówkę która i mi posmakuje (niezbyt słodką) ale jakś się nie składa.. :)

PS. Strasznie miło to czytać, dziękuję ! :)))

Anonimowy pisze...

dereniówka:) w tym roku rozpoczęłam moje eksperymenty z nalewkami, na pierwszy strzał poszły wiśnie (oczywiście), ale zachęciłaś mnie do derenia! Będzie trzeba poszukać dorodnych okazów gdzieś za miastem!
pzdr

Gosia Oczko pisze...

Musimy się chyba spotkać przy przaśnym z Kumoterstwem i mnie zmotywować, bo ja nadal nie zrobiłam nalewki...

Monika pisze...

zemfiroczka > Ale jak to ?! Nieee, Oczko drogie, ja będę za 3 tygodnie w stolicy i chyba nie ma wyjścia, zmotywuję Cię osobiście :DD Jeszcze tylko nie wiem jak, jedyne co mi przychodzi na razie do głowy to rękoczyny :D

Gosia Oczko pisze...

Powiedziałabym, że już się boję, ale skoro na horyzoncie jawią się nie tylko rękoczyny, ale i być może spotkanie, to bym się cieszyła :)

ps. a przy okazji można by było odwiedzić szare miałkliwe futerko ;)

Monika pisze...

Oczku, emil poleciał na małpkę (gazeta.pl) ;)

wscieklypies pisze...

Ja bede robil juz 4 nalewke z tego przepisu .Bardzo dobra polecam.

Anonimowy pisze...

Mój dereń już się moczy.Polecam nalewkę z czeremchy - zapach i smak powala (migdały).

Anonimowy pisze...

10 dni maceracji owoców derenia, to co najmniej o 20 dni za mało! dereń po wypłukaniu i osuszeniu, zamiast nakłuwania można przemrozić w zamrażarce i zalać 70% spirytusem. Radzę sprawdzić!

Monika pisze...

Anonimowy,dziekuje za uwagi 😄 10 dni to nie za krotko. Czasem zdarza mi sie o nim zapomniec nawet na pol roku i tez jest w porzadku ale 10-14 dni jak najbardziej wystarcza. Mrozic derenia nie trzeba (nie szkodzi mu to, ale w przeciwienstwie do np jarzebiny albo cz.bzu nie jest konieczne). Nakluwanie jak sie komus nie chce tez mozna sobie odpuscic ale wtedy warto rzeczywiscie pomacerowac o kilka dni dluzej. 70% to nie spirytus (i tak, uzywam wlasnue alkoholu 70%) 😄 pozdrawiam serdecznie 😄